Wszystkie małe zwierzątka są bardzo ładne, no może oprócz ślimaków, zwłaszcza tych bez domków, ale małe koty, to po prostu małe dzieła sztuki.
Można w nieskończoność zachwycać się tymi mięciutkimi uszkami, okrąglutkim brzuszkiem, różowymi łapkami, wąsikami, ogonkami, tym niemowlęcym futerkiem, w którym więcej puchu niż na pisklaku.
Mały kot, obojętne co robi i jak się zachowuje, czy śpi, czy dokazuje, czy je, czy ćwiczy z braćmi karate, czy straszy siostry,wydając jakieś groźne pomruki - zawsze jest zachwycający.
A już obserwowanie takiej gromady, jak sześcioro dzieci Feli, które właśnie skończyły pierwszy miesiąc swojego życia, jest lepsze od najlepszego programu telewizyjnego, ciekawsze od przygodowej powieści, bardziej zajmujące od meczu koszykówki. Może dorównuje spotkaniom towarzyskim, oczywiście pod warunkiem, że tematem rozmowy na takim spotkaniu są...koty!
Nie można oczu oderwać od Borysa, który zakłada Filipowi podwójnego nelsona, chociaż marnie jeszcze na nóżkach się utrzymuje. Bazyl z powagą liże futerko, trochę swoje, a trochę myje siostrę Lucky, a końcu zaczynają podgryzać sobie nawzajem ogonki. Z pudła wypada Miłka i chowa się wśród braci, aby za sekundę wziąć któregoś za gardło. I wszystko to odbywa się w zupełnej ciszy. Przecież to jeszcze niemowlaki!
Tylko od czasu do czasu słychać piski, ale kocia mama - Fela dokładnie potrafi je rozróżnić. Wie, który oznacza zadowolenie z zabawy, który jest wołaniem o pomoc, a który mówi: "jestem głodny".
Kociaki rosną, a Fela jakby coraz chudsza. Dzieciaki są żarłoczne okropnie. Od kilku dni dostają kaszkę, od wczoraj mięsko z marchewką, ale nie wszystkie sobie radzą z jedzeniem. Właściwie tylko Miłka od razu wiedziała, co się robi z zawartością miseczki. Dzień później chłeptanie z talerza opanował kot Bazyl. Potem Filip. Reszta niestety, jeszcze takiej umiejętności nie posiadła.
Chociaż, kto wie? Może to jakaś zmowa tej trójki i ostentacyjne dawanie do zrozumienia, że najlepsze jest mleczko mamy.
Jak zwykle zachęcam do obejrzenia kociaków w Galerii Google: http://picasaweb.google.pl/manetka07,
z nadzieją, że kolejna osoba otworzy swoje serce i swój dom dla następnego malucha.
Można w nieskończoność zachwycać się tymi mięciutkimi uszkami, okrąglutkim brzuszkiem, różowymi łapkami, wąsikami, ogonkami, tym niemowlęcym futerkiem, w którym więcej puchu niż na pisklaku.
Mały kot, obojętne co robi i jak się zachowuje, czy śpi, czy dokazuje, czy je, czy ćwiczy z braćmi karate, czy straszy siostry,wydając jakieś groźne pomruki - zawsze jest zachwycający.
A już obserwowanie takiej gromady, jak sześcioro dzieci Feli, które właśnie skończyły pierwszy miesiąc swojego życia, jest lepsze od najlepszego programu telewizyjnego, ciekawsze od przygodowej powieści, bardziej zajmujące od meczu koszykówki. Może dorównuje spotkaniom towarzyskim, oczywiście pod warunkiem, że tematem rozmowy na takim spotkaniu są...koty!
Nie można oczu oderwać od Borysa, który zakłada Filipowi podwójnego nelsona, chociaż marnie jeszcze na nóżkach się utrzymuje. Bazyl z powagą liże futerko, trochę swoje, a trochę myje siostrę Lucky, a końcu zaczynają podgryzać sobie nawzajem ogonki. Z pudła wypada Miłka i chowa się wśród braci, aby za sekundę wziąć któregoś za gardło. I wszystko to odbywa się w zupełnej ciszy. Przecież to jeszcze niemowlaki!
Tylko od czasu do czasu słychać piski, ale kocia mama - Fela dokładnie potrafi je rozróżnić. Wie, który oznacza zadowolenie z zabawy, który jest wołaniem o pomoc, a który mówi: "jestem głodny".
Kociaki rosną, a Fela jakby coraz chudsza. Dzieciaki są żarłoczne okropnie. Od kilku dni dostają kaszkę, od wczoraj mięsko z marchewką, ale nie wszystkie sobie radzą z jedzeniem. Właściwie tylko Miłka od razu wiedziała, co się robi z zawartością miseczki. Dzień później chłeptanie z talerza opanował kot Bazyl. Potem Filip. Reszta niestety, jeszcze takiej umiejętności nie posiadła.
Chociaż, kto wie? Może to jakaś zmowa tej trójki i ostentacyjne dawanie do zrozumienia, że najlepsze jest mleczko mamy.
Jak zwykle zachęcam do obejrzenia kociaków w Galerii Google: http://picasaweb.google.pl/manetka07,
z nadzieją, że kolejna osoba otworzy swoje serce i swój dom dla następnego malucha.
Oj tak... Kocia szajka, szczególnie młodocianych, coś pięknego. Jak na zawołanie pędzi galopem wśród traw, z których widać ledwo uszy, byle prędzej i nic się więcej w danej chwili nie liczy. Jak wszystkie naraz usiłują pomieścić się na jednych kolanach. Eh... Nostalgia. Coś cudownego.
OdpowiedzUsuńBethany, kocia szajka wyrosła; dwójka z nich mieszka do dziś z nami i właśnie obchodziła parę dni temu swoje szóste urodziny:)
OdpowiedzUsuń