Feluszka pozuje
Kiedy trafiłam na blog Pchli Targ, który założyła Sara i udostępniła go 100 (tak, stu kolejnym osobom) do wspóltworzenia, postanowiłam dołączyć i także zaoferować przedmioty, które z różnych przyczyn nie są potrzebne w naszym domu. Okazało się, mimo kilkukrotnego już przeprowadzania "remanentów", że takich rzeczy wciąż jest za wiele. Wystawiłam część, niektóre już zmieniły właścicieli, inne być może w przyszłości spotkają się z zainteresowaniem.
W każdym razie ta inicjatywa była bardzo potrzebna, a ruch na Targu zaczął osiągać rozmiar prawdziwego, realnego targowiska, przynajmniej takiego, co to w każdą środę w jakimś niewielkim miasteczku się odbywa.
Przekupki, jak same siebie nazywają osoby tu sprzedające czy wymieniające przedmioty, z tak zwanej "drugiej ręki", za kwoty zdecydowanie symboliczne, zgodnie zresztą z ideą Pchlego, stale swoje grono rozszerzają. Tak więc powołane już są do życia młodsze siostry Pchlego Targu i zaczyna się powoli wyłaniać coś na kształt specjalizacji; tu sprzedaje się przedmioty dekoracyjne, gdzie indziej ciuchy albo rzeczy dziecinne.
Niezmiernie mi się podoba i nawet trochę zadziwia ta ochota do działania, inicjatywa, ta pomysłowość dziewczyn; pań i panienek. Bo panów tu raczej nie spotkasz.
Tak się zastanawiam, że przy tej dynamice może niezadługo dojść do sytuacji, w której "nasze" targi całkowicie przecież społeczne, zagrożą pozycji profesjonalnych serwisów aukcyjnych, gdzie za wystawienie przedmiotu zapłacić trzeba, i od sprzedaży marżę policzy ci właściciel.
Wszystkie, albo prawie wszystkie przekupki prowadzą także swoje własne, osobiste niejako blogi. Zaczęłam zaglądać na niektóre z nich.
Boże! Ale pomysłów, ale własnoręcznie wykonanych prac, przedmiotów! Ile pasji, zaangażowania w urządzanie, w dekorowanie własnych czterech kątów, swoich ogrodów, w ogóle swojego życia! Tu się piecze i czyta. Wychowuje dzieci i słucha muzyki. Podziwia dzieła duże i tworzy własne, mniejsze trochę. Pisze się wiersze, fotografuje, świat zwiedza i własną ziemię podziwia. Zwierzęta się kocha, przyrodę szanuje.
Iluż rzeczy od nich się nauczyłam. Tu poznałam tajniki decoupage'u, gdzie indziej znalazłam przepis na uszycie poszewki (jakże się przydał do własnoręcznego wykonania zmiany pościeli, w angielskie róże oczywiście), a tam pokazano mi, krok po kroku, jak mebelek niewielki odnowić.
Warto, naprawdę warto choć od czasu do czasu odwiedzać te blogowe salony i saloniki, aby z pierwszej ręki brać wiedzę o działaniu wspólczesnej Polki, od studentki, po damę na emeryturze.
I, że też im wszystkim, to znaczy przekupkom, się chce! Bo gdyby nie nasze koty (to dla nich działam), nawet palcem w bucie bym nie kiwnęła. Tak, tak.
Ależ trafiłas z tym zapisem! Bo ja latam po domu i szukam rzeczy na pchle targi wszelakie.Stos kubeczków ukochanych sobie pójdzie w świat - a wszystko nie tyle dla chleba, panie, co dla żwirku i puszeczek na przykład:-) Koty cudne, a mój Puszek też ma taką czarną czapeczkę na uszach:-)
OdpowiedzUsuńOri, to rozumiem, że Twoje zwierzaki także żadnego "gotowanego" (czyt. ludzkiego) nie jedzą? No, chyba, że to kurczątko pieczone? A jeszcze lepiej filety surowe, tylko świeżutkie żeby były, bo wczorajszych nie tkną!
OdpowiedzUsuńA propos żwirku; najtańszy jaki ostatnio w supermarkecie znalazłam: 13 biletów NBP za 5 litrów! Czyli, na dobrą sprawę, jeden zapas do jednej kuwety.
Więc działajmy na Pchlich, i to jak piszesz - wszelkich. Tym bardziej, że różności zbędne po domach się zwyczajnie poniewierają.
Moje koteńki uwielbiają wszelkie ludzkie, czyli gotowane - czytaj kurczaczki;-) i wątróbki, ale nie gotuje stale, bo za drogo i sił brakuje. A dziesiąty kotek wąłśnie zawitał w nasze progi:-)
OdpowiedzUsuńTen żwirek chyba też znam. A może masz jakieś sprawdzone patenty - sklepy, firmy i mogłabyś mi podpowiedzieć? Rozumiesz, że przy takiej gromadce nie jest lekko. Odezwałabys się na maila, żeby tutaj wszystkich nie zanudzać?;-)
Ori, bardzo chętnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ori!
OdpowiedzUsuńwcale nie zanudzasz
piszcie tu
bo wtedy mam co czytać;-)
a ja mam tak mało czasu na wszystko...ech!
pozdrowionka dla Was
całuski
Donata, rozumiem, że część całusków mogę sobie wziąć.
OdpowiedzUsuńO czasie nawet mi nie wspominaj, bo ja także cierpię na chroniczny jego brak (z wiekiem, niestety).
Pozdrowienia dla Ciebie i piesów
Ja również czytam z zainteresowaniem. Bardzo podoba mi się ta pasja, którą zarażacie kolejne osoby.Póki co mam kłopot,ściślej kłopoty ma mój kot Cygan - zapalenie pęcherza, "wyciskane" siusianie,antybiotyki codzienne wizyty u lekarza...ech
OdpowiedzUsuńJest już troszkę lepiej, mam nadzieję, że za parę dni będzie zdrowy.
Pozdrawiam cieplutko:))
Jolu, to przykre, tym bardziej, że zwierzę cierpi w milczeniu, i trudne, bo przecież nie powie, co mu jest.
OdpowiedzUsuńJeśli masz zaufanie do swojego weterynarza (a dobry - to rzadkość, niestety), to w porządku. Najważniejsze to prawidłowa diagnoza.
Chyba powinnaś podawać Cyganowi teraz profilaktycznie karmę przewidzianą na tego typu schorzenia, np. Royal Canin /Mature. Myślę, że wet Ci o tym powiedział?
Uściski dla Cygana
Kto by pomyślał, że taka miła osoba bywa także złośliwa?! I to wobec niewinnej Ori, która przynajmniej na blogu coś miłego o sobie przeczyta, bo otoczenie i rodzina jej bynajmniej nie rozpieszcza! A co do chwalenia, to jest piekne ludowe przysłowie: "Matko chwalą nas:wy mnie, a ja was";-)Żelazko na duszę kiedyś sobie sprawię na pewno.
OdpowiedzUsuńDonatko, jeśli lubisz słowo czytano-pisane, to też zapraszam na maila! Pozdrowienia gorące
Zaglądałam kiedyś, zaglądałam. :)
OdpowiedzUsuńAle właśnie - czasu brak, ciągle w locie, mimo że dziecko i koty "na wczasach".
A żwirek, compakt ten na H? Bywa i tańszy np. na allegro albo w czasie promocji w markecie. Do tego puder i wydajność wzrasta. :)
Ori
OdpowiedzUsuńnajlepiej wolę skype;-)
nie Jolu? lubimy pogadać i nie tylko o zwierzątkach;-)
a o zwierzątkach nie ma końca rozmów;-)
buziaki dla wszystkich
pewnie wystarczy;-)
Oj, ciężko mi dzisiaj pisać o zwierzątkach. Nie mam już swojego ukochanego Cyganka.Bardzo się męczył, miał masę okropnych kamieni w pęcherzu - lekarz je pokazał na USG.Po prostu mi smutno i już.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko mimo wszystko:))
Droga Jolu!
OdpowiedzUsuńGdybym napisała, że znam ten ból po stracie ukochanego zwierzątka, to by nie było prawdą: każdy z nas inaczej to przeżywa i inaczej ze swoją męką się uporać musi.
Wiem, że żadne słowa pocieszenia tu nie pomogą. Cyganek był przecież kotem wyjątkowym, tak jak wyjatkowe było Twoje do niego przywiązanie.
Niech będzie szczęśliwy tam, gdzie jest teraz.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie Jolu.