Lolita
Mimo zapewnień pana premiera, że nie zostaniemy światowym kryzysem dotknięci w takim stopniu jak kraje zamożne, od jakiegoś czasu ciągle martwię się, jak my i nasze zwierzęta, i tysiące takich jak my, przetrwamy te ciężkie czasy, o których nawet nie wiadomo, jak długo mogą potrwać.
Czytam prognozy, analizy i opracowania różnych ekonomistów, polityków i innych mądrali, i dochodzę do wniosku, że są to wszystko zwyczajne domysły, po prostu wróżenie z fusów.
Jak będzie i co przyniesie, a raczej pewnie, jakie szkody wyrządzi niepohamowana pazerność świata, zwłaszcza świata finansów na pieniądz, to się dopiero okaże, kiedy najbliższe miesiące i lata staną się już przeszłością.
Być może, i oby, rację mają ci, którzy dalecy są od czarnowidztwa i przepowiedni katastrofy.
Człowiek młody może jeszcze pocieszać się, że „fortuna kołem się toczy”, i ludowe mądrości typu „raz na wozie, raz pod wozem” do swojego życia przymierzać. Wiadomo, że na którymś etapie, w którymś momencie doczeka uśmiechu losu.
Ale ludzie starsi, wiekowi, którzy, jak to się mówi, weszli już w smugę cienia? Przecież jest takich wielu, i ciągle przybywa. Jak poradzą sobie, skoro ich skromne dochody pożerają ustawiczne podwyżki cen, inflacja, ograniczenia wydatków publicznych?
Na własnym przykładzie wiem, że nie ma już na czym oszczędzić; i tak od dawna nie prowadzimy życia na poziomie, są to raczej tylko pozory takiego życia. I od dawna także wszelkie nasze koszty i wydatki przeliczamy na puszki z karmą dla naszych kotów, na piach, na weterynarza. Na tej podstawie decydujemy, czy możemy je ponieść, czy musimy zrezygnować, ale przecież są jakieś granice rezygnacji.
Przyznaję, że dobija mnie lektura takiego typu jak artykuł A.Drzewieckiej i N.Mazur z Dużego Formatu GW (13.01.2009), p.t. Co jedzą polscy emeryci?
"Eugenię (74 lata) spotkaliśmy w barze mlecznym w centrum Poznania, gdzie właśnie zjadła zupę ziemniaczaną za 1,3 zł… Mieszka sama na jednym z poznańskich blokowisk. Mówi: Do baru mlecznego wstępuję rzadko, tylko gdy jestem w mieście. Teraz przyjechałam specjalnie do apteki, gdzie są tańsze leki. Zaoszczędziłam 24 zł. Ale normalnie gotuję sobie sama. Jak zupkę ugotuję, w takim średnim garnku, to na trzy dni mi starcza. I dalej, Alfreda (71 lat): Kupiłam słoik pulpecików w sosie pomidorowym. Cztery pięćdziesiąt, drogo, ale mnie na dwa dni starcza. "
Przykładów autorki przytaczają znacznie więcej.
Złotówka sięga dna, firmy upadają, pracownicy tracą zatrudnienie czyli dochody. Więc jak spłacić kredyt, zwłaszcza walutowy, z czego opłacić świadczenia, za co żyć, to pytania, które zadają już sobie miliony ludzi.
Nic dziwnego, że w mediach zaczyna roić się od poradników: jak przetrwać, jak oszczędzać, jak zachować pracę, i temu podobnych. Ale czy pomogą one komukolwiek, nauczą zaciskać pasa, skoro ten już na ostatnią dziurkę zapięty?Nie chciałabym dożyć czasu, w którym mój kot siedzi nad pustą miską.
Mieć? Czy być? – to podobno podstawowa kwestia. A przecież chciałoby się i jednego, i drugiego. Dlatego smutno zaczyna się robić.
bardzo smutno i nie wierzę, że będzie lepiej
OdpowiedzUsuńbuzialki
dzisiaj już nie ma śniegu
OdpowiedzUsuńleje cały dzień
oby przez noc nie przymroziło bo będzie rano gołoledź
dobranocka
miłego dzioneczka
OdpowiedzUsuńi dzięki za odwiedziny
O tak, mnie tez cały czas wydawało się, że to takie strasznie, robienie sensacji, "z igły widły", ale tak się składa, że w swojej pracy kontaktuję się z wieloma ludźmi z całej Polski i niestety, ludzie chyba w kryzys uwierzyli. Przedsiębiorstwa nie planują większych inwestycji, zamrażają pieniądze, oszczędzają na pracownikach, bo na czym innym? Widzę - u fryzjera pustki, w kawiarniach nie jest tłoczno, taksówki stoją...
OdpowiedzUsuńWyjęłam ze skrzynki podwyżkę za prąd, pierwszą w tym roku. Niby przecież nie tak wiele, ale w portfelu mniej zostanie. Nie chcę się martwic na zapas, będzie co będzie...
liczę już dni do wiosny ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
odpukałam
OdpowiedzUsuńbuzialki wieczorne