Medytacja – dobra rzecz. Medytować można według różnych szkół czy wzorców. Zwykle kojarzymy ją z dalekowschodnimi religiami czy systemami filozoficznymi.
Ale nie tak dawno przeczytałam, w Sieci zresztą, dwie bardzo, moim zdaniem ciekawe pozycje*, autorstwa Jose Silvy, amerykańskiego odkrywcy oryginalnego sposobu osiągania stanu medytacji dynamicznej.
Otóż stan ten pozwala naszemu umysłowi na niemal nieograniczone sterowanie naszym życiem, zdrowiem, samopoczuciem, ba, pozwala nawet programować nasze sny.
Zapaliłam się do pomysłu wyćwiczenia się w takiej medytacji, tym bardziej, że pomagać można nie tylko sobie, ale i innym osobom, na przykład w ich problemach zdrowotnych, nawet na odległość.
Co zrobić, aby osiągać tak pożądaną przecież przez każdego równowagę wewnętrzną? Najprościej jest zapisać się na kurs Samokontroli umysłu. Jeśli nie jest to możliwe, można podjąć samodzielne ćwiczenia.
Polegają one na umiejętności wprowadzania się w stan alfa (albo theta, ale to już wyższa szkoła jazdy), charakteryzujący się niską częstotliwością fal mózgowych (między 7 – 14 Hz). Nasz zwykły stan czuwania i działania to stan beta, z częstotliwością fal od 14 Hz wzwyż.
Stan alfa, utożsamiany fizycznie z fazą zasypiania albo rozbudzania, pozwala na silny kontakt z własnym wnętrzem, eliminowanie zmartwień, łatwiejsze rozwiązywanie problemów życiowych, rugowanie złych uczuć i niedobrych myśli.
Ale głównie umożliwia on uruchamianie własnego „ekranu wyobraźni”, na którym możemy projektować pożądane w naszym życiu wydarzenia. I po pewnym czasie dochodzimy do tego, że te projekcje stają się realne w niewiarygodnie dużym procencie przypadków.
Ćwiczenia są bardzo proste, jednak wymagają systematyczności i pewnej dyscypliny: przez 10 dni , co rano, z zamkniętymi oczami, wygodnie usadowieni, najlepiej jeszcze leżąc w łóżku, po prostu liczymy wspak. Bardzo powoli, z częstotliwością co 2 sekundy. Staramy się całkowicie koncentrować na tym liczeniu, odsuwając na bok wszystkie inne myśli. Najpierw od 100 do 1. Przez kolejne 10 dni od 50 do 1. Następnie od 25 do 1. Potem przez 10 dni odliczamy do 10 do 1. A ostatnie 10 dni to liczenie od 5 do 1.
Każdą taką medytację kończymy odliczaniem od 1 do 5: raz, dwa, trzy, kiedy powiem pięć, otworzę oczy, będę całkiem przebudzona, poczuję się świetnie, dużo lepiej, niż poprzednio, cztery, pięć.
Teraz już potrafimy „na zawołanie” osiągać stan alfa, potrzebny do głębokiego sterowania własnym umysłem, panowania nad swoją podświadomością i nadświadomością.
Równolegle uczymy się wywoływania na naszym ekranie wyobraźni zamierzonych skutków: wyobrażamy sobie ekran, jak w kinie, i na nim umieszczamy przedmioty, osoby i zdarzenia. Najpierw rzeczy proste, np. owoc, jabłko czy pomarańczę, w kolorach, w 3D, z wyraźnym każdym, najdrobniejszym szczegółem. Stopniowo wprowadzamy na ekran ludzi i scenariusze. Oczywiście takie, których oczekujemy, i chcemy aby się w najbliższej przyszłości wydarzyły.
Można to łatwiej wytłumaczyć na przykładzie osoby zamierzającej stracić zbędne kilogramy.
Najpierw formułujemy pragnienie: chcę schudnąć 10 kilogramów. Odszukujemy swoje fotografie sprzed tych 10 kilo. Zachwycamy się, jak fajnie wyglądałyśmy. Następnie budzimy w sobie wiarę, że z łatwością możemy to osiągnąć. Na ekranie umieszczamy swój obraz w obecnym stanie. Przesuwamy go łagodnie w prawo, a z lewej wprowadzamy sobie taką, jaką chciałybyśmy być. Kontemplujemy tę postać , wyobrażamy sobie jak śliczne będziemy, jak cudownie będą nam smakowały te sałaty i marchewki, które będą odtąd podstawą naszego menu.
I pozostaje nam już tylko oczekiwanie na rezultaty.
Oczyma wyobraźni widzimy zachwycone spojrzenia bliskich i znajomych, cieszymy się swoją przyszłą, świetną sylwetką, gładką skórą bez jednej fałdki, widzimy siebie w bikini na plaży, i tak dalej.
Ćwiczymy ten obraz codziennie, co najmniej dwukrotnie, a najlepiej wielokrotnie. Nie mamy wtedy czasu na zaglądanie do lodówki czy próbowanie nowego przepisu.
Bardzo zachęcająco, wręcz rewelacyjnie wygląda też możliwość nabycia umiejętności samouzdrawiania, poczynając od błahych przypadków skaleczenia i natychmiastowego zatrzymania krwawienia oraz usunięcia bólu, do samoleczenia poważnych schorzeń, nawet chronicznych.
Oczywiście o ile nie wytrwamy w systematycznym kształceniu umiejętności własnego umysłu według tej metody to i tak skorzystamy wiele na samym procesie medytacji. Ona nas odpręża. Uspakaja. Wycisza. Pozwala zobaczyć sprawy i rzeczy we właściwych proporcjach. A to już jest wartość w dzisiejszym zwariowanym świecie.
Wiara Jose Silvy w moc ludzkiego umysłu to też przekonanie, że możemy się z własną świadomością kontaktować za pomocą słów. Cóż więc nam szkodzi powtarzać sobie przy każdej możliwej okazji, i bez okazji:
Moje ciało i umysł są zawsze w doskonałym zdrowiu.
Przecież to nic trudnego, aby w to zdanie uwierzyć. A myśli stale powtarzane stają się podobno faktami.
*
W każdym razie polecam te lektury, bo sama bardzo wierzę w ogromne możliwości naszego umysłu, których nadal nie potrafimy należycie wykorzystywać.No, chyba że jesteśmy geniuszami.
Kochana !
OdpowiedzUsuńNie znamy się ale znam osobiście i blisko kobietę, która w ramach porad u psychologa została poczęstowana tą właśnie "metodą". Nie wiedziała w co została wpakowana. Po kilku miesiącach wylądowała w psychiatryku, z groźbą utracenia praw rodzicielskich i w ogromnym przerażeniu na widok spadających z półki książek o których myślała, czy "słysząc myśli" osób z którymi się spotykała. Oczywiście pojawiła się teza iż choruje na schizofrenię ;) U psychologa znalazła się tylko dlatego, że szukała sposobu, aby być bardziej pewną siebie i atrakcyjniejszą dla męża ;) Dziś powiedziała by Ci,żebyś poszukała lepszej rozrywki bądź gdzie indziej wzmocnienia wewnętrznego.Pseudo psycholodzy i wydawcy takich książek robią ogromne spustoszenie w psychice i "duszy" zarabiając krocie. Powiedziała by Ci, że to nic innego ale dosłownie i wprost szatański instrument. Wie co mówi, leczenie (szpitalne i późniejsze w domu) psychiatryczne nie pomogło jej, a raczej spowodowało otępienie, wewnętrzną dezintegrację, otyłość. Dopiero trafiając za sprawą bliskich do egzorcysty, zaczęła proces właściwego zdrowienia, który kontynuuje do dziś. To już jakieś 10 lat. Jeśli jeszcze możesz to porzuć te książki i jak najszybciej zapomnij, albo idź do kogoś z dystansowanego, kto Ci pomoże. Przykro mi gdy czytam o tej "metodzie". Życzę zdrowia i pozdrawiam !Aga
Ojojoj!!!Wygląda na to, że włożyłas kij w mrowisko, Ma.ol.su:)
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, nie przypuszczałam, że można się wytrenować w medytowaniu. Do tej pory uważałam, że ja po prostu nie potrafię i już, i nic tego nie zmieni, bo mi myśli na bok uciekają, hehehehe.
Pozdrawiam cieplutko:)
Ago! Jeżeli ta nieszczęsna osoba, o której piszesz,została wpędzona w chorobę przez psychologa, a uzdrowiona przez egzorcystę, to oczywiście jest to przypadek zdumiewający, i wielkie brawa dla egzorcysty.
OdpowiedzUsuńNie sądzę, aby liczenie wspak albo wyobrażanie sobie pożądanych sytuacji życiowych mogło kogokolwiek do "psychiatryka" doprowadzić, no, chyba że już wcześniej był psychicznie ciężko chory.
Mnie osobiście medytacja wg Silvy nie pozbawiła ani pewności siebie, ani atrakcyjności (dla męża). A wymierna korzyść ze stosowania ekranu wyobraźni jest taka, że już kilka razy zdobyłam miejsce parkingowe w zatłoczonym centrum:)
Dzięki za Twoje propozycje, ale...
Apage, Satanas!
"Moje ciało i umysł są zawsze w doskonałym zdrowiu" - czego i Tobie szczerze życzę.
deZeal, pewnie, że moim celem nie było wkładanie kija w mrowisko, choć podobno mrówki na reumatyzm są wręcz zbawienne. Chciałam tylko zwrócić uwagę, że istnieją dużo łatwiejsze sposoby poprawy zdrowia za pomocą medytacji, niż na przykład yoga.
OdpowiedzUsuńA to Twoje "uciekanie myśli" to właśnie jest stan każdego rozpoczynającego medytację.
Z czasem nabywa się umiejętności zapanowania nad swoim umysłem. Większego lub mniejszego, rzecz jasna:)
"Moje ciało i umysł są zawsze w doskonałym zdrowiu" - warto sobie powtarzać, nawet jak się nie medytuje, nie sądzisz?
Witaj ponownie :)
OdpowiedzUsuńMetoda wg Silvy nie jest bezpieczna, bo nie opiera się na "liczeniu wspak albo wyobrażaniu sobie pożądanych sytuacji życiowych ". To co zacytowałam z twojej wypowiedzi jest normalne, ale nie stanowi celu. Pomyśl o dziecku. Gdy zobaczy lizaka, jest gotowe oddalić się od domu z obcą osobą. Przynajmniej czasami tak bywa.
Podobnie zachowujesz się mówiąc, że przyjemnie jest "trenować" metodę Silvy, bo okazuje się łatwiejsza niż inna metoda. To nie jest argument.
Kobieta o której pisałam, czuła się nie atrakcyjna dla męża przed pójściem do psychologa. Podejrzewała u siebie depresję. Metoda wg Silvy stosowana przez tego "lekarza" w jej przypadku okazała wystarczająco swoje podłe możliwości. Kobieta ta, była zawsze prostolinijna, ufna i nie szukała nigdy modnych metod na własną rękę. Niestety trafiła pod opiekę (płatną)pseudo psychologa.
Piszę to tylko po to, abyś może zastanowiła się, czy inne fajne babki które do Ciebie zaglądają:) nad tym co się mogło takiego stać i jak to możliwe,że przeciętna kobitka z powszechnymi problemami musiała tak słono zapłacić za poddanie się 'silvie'. Do mnie ta jej historia przemawia, bo ją znam i byłam świadkiem. Dodatkowo, nie można nie brać pod uwagę faktu, że dopiero wypędzenie złych duchów przez egzorcystę zapoczątkował powrót do normalnego stanu psychicznego i duchowego. Piszesz o dobrym zdrowiu cielesnym, psychicznym, ale ja dorzucę jeszcze dobrą kondycję duchową. Wszystkim nam, babkom, jej również potrzeba.
Pozdrawiam i zamykam już z mojej strony temat. Czeka mnie podróż.
Aga
Miło do Ciebie wpaść:) Dzisiaj się uśmiałam jak norka z tych obrządków Woodu:)
OdpowiedzUsuńTo liczenie stosują też Ci co pomagają w rzucaniu nałogów, leczeniu nerwic i faktycznie mamią Ci świadomość wpływając na podświadomość. Byłam raz i wiem jak mi mózg przeprał :) Tydzień czasu minął zanim mi papieros znowu smakował:)
Trzymam kciuki i może zdradzisz na co to ? Na atrakcyjność, tuszę czy zdrowie ? ;)
A, i dziękuję za odwiedziny. Miałam Ci odpisać, ale jakoś mi umskło... schody jak schody, dom jak dom, znam tu takie większe choć i mój do małych nie należy, ale wiejski na wskroś. Dworek z niego raczej dupny, bo nie spotkałam się z dworkiem stojącym bokiem do ulicy i z przyklejoną stajnią sąsiada. Może moja wina, bo nie umiem zdjęć robić. Ale, jakby dało radę z tego dworek zrobić to ja ręce obie w górę wyciągam:) Byłoby super:) Jakbym chciała chatę z bali - osiadłabym w górach:)
Lambi! Tydzień, zanim Ci papieros znowu posmakował?! To znaczy jednak zadziałało.
OdpowiedzUsuńA to Ty palisz?? Paskudna.
Twoje zdjęcia muszą jakieś super być, skoro przekonały mnie, że dwór to, i nie przy ulicy wiejskiej, ale w starym parku posadowiony.
Osobiście marzę o chacie z bali, pięknej i obszernej, na jakiejś połoninie.
Ja nie będę kija w mrowisko wkładała. Niestety, jestem psychologiem, do tego bardzo daleko mi do wszelkich szamańskich metod.
OdpowiedzUsuńPrzestrzegam bardzo ambitnych i starannych w wykonywaniu różnych tego typu poczynań.Może od tych metod nie schudniemy ale możemy na pewno zachwiać swoją równowagę psychiczną.
Odradzam zdecydowanie.
Pozdrawiam bardzo serdecznie:))
Jolu, a Ty znasz metodę Silvy, czy po prostu jako psycholog zdecydowanie ją odrzucasz bo 'szamańska'?
OdpowiedzUsuńP.S. Coś mi się pomyliło, myślałam, że jesteś matematykiem?
jestem po silvie i i nietrafiłam do psychiatryka.
OdpowiedzUsuńprzeszłam kurs jeszcze jako młoda dziewczyna .znalazłam się w grupie Andrzeja Wójcikiewicza który swego czasu był trenerem reprezentecji polski w piłce nożnej . Tę metode z powowodzeniem na piłkarzach.Tez nikt z nich niewylądował u psychiatryka.
a przywieżli brąz z mistrzostw w Korei
Mam przeczucie że lekarz zasosował hipnoze a nie Silve .
Metody Silvy nie ma w Kanonie
Leczenia psychologicznego.
Jeżeli koleżanka Ady jest pewna ża to była Silva method czemu nie poszla do sądu o doszkodowanie?
Miała do tego pełne prawo.
Ago, fajnie, że się odezwałaś;dałaś świadectwo, że metoda Silvy to nie szkodzenie komukolwiek, ale przeciwnie, podpowiadanie jak sprawniej posługiwać się można własnym umysłem.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, że w Polsce kilkadziesiąt tysięcy osób ukończyło taki kurs. I cała masa ludzi (ja także) samodzielnie usiłuje z tą metodą się zapoznać.
A kto ma jakiekolwiek wątpliwości, obawiając się wrogiej manipulacji, to cóż - przecież nie ma przymusu w wyborach lektur.
Pozdrawiam Cię
Ja tam w to wszystko nie wierzę. :)
OdpowiedzUsuńZwykle do wszelkich "cudownych" metod samodoskonalenia podchodzę z nieufnością, obawiam się manipulacji, prania mózgu... i na końcu zawsze zadaję sobie pytanie - kto ma na tym skorzystać?
Tak, nie pomyliło Ci się Kochana.
OdpowiedzUsuńNajpierw skończyłam matematykę, potem psychologię dorabiałam.
Dwa w jednym zatem.
Jeśli mam być szczera - a nie mam powodu się wymądrzać, to nie zagłębiałam się w temat. Odrzucam te teorie.Myślę, że dobry psycholog bardziej pomoże niż szaman. Chociaż...wiara podobno czynić cuda potrafi.Czasami jest tak, że jak człowiek bardzo w coś wierzy, to siłą własnego umysłu potrafi odmienić swój los. Ja w to wierzę, tzn. w tę siłę woli.
Natomiast wiem, że za duże zaangażowanie się w duchowe przemiany może przynieść szkodę.
Moje zdanie jest takie: można sobie pozwolić na eksperymenty, ale trzeba się pilnować, żeby nie doprowadzić się do stanów niekontrolowanych. Jest to moje prywatne zdanie, nie porada lekarska.
Błękitna, ale zdanie: "Moje ciało i umysł są zawsze w doskonałym zdrowiu", raczej trudno do tych piorących mózg zaklasyfikować:) to może powtarzajmy je sobie, co?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię
Oho, Jolu!
OdpowiedzUsuńTo w razie czego do Ciebie, na kanapkę!