Pokazywanie postów oznaczonych etykietą hobby. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą hobby. Pokaż wszystkie posty

18 marca 2014

Beading - nowe moje szaleństwo



Te półtoramilimetrowe i dwumilimetrowe drobiny trafiły mnie prosto w serce. Każdy grosik uciułany na koraliki przeznaczam. I nici markowe. Te są paskudnie drogie, ale jak dla mnie nie do zastąpienia. Robótki fason trzymają, pięknie się układają, są miękkie a zarazem wytrzymałe. Zainwestowałam co prawda jakiś pieniądz w bardzo polecane przez niektóre bloggerki, mistrzynie beadingu, żyłki wędkarskie, jednak po licznych próbach do wniosku doszłam, że na żyłkach najlepiej właśnie wędkarze wychodzą. No bo przecież nie ryby.

A wracając do koralików: poświęciłam już wiele, wiele godzin na oglądanie stron pod wspólnym tytułem - beadwork, oczywiście ze szczególnym uwzględnieniem biżuterii. Upodobałam sobie zwłaszcza
Pinterest, gdzie owszem, konto założyłam, ale jeszcze jakoś niczego nie przyszpiliłam. Czasu nie mam, bo tylko uczę się i uczę: Dzień bez nowego ściegu koralikowego to dzień stracony. A ściegów są dziesiątki, setki, a może i tysiące. Tak, na pewno tysiące. Wystarczy otworzyć kilka stron, parę blogów, wejść do niektórych sklepów z akcesoriami do wyrobu biżuterii, aby stwierdzić, że wszystkie prześcigają się w udostępnianiu free tutoriali, pokazują, uczą, zachęcają do podejmowania prób, a w dodatku nie grożą zesłaniem za powielenie ich wzoru. Inaczej niż to w RP się przedstawia. Do łez (ze śmiechu) doprowadziła mnie pewnego razu pani, która na blogu jednego z rodzimych naszych sklepów pokazywała jak należy dosztukować kończącą się nitkę. I oczywiście nie omieszkała zaznaczyć, że ten spoób to jej własność intelektualna, itp. Nawet nie chce mi się dodawać komentarza:(  

A przecież koraliki, hafty, ozdoby, biżuteria,  tak stare są jak cywilizacja. I ścieg taki lub inny dawno już przez jakieś ręce był robiony, przez jakieś głowy modyfikowany. Mało jest oryginalnych, autorskich pomysłów i metod, o których stanowczo twierdzić można, że są absolutnie nowatorskie. Sama znam tylko jedną taką autorkę (pewnie, że nie osobiście): biżuterię z sutaszu wymyśliła, czyli Dori  Csengeri z Izraela. Setki tysięcy kobiet ją naśladuje a jakoś nie słychać o tysiącach procesów sądowych, jakie za to im wytoczyła. Jest wielka i w historii artystycznego rękodzieła ma już swoje miejsce niepoślednie.

Biżuteria z metką Dori jest piękna (i kosztowna), tak jak i piękne rzeczy robi wiele jej naśladowczyń. Sama podjęłam próby, ale czy to sznurki nie były wystarczająco markowe, czy zwyczajnie cierpliwości i umiejętności zabrakło, jednak mnie to nie zafascynowało.
W przeciwieństwie do koralików. A te niby zwykłe są, szklane, malutkie. Ale na wiele pozwalają. Mistrzynie robią tak przepiękne rzeczy, tak misterne, tak wysmakowane, że aż dech zapiera.
I człowiek się zastanawia: Jak one to zrobiły? Ile poświęciły czasu? Skąd taki artyzm się wydobywa i któregoś dnia ujawnia?

Ponieważ koraliki tak mnie urzekły to podejrzewam, że nie znudzą mi się tak prędko jak inne moje rękodzielnicze fascynacje, przejściowe, oj przejściowe. I wobec tego może zdążę, po latach ćwiczeń rzecz jasna, także do niejakiej wprawy w tej sztuce dojść.

U nas okna jak w parowozie; już nic przez nie nie widać. Ogólnie można powiedzieć, że stajnie Augiasza klinicznie czyste mogły się wydawać w porównaniu do stanu mojego domu. A ja nic, tylko koralikuję;)
naszyjnik z japońskich koralików Toho

18 lutego 2011

Czy to śruba jest

Moje świrowanie, czy też śruba, jak to Iza (Zza uchylonych drzwi) nazywa, u mnie koralikowa, jaka mnie od pewnego czasu przykręca, staje się nieźle czasochłonna.

Zamiast o brudnych oknach (naprawdę bardzo brudnych) zacząć myśleć, i temu podobnych rzeczach praktycznych, moje myślenie wokół kryształków i perełek krąży, śledzę w Sieci strony biżuterii poświęcone, oglądam godzinami sklepy z biżuterią, z koralikami, galerie z weneckim szkłem, oraz pracownie ze srebrem i naturalnymi kamieniami.

Świat zaczyna mi się jawić jako jeden wielki naszyjnik, z miliardów paciorków złożony.
Zastanawiam się, dopóki jeszcze mam odrobinę samokontroli, czy to aby nie staje się już niebezpieczne?!

Właśnie kolczyki zrobiłam, ale czy one w ogóle nadają się do noszenia:



kolczyki - koła z lampworkami

12 lutego 2011

W cudze piórka się stroić


Ostatnio przekładam koraliki. Zastanawiam się przez kwadrans czy do brązowej płytki szkła weneckiego lepiej pasuje kulka niebieska, a może granatowa, a raczej taka szafirowo-granatowa. Czy kolory te wzajemnie się nie przygaszają czy raczej działają na siebie ożywiająco?
W każdym razie zaczęłam traktować paciorki przeróżne, szkiełka i kamyki jako niemal coś żywego, i to nie tylko z tego powodu, że tak gładko się toczą, a zdjęte z nici gdzieś przepadają, gubią się i znów się odnajdują.


Nie podejrzewałam nigdy, że te kształty okrągłe, owalne, beczkowate, podłużne, romboidalne i jakie tam jeszcze, mogą stać się manią i wciągać człowieka do zabawy z nimi, układania, nawlekania, łączenia z innymi ozdobami, ustawicznego poprawiania i zamieniania tego, co już nanizane.


Biżuteria. Ach! To jest  dla prawdziwej elegantki wykończenie stroju, podkreślenie urody, wreszcie lokata kapitału. No pewnie, że nie lokujemy w glinianych naszyjnikach, ani nawet w mahoniowych kolczykach. Te mamy tylko do ozdoby, i to sezonowej, w  najlepszym przypadku. Na przyszłą zimę czy wiosnę  już nie te modele będą modne czyli noszone. Ale przecież nie wyrzucimy tych świecidełek, bo przypominają nam, jaką furorę zrobiłyśmy tymi  klipsami czy tamtymi  bransoletkami.
Tak, tak; znam dziewczyny mające całe szkatułki, ba, całe skrzynie przeróżnych  błyskotek, w których przebierają częściej lub rzadziej; z sentymentu, dla przypomnienia pewnej randki, albo którejś prywatki. Dla zobaczenia siebie, tej szczęśliwej, promiennej, sprzed lat pięciu, dziesięciu, a może i wcześniej.


Sama co prawda biżuterii zupełnie żadnej od lat nie noszę, ale podobają mi  się te ozdoby, zwłaszcza jeśli z moim gustem są zgodne. I choć o nim podobno się nie dyskutuje, nie pochwalę na przykład kolczyków z piórek.  Zaraz mi się to  znane porzekadło, w sposób całkiem dosłowny, kojarzy.


Pochłonięta prawie bez reszty agatami, turkusami, linkami, biglami, perełkami i podobnymi cudami nanizałam takie oto  egzemplarze:












Naszym kotom byłoby miło, bardzo miło, gdyby kogoś zainteresowały.

A dla mojej przyjaciółki z Nadrenii przeznaczyłam tę bransoletkę. Teraz siedzę i martwię się, czy aby jej się spodoba.