![]() |
"Wyobrażenia Śmierci" cykl drzeworytów - Hans Holbein (1497-1543) |
No właśnie, czy tylko ludzie chorzy, albo starcy, albo poeci, albo malarze snują o śmierci rozważania?
W czasach kultu młodości, zdrowia, urody, które to walory do rangi dominujących wartości w naszym życiu podniesione zostały, kto, no kto, zajmuje się sprawą tak przecież nierozerwalnie z życiem związaną?
Śmierć? To coś ostatecznego, brzydkiego, niezdrowego, w ogóle fatalnego. Może filozof tylko zastanawia się nad tą tajemnicą, której nawet religie wystarczająco opisać nie potrafią.
Przeczytałam właśnie w Newsweeku świetny tekst Zbigniewa Mikołejki, profesora w PAN, którego sam wspaniały, choć przerysowany portret jest jakby wyrazem jednostkowego przemijania, zbliżania się do nieuniknionego.
Profesor sięga po cytaty, od starożytności, po dzień dzisiejszy; przywołuje słowa Wisławy Szymorskiej:
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.
Co prawda wiersz ten zwykło się uważać za 'miłosny' ale...
Byłam na miejskim cmentarzu; odwiedzałam 'nasze' groby. Przyglądałam się
i przysłuchiwałam tłumowi. Moje wrażenie jakieś chyba durne jest: Cały cmentarz to nagrobki: Lastriko, granit, marmur, rzadko, bardzo rzadko grób ziemny. A na każdym tysiąc donic z chryzantemami i dwa tysiące zniczy; najchętniej wielgachnych. Wiele sztucznych kwiatów i wieńców.
Całe rodziny, w najlepszch, 'niedzielnych" ciuchach, salwy śmiechu, nawoływania z daleka znajomych, radość ze spotkania dawno nie widzianych, rozmowy o dniu dzisiejszym, planach, cenach, itp. Nie słyszałam ani razu najlżejszego wspomnienia o tych, dla których (rzekomo) tu się przybyło.
I zastanawiałam się przez całą drogę powrotną do domu: Źle to? Czy dobrze?