Fela zagląda: już jest obiadek? |
Felutka się pasie |
Filipek jak najdalej od ganku |
Filip wypina się (na mnie) |
Bazyl: nie dam się złapać |
Fela przyczajona |
Filip na posterunku pod morelą - łatwo bezpiecznie na niej się schronić |
Duniulka czasem lubi połazikować po dworze |
Filip się napycha kiedy nikt nie widzi |
Człowiek dwoi się, troi nawet, przejmuje, dogadza, kocha, wręcz uwielbia, a to draństwo podłe (to znaczy nasze koty) ma cię w wielkim poważaniu; szlag mnie znowu trafił, bo jak tylko deko cieplej się zrobiło, to zwierzaki pod drzwiami wejściowymi tak się napraszały, żeby je wypuścić, tak śpiewały, przymilały, wreszcie awanturowały się, że wymogły na mnie to wyjście.
Oczywiście o powrocie do domu mowy już nie było; prośby ani groźby w ogóle nie skutkowały.
Więc opiekun postawił sprawę twardo: kto do domu nie wraca, miski nie dostaje. Głodem chciał kocurzyska wziąć. A potem ‘puszyć’ się, że jego metody wychowawcze takie skuteczne są.
No, niestety. Ten sposób wcale nie zadziałał. Bestie wolą głodne siedzieć, ale na dworze, niż nażarte, ale w domu, który za więzienie, a wręcz za jakiś konzentrationslager mają.
Więc powiedziały tylko opiekunowi - he, he! Mają po 9, 10 i 15 lat, i na dobrą sprawę zawsze robiły co chciały. No a teraz, wiosną, mimo, że wszystkie kastrowane, czują przemożną chętkę na życie, i to wyłącznie na dworze.
No to znów ja, wychodząc z założenia, że skoro i tak na dworze po tyle godzin marzną, to niech chociaż jedzonko dobre dostają, i na ganek miski wynoszę, proszę i namawiam na obiadek i kolacyjkę. A te wredasy pod gankiem czatują, bo głodne, ale do misek się dobierają dopiero, kiedy drzwi się zamknie i w domu zniknie. Biegnę więc na górę i przez łazienkowe okienko podglądam sytuację: jedzą, czy nie? Jasne, że wcinają. Ale jak tylko usłyszą, że schodzę, rozpierzchają się na wszystkie strony, żeby nie daj Bóg, nie dać się złapać i do domu przymusowo wcielić.
A dopiero chore tałatajstwo było, z kocich katarów leczone. Ale co tam; nie one przecież martwią się, nie one chorych obsługują i nie one za kurację kasę płacą.
Dlatego nie cierpię darmozjadów, co to nawet domu ci nie upilnują, i w ogóle człowiek nic z nich nie ma, bo i swoje przywiązanie (rzekome?) dawkują ci w miligramach.
Wielce zazdroszczę osobom, które potrafią jakiś reżim w kocim stadzie zaprowadzić. Bo w naszym domu my jesteśmy tylko na kocie usługi.
Fuj, psubraty jedne. Właśnie: może psa sobie sprawić?!
Hehe, a kto by tam domu chciał wiosną pilnować. Mój kanapowiec też energii dostał na wiosnę. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńUlko, ale Twój kanapowiec nie wychodzi. Czy wychodzi, choć czasem, w szelkach?:)
UsuńMój kanapowiec wychodzi kiedy tylko ma ochotę, ale generalnie woli leniuchować w domku. Kiedyś jak był młodszy kursował częściej.
UsuńWitam serdecznie :) Czy mogę prosić o dodanie na boczna liste Pani ulubionych blogów nowego bloga przekupek?
OdpowiedzUsuńhttp://pchlitarg1.blogspot.com/
Jasne:)
Usuńto tylko moje posłuszne... hihi
OdpowiedzUsuńa to dlatego, że w domu ja rządzę... koniec, kropka, amen ! i tyle w tym temacie... hihi
a poważnie to drżę na myśl o ich wychodzeniu tym bardziej, że nie jest u mnie tak bezpiecznie jak kiedyś było; więc leżeymy sobie teraz na narożniku i wszystkim nam jest fajnie... mi też !
buziaczki Małgoś :)
Joasiu, bo Ty do przewodzenia, do rządzenia się urodziłaś:, Ty despotko jedna;)
UsuńOkropnie Ci zazdroszczę tego posłuchu, jaki masz w swoim stadzie!
Ściskam Was
zapomniałam napisać, że bardzo zauroczył mnie Bazyl... cudny kocur
OdpowiedzUsuńJoasiu, Bazyl znany jest (jako elegant) w okolicy do tego stopnia, że kiedy opiekun wyprawia się na zakupy bez niego, wszyscy napotkani pytają, co z kotem:)
UsuńBazyla Pieskiem nazywamy, z powodu jego zachowania;)
Rozumiem Cię doskonale. Właśnie wczoraj zaczął wychodzić Wicuś- nasz najmłodszy, no i poczuł taki wiatr w żagle, że zwiewa na sam dźwięk głosu. Też wykastrowany! Pozdrawiamy razem z Zosią, Twoje bransoletki do dziś nosimy...
OdpowiedzUsuńAgnieszka
Agnieszko i Zosiu, jak miło się o tym dowiedzieć (o biżutkach, znaczy) choć lata chyba upłynęły:)
UsuńWicuś słodkie imię dostał.
Pozdrowień wiele, Dziewczyny Miłe!
No z pięć, sześć pewnie tych lat upłynęło, Małgosiu...ale zawsze miło było i jest do Ciebie zaglądać😊
UsuńBuziaki wszystkim Twoim podopiecznym ślemy
Wczoraj Cię czytałam; ale jeszcze nie wszystko;)
UsuńZosia to już chyba duża nastolatka?
Pozdrawiam serdecznie
Taka wczesna, Małgosiu. Za miesiąc kończy 12 lat.😊 A ja chyba nie umiem być mamą nastolatki...ciągle myślę, że ma pięć😖 stawiam pierwsze kroki w blogowaniu, mam parę pomysłów, czasu tylko wciąż za mało...zostaw czasami ślad, jak będziesz u mnie.
UsuńUściski, pisz częściej!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMój Timur też od rana "drze mordę" przy drzwiach i cały dzień kręci się - wchodzi, wychodzi, itd....Noc spędza w domu, chociaż czasem czekam do północy żeby raczył wejść do domu. Pozdrawiam. Mirela
OdpowiedzUsuńMirelko, jejku, jaki Timur grzeczny; my nierzadko do drugiej, trzeciej nad ranem wołamy. I nie zawsze się dowołamy;)
UsuńDużo pozdrowień
Moje koty bardziej się nade mną litują;) Do domu na jedzenie wracają i na noc też. A nawet i za dnia na drzemkę wpadną. Ale jak się zrobi zupełne lato bo pewnie też będę ganiać z miską na podwórko żeby jeden i drugi dziad coś zjadł;) Z tymi kotami to tak zawsze;)
OdpowiedzUsuńAshko, Twoje to takie półkanapowce, wypieszczone, grzeczniutkie.
UsuńNasze - diabliska:)
Pozdrawiam wszystkich
One tylko takie pozory stwarzają;) Płot ma potrójne zabezpieczenie żeby rudzielec nie wychodził. A Pinio jest taki okrąglutki, że po prostu nie da rady skoczyć. Ale gdyby nie te przeszkody to by poooooooszły;)
Usuń:):):) - dla Ludzika i Pinia! I dla Ciebie:)
UsuńReżim??? Kotom???? Dyletant jakiś w kocich sprawach albo inny desperat próbuje wymusić coś na kotach :) Moje robią co chcą, na szczęście niewychodzące więc mniej stresów dla personelu
OdpowiedzUsuńNo więc muszę Ci Basiku powiedzieć, że ze znanych mi kociarzy, jedna Joasia posłuch (jaki taki) sobie wśród swojego stada wypracowała.
OdpowiedzUsuńJa jej trochę zazdroszczę, ale trochę wolę tę kocią niezależność u naszych zwierzaków podglądać. Bo to jest coś niebywałego przecież;)
Tak, tak... Spraw sobie psa. Pies będzie Ci posłuszny, a koty będą miały kolejnego poddanego.
OdpowiedzUsuńTerko, rację masz, tak to by się skończyło. I nie wiadomo nawet, czy psisko by nie ucierpiało, bo to kocury okrutnie zazdrosne;)
OdpowiedzUsuńhmmmmm,,,to u mnie jakoś inaczej....tylko otwieram drzwi ...i zaraz rządkiem siedzą i czekają na miski...a wieczorem to bywa,ze muszę się podstępem przed nimi zamknąć w domu...bo inaczej ze zgraja na głowie trudno się wyspać:))
OdpowiedzUsuńTo Qro, szczęśliwa jesteś:)
OdpowiedzUsuńAle jak to; Twoje koty nie śpią w domu?