17 lutego 2013

Światowy Dzień Kota



                                                                         Filip duży


                                                               Filipuś sześciotygodniowy



                                                               Filipeczek czternastodniowy


Filipek, ten mały szatan,  o godzinie 4:10 zrobił mi  pobudkę. Nie, nie dlatego, że dziś obchodzimy Dzień Kota. Wiedział przecież dobrze, że jestem przeciwna takim obchodom z tego prostego względu, że nasze koty swój dzień to w tym domu ustawicznie mają.

Po prostu większość wczorajszego dnia przekimał na parapecie w salonie. Wyrzucił stamtąd Felę, swoją mamę, z którą w ogóle się nie liczy. Bo to Fela od początku zimy na parapecie stanowisko sobie obrała; tam ma swoją kołderkę, spod spodu ciepełko od kaloryfera, widok na to, co dzieje się w w domu, a głównie w ogródku od frontu,  no i na ulicy.

Za dużo to tam się nie dzieje, bo to uliczka maleńka i spokojna, ale czasem można zaobserwować jakieś kocury szalejące, psy biegające samopas, nielicznych przechodniów, dzieci wracające ze szkoły i patykami po sztachetach rąbiące, z czego odgłosy są, jak nie przymierzając, z maszynowego karabinu. Nasz płot biały i plastikowy, więc - nie cierpię bachorów:)

A Filipek, najmniejszy nasz zwierzak; futerko liche, ogonek cieniutki, charakterek drański, włóczykij i morderca, z wielką lubością parę godzin w tym śniegu, już się roztapiającym, brodził.
Wrócił około jedenastej, mokrusieńki, wygłodniały, w dodatku udawał, że się bardzo boi ostrych wymówek z mojej strony,  bo na wielokrotne wołania zupełnie nie reagował, mimo, że był w zasięgu głosu.
Podczas śniadania skarżyłam się mężowi, że jestem wykończona, niedospana i w ogóle przemęczona tym wielokrotnym wstawaniem, schodzeniem i wołaniem małego diabła.
Mój szanowny małżonek wcale nie zamierzał się przejąć i skwitował krótko; ‘bo głupia jesteś’.
Naturalnie przestałam się do niego odzywać.

Teraz cała zgraja śpi. Brzuchy pełne. Do swoich misek z 'winstonami' dostały resztę rybek wczoraj otworzonych. Ryby były w tomacie. Nie, nie skumbrie. Śledzie :)






 

6 komentarzy:

  1. Piękny ten Filippo, ale straszny gagatek... żeby takiego psikusa wywinąć:) I żeby z matką rodzoną się nie liczyć - skandal! Ale i tak mu życzę wszystkiego dobrego, podobnie jak szanownej Feli:)
    A Tobie życzę wytrwałości:)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile ja się na te moje łobuzy naklnę to tylko one wiedzą. A, że pobudka za wcześnie, a, że na dworze zimno a one nie chcą wracać... Szkoda słów... Ale też nikt tak nie mruczy i nikt tak się nie tuli jak one:))) Całusy dla Twoich małych potworów:*

    OdpowiedzUsuń
  3. uroczy Filipeczek ...
    dawno nie pokazywałaś swoich kociaków... ile jest ich teraz ?
    głaski dla wszystkich ... no oprócz Pańci... hihi
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Żebym nie upewniła się, że to nie ja pisałam, to byłoby pewne, że to o mnie jest i moim mężu. Tyle, że kot mój w liczbie jedna sztuka wychodzi na świat zwany loggią i zamknięty dookoła. Za to fochy strzela równo w zależności od tego, co akurat mu się nie spodoba. Potem ja z mężem się dochodzimy, bo on zarzuca mi, że mam wyjątkowo niewychowanego kota, a ja na to, że uwielbiam niewychowane koty i żeby się ode mnie i od mojego niewychowanego odkrochmalił. Po czym mój mały zdrajca idzie do męża i włazi na niego, żeby wspomniany pn wziął kotka na ręce i poprzytulał trochę. Jest w tym niezła komedia, którą kończy dumnie drugi właściciel kota (czytaj małżonek) udowadniając mi wyższość Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy jak mawiał Jan Tadeusz Stanisławski.
    I to by było na tyle - powtarzam za klasykiem i pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
    Aha, zapraszam Cię Małgosiu na blog mojego kota Teo.
    Podpisałam się linkiem do bloga mojego kota.
    P.S. Do czego to doszło, że mój kot ma swój własny blog !!!
    Buziaki:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. W SUMIE TO TAK MIŁO POMYŚLEĆ,ŻE NIE TYLKO U MNIE W DOMU ...DOM WARIATÓW:))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja to myślę, że mojego domu to inaczej nazwać nie można, to istny DOM WARIATÓW. I do końca nie wiem, czy chodzi tylko o kota?????
    Pozdrawiam bardzo cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)