Ten kloszard, kocur Leon nie pokazuje się u nas od 3 tygodni. Chyba znalazł jakieś miejsce, w którym go karmią, jakiś dom (oby znów nie okazał się przechodni), bo w innym przypadku kategorycznie, jak to on potrafi, upomniałby się o jedzenie.
Ale jego miseczka, stojąca pod doniczką z jałowcem, przy piwnicznym oknie, nie jest bezużyteczna. Chętnie zagląda do niej inny zwierzaczek. Widać go nieczęsto, jako że stworzenie to na żer wychodzi nocą, a za dnia śpi w swoich kryjówkach.
Jeż Kubuś, bo o nim mowa, czuje się w naszym zarośniętym ogródku widać bardzo dobrze, gdyż jest tu od lat.
Prawdę mówiąc nie wiemy, czy to wciąż ten sam jeż, no bo po czym można byłoby odróżnić Kubusia, po nocy, od innych jeży?
Mąż odkrył go po naszym tu przyjeździe, całkiem przypadkowo, przy porządkowaniu ogrodu. Jeżyk spał spokojnie pod jakimiś szczątkami drewnianych sprzętów, gdzie urządził sobie całkiem przytulne mieszkanko. Zebrał w nim różne badylki i masę suchych liści. Ponieważ śmietnik ten trzeba było uprzątnąć, przy okazji „rozbiórce” poddano również lokum jeża.
Zbudowaliśmy mu w tym miejscu domek, taki ziemno-ceglany, niestety jeż go nie zaakceptował i gdzieś się wyprowadził. Ale po pewnym czasie znów się pojawił, i zamieszkał. Nawet zaczęliśmy mu zostawiać kocie jedzenie. Jednak okazało się, że zapach zwabiał te paskudne „gołe” ślimaki, których masa pojawia się każdego roku. Włażą całe do miski z jedzeniem i rozpoczynają ucztę. Więc nie dosyć, że zżerają wszystko, co tylko można w ogrodzie, to jeszcze tuczą się na kocich konserwach.
Ślimole są w dodatku tak bezczelne, że do miski wystawionej dla kotów na ganku potrafią się bardzo sprawnie doczołgać? a w każdym razie doślimaczyć, po kilku schodach, nie będących dla nich żadną przeszkodą, i robią to wcale nie w "ślimaczym" tempie.
Nasze koty, podobnie jak ja, okropnie brzydzą się ślimaków i nie tkną jedzenia, w którym one wcześniej się pasły. Ale jeżowi to zupełnie nie przeszkadza, tym bardziej, że sam się nimi żywi, choć nie wiem z całą pewnością, czy także tym akurat gatunkiem.
Koty jeżowi wcale nie zawadzają, zauważyłam zresztą, że z pewnym respektem go omijają; nic dziwnego – bliskie spotkanie z pięcioma tysiącami ostrych igieł,
jakie Kubuś na sobie nosi z pewnością nie byłoby dla kota miłe.
Kubuś zjawia się późnym wieczorem, na wołanie –kici, kici. No, bo jak wołać jeża?
Dostaje swoją porcję, spokojnie pałaszuje, a kiedy się nasyci, odchodzi. Wcale się nie boi, a wczoraj nawet pozwolił się sfotografować.
Bazyl i starsze kocury z pewnym zainteresowaniem przyglądają się jedzącemu jeżowi, znają go, bo przecież nie raz spotykają się w Kubusiem, i to nie tylko we własnym ogródku. Jeże przemierzają dosyć spore obszary w poszukiwaniu odpowiadającego im pożywienia, to znaczy dżdżownic, ślimaków, owadów, jaj i piskląt ptasich, a kiedy nie ma dań mięsnych, nie pogardzą i jarskimi, ale to tylko w ostateczności. Tak, że jeża niosącego jabłko na grzbiecie możemy spokojnie wśród kart bajek pozostawić.
Oprócz jedzonka celem wypraw jeża są również poszukiwania damy serca. Co prawda nie udało mi się dotąd zobaczyć jeżowych dzieci, ale że są, to pewne. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam zaloty zakochanych jeży w starym maliniaku, to chrumkanie, sapanie, mlaskanie, pochrząkiwanie, trzaskanie gałązek i tupanie, przekonana byłam, że to jakiś człowiek zakradł się po nocy i grasuje w naszym ogrodzie.
Jeże oświetlone snopem światła z latarki, były sobą tak zajęte, że nawet nas nie zauważyły. Co to znaczy prawdziwa miłość!
W ciągu wiosny i lata nie dokarmiamy Kubusia systematycznie, ale już teraz codziennie dostaje pełną kocią miskę. Musi być w dobrej kondycji, która pomoże mu przetrwać zimę, a do tego lada tydzień zacznie się sposobić. Aby przyszłą wiosną znów mógł cieszyć się życiem, a my jego obecnością. Nawet jeśli rzadko go widujemy, to przecież wiemy, że on jest, ma swoje sprawy, i że tak jak my, stara się co dzień o szczęśliwe i długie istnienie.
Jeże mają w sobie coś, co wyzwala pozytywne uczucia. A taka rodzinka tuptająca wieczorową porą, to rozkosz dla oczu.
OdpowiedzUsuńDodatkowo znające jeszcze poezję Leśmiana, hihihi.
Do nas jeże też zaglądają, niestety zawsze usłyszy je pies, a jakże! jamnik zawzięty, co żywemu nie przepuści (żywej myszy czy nornikowi - w końcu z kotami chowany ;)). Szczeka, warczy, kopie wokół jeża (kiedyś rozkopała koło o średnicy ok. 2m), aż trzeba ją zabrać, zamknąć w domu i czekać aż tuptuś sobie pójdzie. Krzywdzić nie skrzywdzi, ale po co stresować jeża, przecież też lubimy jak do nas zagląda. :)
Mimo, że jest tak chłodno, "nasz" jeżyk jeszcze spać nie poszedł. Wczoraj się znów w nocy pokazał. Sadełko sobie na zimę zawiązuje.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak Wasza jamniczka stosunki swoje z kotami układa? Wiem, że jamniki bojowe są bardzo i odważne do przesady.