15 marca 2022

Ciocia Lusia mieszka w Charkowie

                                                             Ciocia Lusia ze swoją Lindą



 Nasza jedyna krewna, ciocia Lusia, mieszka w Charkowie. W tym roku, w listopadzie skończy 99 lat.
 I rozpocznie setny rok życia. Teraz obchodzenie tego pięknego jubileuszu jest katastrofalnie zagrożone

 przez bandycką napaść sąsiedniego państwa, które chce odebrać Ukrainie wszystko, co naród uważa za najcenniejsze, czyli wolność, narodowość, samostanowienie. Czyli po prostu istnienie.


Lusia była naprawdę szczęśliwa do 8 roku swego życia. Z rodzicami i braćmi żyła w spokojnym, pięknym miejscu zachodniej Ukrainy, mimo, że już wówczas bolszewicy pozbawili jej rodzinę ziemi, którą uprawiała.
A w latach 30. XX w. najkrwawszy z nich skazał miliony ludzi tej Ziemi na śmierć okrutną z powodu  terroru i głodu.  
To wtedy mała dziewczynka z jasnymi warkoczykami poszła za rękę ze swoim starszym bratem do stolicy, którą był wówczas Charków. Poszli pieszo, no bo jak? w nadziei, że tam chleb będzie.  Różnie bywało, głównie ciężko i bardzo ciężko; tu więcej
Wiosną 1941 roku Lusia skończyła szkołę medyczną i od razu, w czerwcu,  została powołana do armii, do wojskowego szpitala. Wojowała do maja 1945 roku i przez kolejne 2 lata pracowała przymusowo w tym szpitalu, przekształconym teraz na zakaźny.

Później przyszły lepsze czasy, chociaż nie świetlane. W każdym razie doczekała się WOLNEJ UKRAINY.
Swoje dorosłe życie rozpoczynała w czasie okrutnej wojny. I ostatni etap życia (oby była z nami jak najdłużej) dopada Lusię znów w trakcie barbarzyńskiej wojny. Czy to ironia pojedynczego ludzkiego losu, czy to po prostu fatum ludzkości? Nie wiadomo, czy pytać, czy stwierdzać.
                                             
                                                                CHWAŁA UKRAINIE
                                                                 Слава Україні

Fotoreportaż POLITYKI z wojennego Charkowa - czytam, patrzę i płaczę.

2 komentarze:

  1. Jak się ma Ciocia Lusia?
    Trzymamy za Nią mocno kciuki, ja i Zosia. Pamiętasz nas jeszcze, Małgosiu? 😊
    Uściski, spokojnych Świąt🐣
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Ago i Zosiu, no co za pytanie?!
    Wam także dobrych świąt życzę. Szkoda, że
    świat blogowy się skończył, przynajmniej ten, w którym sama uczestniczyłam:(

    Lusia nasza droga trzyma się dzielnie. Ale my przeżywamy traumę; nie
    możemy przecież stamtąd Cioci zabrać, bo jak, 99-latkę?

    Pozdrawiam bardzo serdecznie, Ago. Zosia już pewnie panna prawie dorosła?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)