Szkaradziejek przysypia
Jak przystało na "zimną Zośkę" rano było tylko 3 st. C. Rano, to znaczy o wpół do czwartej, kiedy to Filipek każe się wypuścić na dwór, a za nim w te pędy, część naszej kociarni. Jak już trzy-cztery sztuki wyjdą pobiegać, albo zapolować, choć nie za bardzo wiadomo na co, wtedy decyduje się na wyjście jeszcze Dunia. Skacze z szafy w sypialni, gdzie od tygodni ma legowisko, tak głośno, że cały dom aż dudni, więc jakby ktoś jeszcze spał, to teraz już na pewno się obudzi. A jak się obudzi, to będzie długo, dokładnie i pracowicie się mył, a jak już toaleta będzie zrobiona to będzie się domagał, aby go wypuścić, bo przecież inni dawno poszli. A ja czekam.
Tylko seniorzy, którzy są już po siedemdziesiątce (licząc ludzką miarą), to znaczy Szkaradziejek z Rudolfem, tacy skorzy do wychodzenia na ten ziąb przed świtaniem nie są, wolą jeszcze ze dwie godzinki poleżeć. Ale za dwie godzinki i tak jest dopiero wpół do szóstej. I co ja mam powiedzieć?! Tak jest co dnia, chyba, że na dworze leje, albo jest jakaś znaczna zmiana ciśnień. Wtedy kociska potrafią wylegiwać się i do dziewiątej. Nikt, absolutnie nikt nie przychodzi mnie budzić.
Kiedy odwieram drzwi wejściowe na progu naturalnie siedzi Leon - włóczęga. Zniknął tak gdzieś jesienią, a około lutego znów się na naszym ganku pojawił. Staczał ciężkie boje, głównie na mordy zresztą, ze wszystkimi możliwymi przybłędami kocimi, jakie przez nasz ogródek się przewijały.
Kocie walki, przeraźliwe darcia się, wrzaski niepojęte, zwłaszcza w środku nocy, potrafią być bardzo uciążliwe. Człowiek budzi się, lekko przerażony, bo w pierwszej chwili nie bardzo wie, co się dzieje.
Koty budzą się także. Doskonale potrafią odczytywać te wszystkie, dobiegające z dworu dźwięki. W zależności od przebiegu awantur i zapasów dziejących się na zewnątrz, są albo zaniepokojone, albo zwyczajnie zniesmaczone, że znów jakiś koci chuligan przerwał im smaczny sen. Tylko Filipek momentalnie jest gotowy, aby biec i przekonać się naocznie, co też takiego ciekawego się wydarza. Oczywiście Filip lanie dostaje od obcych kocurów w pierwszym rzędzie. Mały, wątły, teraz na wiosnę znów jakby nam wychudł, więc absolutnie nikt z respektem z drogi mu nie schodzi. Biedny Filipuś.
Jeszcze w ubiegłym roku nasz Rudy vel Rudolf potrafił utrzymawać porządek wśród tej kociej zgrai. Kocury się go bały i z daleka obchodziły. Nasze koty także przywództwo mu oddawały. Ale teraz Rudzielec się zestarzał, najchętniej przysypia gdzieś po kątach, a godziny jego aktywności raczej do minut się skurczyły. I chociaż Rudolf miał tylko do lata, a najdalej do jesieni dożyć, co mu weterynarz przed dziewięciu laty przepowiedział, jakoś dotąd cieszy się światem, a my oczywiście nim. I niech tak jak najdłużej zostanie. Oczywiście Rudy także zmalał jakoś, nie tak sprawnie się już porusza, nie objada się tak często do nieprzytomości, jak kiedyś, kiedy tak bał się, że jedzenia zabraknie. Może nareszcie zapomniał straszne swoje przeżycia z wczesnej młodości, zanim do nas przystał.
Bo Szkaradziej, żyjący w naszym domu jedenasty rok, od jakiegoś czasu zachowuje się, jak na szczęśliwego kota przystało: przychodzi się przytulić, wskoczy na kolania, domaga się pieszczot, co kiedyś było nie do pomyślenia. Sam idzie do kuchni i szuka w miskach dobrych kąsków. Kiedyś również nie do pomyślenia.
Ten kot bardzo długo, latami dosłownie, nie odważał się na jedzenie bez pozwolenia. Musiał być nieźle tresowany przez poprzednich opiekunów. Właśnie, opiekunów?Takie zastraszone zwierzę jest najlepszym dowodem na to, jaka to "opieka" być musiała. Teraz, na starość, Szkaradziu nawet bawić się lubi. On, taki zawsze poważny, taki odnoszący się do wszystkiego najpierw z obawą, a potem z rezerwą. Najmilszy Szkaradziej.
Najgorsze, że okropnie boleśnie wbija pazury w kolana, kiedy już się na nich usadowi. Robi to oczywiście z przywiazania. I skarcić go nie można, bo pomyśli, że go nie kochamy.
Piękne te Wasze kociska.
OdpowiedzUsuńRudolf wygląda na prawdziwego kota-kierownika. :) A Szkaradziej ze szkaradą, to nie ma nic wspólnego. :)
Strasznie smutna jest świadomość, że one, koty (psy, konie, kanarki czy rybki) żyją krócej od nas. Obserwujemy je od maleńkości, po dorosłe życie jak i starość... Jedynie pocieszająca świadomość, że miały u nas dobre życie, trafiły do domów, gdzie się o nie dbało i kochało... A przecież ile niechcianych, męczonych, głodnych istot swoimi czterema nóżkami chodzi po tym świecie...
Błękitna, Rudolf ma jeszcze przebłyski dużej energii, ale to już raczej kierownik na emeryturze.
OdpowiedzUsuńA Szkaradziej, biedulek, waży już tak mało jak Filip, to kocie chuchro. Jednak mam nadzieję, że nieprędko do nieba odejdzie.
Chcę, żeby wszystkie długo żyły, ale MUSZĄ przed nami ten podół opuścić, bo cóżby same zrobiły na wrogim im świecie?!
witaj
OdpowiedzUsuńja aż się boję gdzy przyjdzie czas na moich ulubieńców
będą odchodzić rok po roku gdy ich jakaś choroba nie dopadnie
buziale wieczorne
Donata, Ty i Twoje zwierzaki jeszcze 100 lat macie przed sobą.
OdpowiedzUsuńA jak praca przy altankach się posuwa? I kiedy wreszcie jakieś zdjęcia z budowy pokażesz?
Pozdrawiam
na którymś już pokazałam
OdpowiedzUsuńale i na tym się postaram jakieś włożyć
tu wkładam już tylko po jednej fotce bo mało miejsca pozostało;-( dużo miejsca zajęły albumy picasa na blogu
......
a więc budka dość duża dla psiaków prawie gotowa;-) muszą jeszcze tylko zamek poprawić
........
a fotka zrobiona wczoraj, przy zachodzie słońca po samym deszczu;-) gdy wracałam z działki
działka moja nie daleczko od domciu, ale jakby w lesie;-) bo kilkanaście różnych gatunków drzew rośnie za płotem;-)
a jaki świergot ptaków..och i ach;-)
nie mogą się na śpiewać
wreszcie moje psiaki się nabiegają i przestaną biernie palić papierochy
buziaki
Donata, jak już wszystko zbudujesz, a krzewy i drzewa duże wyrosną, załadujemy nasze koty (wszystkie) i przyjedziemy zobaczyć ten Twój raj.
OdpowiedzUsuńmiłego week-endu
OdpowiedzUsuńbuziale
teraz będę rzadziej na blogach;-(
OdpowiedzUsuńod wczoraj mieszkam na działce z piechami
do domu tylko wpadam umyć się, przyrządzić żarełko itp....
ale wciąż jestem i będę
buziaki weekendowe
myślałam, że może mnie łeb rozboleć od świeżego powietrza;-)...ale nie
OdpowiedzUsuńjest oki;-) jeszcze nocki trochę zimne
ale za to piesiunie całe happy;-)
buziale weekendowe
Nasz Ciocia Jola też już wlatach się posunęła troszeczkę, ale nadal potrafi jeszcze myszę złapać, papierkiem się pobawić, co mnie cieszy ogromnie. A Ryś, który przyszedł do nas już jako koci podrostek bardzo długo się oswajał. Ponad pół roku trwało nim do mnie przyszedł i nadal do obcych zaufania nie ma za grosz.
OdpowiedzUsuń