Prawdopodobnie już tak zostanie do końca (jakiego końca? no wiadomo), że mój obecny stan zdrowia i ducha nie będzie się poprawiał, a wręcz przeciwnie. Wobec tego zaczęłam przemyśliwać nad tym, czym by się tu zająć.
Bo przecież niemożliwe jest, aby po kilkanaście godzin na dobę przesiadywać w Sieci, na zmianę z lekturą gazet i literatury. A tak właśnie się dzieje od ponad 2 lat. Poza własną furtką nie byłam na świecie od tego czasu, nie licząc oczywiście szwendania się po szpitalach.
Ostatecznie zdecydowałam się posprzątać resztki koralików, sznurków, nici, bigli, zawieszek, i czego tam jeszcze po zakończonej już przed laty przygodzie z handmadem (można tak się wyrazić?). I tu wpadłam, bo okazało się, że sporo jeszcze półproduktów zostało, więc co tu zrobić; wyrzucić szkoda, to przecież nowe rzeczy. Zabrałam się więc do zrobienia jednego kolczyka, potem drugiego do pary, potem
następnej pary, i tak jakoś poszło.
Przy okazji wyszło, że już czegoś brakuje; a to szpilek z uszkiem, a to gumek, a to zacisków i innych przydasiów do takiej wytwórczości niezbędnych. To co zrobiłam (głupia)? Jasne, że dokupiłam brakujących części i jeszcze dużo więcej.
W tym szaleństwie niestety okazało się, że przez lata nicnierobienia w takim zakresie, zwyczajnie zapomniałam wielu
technik, metod postępowania, a nawet nazewnictwa. Szkoda mi się zrobiło,
bo pomyślałam do jakiej biegłości można było dojść przez ten czas i ilu
rzeczy się nauczyć jeszcze!
Ale nie do końca zrażona tymi przeszkodami oprócz kolczyków nanizałam też parę bransoletek.
Nie wiem co prawda czy ten nawrót do rękodzielnictwa się u mnie utrzyma, i na jak długo. Jednak pokażę
kilka wykonanych drobiazgów:
13 czerwca 2022
Wracam do rękodzieła
Subskrybuj:
Posty (Atom)