Dunia, nasza droga starucha
Prosiłam wszystkich możliwych bogów, zwracałam się do swojego anioła (Joasia mi podpowiedziała) i składałam obietnice, że lepsza będę. Żeby tylko Dunia do domu, do nas wróciła. Ostatnia z rodu małpiaciego.
I wróciła, piątego dnia od zniknięcia. Wypada mi teraz tylko usilnie pracować nad własnym samodoskonaleniem;)
Dzięki, moje piękne, miłe Dziewczyny za słowa wsparcia i podtrzymywanie naszej nadziei!
|
Co za cudowna wiadomość. Aż mi łza stanęła w oczach.
OdpowiedzUsuńGdyby tak Kajtuś...
ale ulga:))))))))cudowna wiadomość!!!!!!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ja się cieszę, że Dunia wróciła, choć "trzepanie" zakurzonego futerka by się przydało bo minka mało skruszona na zdjęciu ;)
OdpowiedzUsuńI stało się tak jak się stać powinno:)))) Cieszę się OGROMNIE:))) Całusy dla kociej panny:)
OdpowiedzUsuńDopiero przeczytałam, bo nawet nie mam kiedy włączyć kompa, a co dopiero blogi...
OdpowiedzUsuńJak Ona się teraz generalnie czuje?
moja Krówcia też wróciła ;)
OdpowiedzUsuńu
Gosianko, przeczytałam kiedyś taką historię:
OdpowiedzUsuńUkochana kotka pewnej pani codziennie wychodziła do ogródka przed domem. Przed nocą pani wołała ją do domu. Pewnego dnia kotka na wołanie nie odpowiedziała. Nie było jej w ogrodzie. Poszukiwania nie przyniosły rezultatów. Kamień w wodę.
Minęły 3 lata. Pani wychodzi któregoś dnia do ogrodu i... staje jak wryta: Na ścieżce siedzi jej utracona kotka.
Czyli cuda się zdarzają. Jednek. Może i z Kajtusiem.
Przyznam Ci się, że ja dalej czekam na Lolitę, która zaginęła 22 lipca 2013.
Qro, dzięki. Radość to wielka.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia przesyłam
Basiku, przytulanie było, pozwalanie na wszystko; nawet na włażenie do szafy (z tymi pchłami), tak się cieszyłam;)
OdpowiedzUsuńAshko, dzięki. Panna co prawda, ale z dziećmi (dwóką). Niestety, żadnego z nami nie ma już.
OdpowiedzUsuńBethany, Twoje to kanapowce. Nasze wszystkie wychodzące. Niestety, narażone w związku z tym na dziesiątki niebezpieczeństw. Ale są wielce nieszczęśliwe, kiedy zatrzymuję je w domu. Dunia także już w parę godzin po powrocie domagała się wypuszczenia. I poszła. A ja zostałam,z duszą na ramieniu, czy znów nie przepadnie. Ale szybko wróciła.
OdpowiedzUsuńZestresowana jest bardzo, chuda okropnie. Zapchlona. I nie wiem, co jeszcze. Dopiero sie okaże.
Ulu, cieszę się, że Krówcie już we własnym domu, bezpieczna;)
OdpowiedzUsuńMoje koty kiedyś były wychodzące.
OdpowiedzUsuńI jak Dunia?
hihi... no to teraz trzymam Cię za słowo... no wiesz Małgoś... za tym samodoskonaleniem się...
OdpowiedzUsuńkot w domu - szczęście w domu
buźka