13 października 2010

Nastroje coraz gorsze







I znów październik. Kolejny.
Zimno daje się już dobrze we znaki. Było kilka dni pogodnych, owszem. Ale ciepło to tylko bywało około południa. Ranki i wieczory zimne. A noce bardzo zimne.
Nasze zwierzęta zawzięcie szukały plam słońca na trawie pokrywającej się gęsto opadającymi liśćmi. I upierały się, aby wylegiwać się na tej zimnej przecież ziemi. Potem, na starość, na reumatyzm cierpieć będą. A starość u kotów niestety, szybko bardzo nadchodzi.

Rudolf, który ma już prawdopodobnie 11-12 lat; prawdopodobnie, bo u nas jest lat dziesięć, a dokładnie nie wiadomo przecież ile miał, kiedy do naszego domu przebojem się włamał, zaczyna już wiek swój dotkliwie odczuwać. On, taki tłuścioch,  nie napasiony zwykle, teraz chudziutki się robi, śpi wiele, ciepła szuka. Znów miewa częste napady obżarstwa, po których wymiotuje. Przez tyle lat nie może biedak zapomnieć, jak to z głodu umierał i w śmietniku mieszkał.
Tylko on na noc zawsze do domu się stawia, tylko jego nie trzeba wielokrotnie wołać, prosić, błagać i przekonywać jak pozostałą  naszą trzodę, aby zechciał pod dachem przenocować, ciepłą kołderką opatulony.

I niby te kociska takie ciepło są  lubne, ale ile trzeba się nachodzić i nawołać, aby spokojnie samemu do łóżka się położyć, ten tylko wie, kto usnąć nie może, kiedy zwierzaka jego w domu przed nocą  nie ma.

Sama także wyjątkowo ciepło lubię, zimna i zimy nie znoszę, upały, nawet znaczne, niezbyt mnie męczą, a w każdym razie gdybym do wyboru miała, zdecydowanie w klimacie z dwoma porami roku, a najlepiej z jedną – letnią, bym zamieszkała.

A ta przysłowiowa złota polska jesień? Może i jest gdzieś, przez kilka dni ciepłych, pogodnych, kolorowych? Może po parkach, zagajnikach i lasach ją widać? Ale dla mnie kilka dni to mało, plus 12 °C w południe - zdecydowanie za chłodno, zmierzch o wpół do szóstej po południu -  za wcześnie.

I tak wielkimi krokami nadchodzi znowu  smutny czas szarugi, chłodu, kiepskiego nastroju.
Gdybym była na przykład niemieckim rentierem to właśnie w tej chwili zapakowałam bym  wszystkich mieszkańców naszego domu do auta i wyjechała na nadchodzące pół roku do małej, zapomnianej przez turystów,  rybackiej wioski w Hiszpanii.
Niestety, nie jestem.