Wczoraj okazało się, że zabrakło mi balsamu do włosów. Potem siedziałam, mozolnie je rozczesując, i przy okazji wyrywając całe pęki, i myślałam o tym, że przecież kiedyś majątku się nie wydawało, jak teraz na szampony, balsamy, odżywki, toniki, kremy do twarzy, do ciała, do rąk, do stóp, zmywacze, serum, nawilżacze, lakiery, pianki, żele, maseczki, dezodoranty i temu podobne. Lista jest długa, a producenci i sprzedawcy kosmetyków, mimo światowego kryzysu mają się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Dlaczego?
Nigdy nie zapomnę relacji pewnej mojej znajomej, p.A opowiadającej o innej, wspólnej znajomej, p.B: Pani B do pani A - pożycz mi 50,-zł bo lodówka pusta, nie mam za co zakupów zrobić. Pani A - proszę bardzo, ja też idę na zakupy, chodźmy razem. Nazajutrz pani A opowiada: Z tych pożyczonych pieniędzy B kupiła za 40,- zł emalię do paznokci i zmywacz, a za 10,-zł trochę smalcu i taniej kiełbasy. Na obiad dla męża :).
Może nie aż do tego stopnia, ale wiele z nas nie jest w stanie odmówić sobie szminki w modnym kolorze, perfum w ulubionym zapachu czy innego kosmetyku, bez którego przecież absolutnie obyć się nie może. Oczywiście konsumpcja, ta zwielokrotniona, jest znakiem czasu. I dobrze. Albo i nie.
Ale dawniej kobiety także o siebie dbały, na miarę ówczesnych możliwości rzecz jasna, i same zajmowały się produkcją środków upiększających. Pamiętam, że jako odżywka do włosów służyła woda z octem, na trądzik zalecane było picie naparu z bratków, a do rozjaśniania piegów używało się plasterków świeżego ogórka.
I dziś także wiele pań i panienek sięga do domowych sposobów, z których kilka przypomnę:
Maseczka ze świeżych drożdży
-dla cery normalnej
2-3 dag drożdży rozpuścić w 2 łyżach mleka,nalożyć na twarz i po 15' spłukać letnią wodą,
- dla cery suchej
2-3 dag drożdży + 2 łyżki oliwy z oliwek, po 15' zmyć letnia wodą,
- dla cery tłustej (leczy trądzik)
2-3 dag drożdży zmieszać na papkę z letnią wodą + ćwierć łyżeczki soku cytrynowego, nałożyć na twarz, spłukać po 15'. Stosować codziennie przez miesiąc.
Cerę trądzikową leczy także pomidor, nakładany w plastrach na twarz. Albo maseczka z płatków owsianych: do 2 łyżek płatków dodać letnią wodę, aby powstała papka, zostawić do napęcznienia, nakładać na twarz i zmywać wodą po 20'.
Cera zmęczona ożywi się, gdy wspomożemy ją maską z utartego jabłka, z łyżką twarożku i kilkoma kroplami oliwy, albo z ugotowanego ziemniaka wymieszanego z łyżką ciepłego mleka, lub z dojrzałej brzoskwini, pokrojonej w cienkie plasterki. Po 20' spłukujemy letnią wodą.
Matowym włosom blask przywraca mieszanina z 1/2 l ciepłej wody, soku z 1/2 cytryny i łyżki octu winnego.
Blondynkom dobrze zrobi płukanka z naparu kwiatów rumianku albo z łodyg rabarbaru (gotować pokrojony przez 5', zostawić do ostygnięcia, przecedzić).
Rude włosy dobrze reagują na napar z czarnej herbaty, albo wywar z łupin cebuli.
Brunetki do płukania włosów używają naparu z kory dębu.
Świetne rezultaty dają maseczki przygotowane z piwa albo z piwnych drożdży, które mają właściwości oczyszczające, antybakteryjne, przeciwzmarszczkowe:
- dla cery suchej
miąższ z awokado + łyżeczka miodu + trochę jasnego piwa zmieszać na papkę, nakładać na twarz, po 20-30' zmywać letnią wodą,
- dla cery tłustej, trądzikowej
15 tabletek preparatu Humanit V (z wit.) rozpuścić w małej ilości wody, tę papkę nakładać na twarz i po 20' zmywać letnią wodą. Stosować codziennie, przez miesiąc,
- do cienkich, łamliwych włosów
lekko ubite 1 jajko (albo samo żółtko) + trochę jasnego piwa nałożyć na wilgotne włosy, owinąć folią i ręcznikiem, po 30' spłukać. Tak samo stosuje się piwo rozmieszane z łyżeczką miodu.
Jeśli o piwo chodzi, osobiście preferuję sposób następujący: odkręcam kurek nad wanną, leję płyn do kąpieli, obok stawiam szklankę piwa z dużą pianą i wchodzę do wanny. Po jakiejś godzince resztę z dna szklanki wylewam na umyte włosy. Ale wczoraj nie było u nas piwa.
2-3 dag drożdży zmieszać na papkę z letnią wodą + ćwierć łyżeczki soku cytrynowego, nałożyć na twarz, spłukać po 15'. Stosować codziennie przez miesiąc.
Cerę trądzikową leczy także pomidor, nakładany w plastrach na twarz. Albo maseczka z płatków owsianych: do 2 łyżek płatków dodać letnią wodę, aby powstała papka, zostawić do napęcznienia, nakładać na twarz i zmywać wodą po 20'.
Cera zmęczona ożywi się, gdy wspomożemy ją maską z utartego jabłka, z łyżką twarożku i kilkoma kroplami oliwy, albo z ugotowanego ziemniaka wymieszanego z łyżką ciepłego mleka, lub z dojrzałej brzoskwini, pokrojonej w cienkie plasterki. Po 20' spłukujemy letnią wodą.
Matowym włosom blask przywraca mieszanina z 1/2 l ciepłej wody, soku z 1/2 cytryny i łyżki octu winnego.
Blondynkom dobrze zrobi płukanka z naparu kwiatów rumianku albo z łodyg rabarbaru (gotować pokrojony przez 5', zostawić do ostygnięcia, przecedzić).
Rude włosy dobrze reagują na napar z czarnej herbaty, albo wywar z łupin cebuli.
Brunetki do płukania włosów używają naparu z kory dębu.
Świetne rezultaty dają maseczki przygotowane z piwa albo z piwnych drożdży, które mają właściwości oczyszczające, antybakteryjne, przeciwzmarszczkowe:
- dla cery suchej
miąższ z awokado + łyżeczka miodu + trochę jasnego piwa zmieszać na papkę, nakładać na twarz, po 20-30' zmywać letnią wodą,
- dla cery tłustej, trądzikowej
15 tabletek preparatu Humanit V (z wit.) rozpuścić w małej ilości wody, tę papkę nakładać na twarz i po 20' zmywać letnią wodą. Stosować codziennie, przez miesiąc,
- do cienkich, łamliwych włosów
lekko ubite 1 jajko (albo samo żółtko) + trochę jasnego piwa nałożyć na wilgotne włosy, owinąć folią i ręcznikiem, po 30' spłukać. Tak samo stosuje się piwo rozmieszane z łyżeczką miodu.
Jeśli o piwo chodzi, osobiście preferuję sposób następujący: odkręcam kurek nad wanną, leję płyn do kąpieli, obok stawiam szklankę piwa z dużą pianą i wchodzę do wanny. Po jakiejś godzince resztę z dna szklanki wylewam na umyte włosy. Ale wczoraj nie było u nas piwa.
No bo piwo jest bardzo zdrowe, na włosy pomaga i organizm z toksyn oczyści... tylko trzeba w umiarze, bo Ci co umiaru nie znają to za duże brzuchy mają:):):)
OdpowiedzUsuńA przepisy na domowe kosmetyki będę musiała sobie koniecznie przepisać do magicznego kajetu:)
Pozdrawiam serdecznie iżycze miłego weekendu:)
No i dla alergików piwo wskazane - bo ma łatwoprzyswajalne witaminy z grupy B (a te alergicy z trudem przyswajają). Wystarcza szklanka co jakiś czas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Ewa alergiczka kochająca piwo od pierwszego łyka w życiu
Wiem, ze piwo jasne w małych ilościach ma cudowne właściwości i jest zalecane zwłaszcza przy schorzeniach nerek, wspaniale je oczyszcza.
OdpowiedzUsuńAle...ja tak nie lubię piwa!!! :(
Nie znoszę tej goryczki i zapachu chmielu :(
Wiem, jakiś dziwoląg jestem :))
Ale na "usprawiedliwienie" dodam, że lubię piwo ciemne, a i te jasne czasem wypiję, pod warunkiem, że będzie "okraszone" sporą ilością soku, który całkowicie zniweluje gorzki smak.
Ale wtedy to już nie jest piwo, tylko jakiś napój piwny :)
Musimy się kiedyś spotkać Małgoś, Ty przy zimnym piwku, a ja przy tym swoim napoju piwnym :))
Z pewnością po wypiciu będziemy nadawać na tych samych falach ;))
Uściski :*
No i dobrze, że przypomniałaś - jak to mój synek kiedyś mały mówił - tamte czasy co minęły.Nie było tylu kosmetyków, a nasze cery i włosy miały się o niebo lepiej niż obecnie (no, może pominęłam metrykę, ups...).
OdpowiedzUsuńJa miałam kłopot taki: nie mogłam używać rumianku, bo miałam włosy w kolorze popielatym, a po rumianku trochę jakby rudziały. Ale żółtko załatwiało sprawę! Włosy robiły się bardzo ładne i doskonale się rozczesywały.Czasami - jak miałam cytrynę (!?)to dodawałam trochę soku z tego właśnie owocu.I było fajnie, bo było się młodym, he,he...
Piwa nie używałam, bo mi jakoś nie pachniało ładnie. Nie było takiego wyboru piwa jak teraz.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:))
Piwo dobre na włosy?
OdpowiedzUsuńOczywiście. Za wschodnią granicą mają nawet szampony piwne. U nas takich nie widziałam.
Lubię piwo. Imbirowe.
deZeal, a chmielowe szyszeczki, jakie ładne, no nie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię
Ewo, ciekawa jestem, kiedy to ten pierwszy łyk przez Twoje gardło spłynął? Bo mój wcześnie, oj wcześnie, choć polskie piwo wtedy takie więcej ohydne było. A święto mieliśmy wówczas, gdy udało się Radeberger kupić, a raczej zdobyć:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię
Alexo, podejrzewam, że nawet i bez tych piwnych napitków nasze pasma (nadawczo-odbiorcze) są podobne, jeśli nie te same. No, to do miłego!
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie, że Wasza rodzinka się tak sympatycznie, o Gajkę, powiększyła.
Jolu, faktycznie: i cytryny się wtedy zdobywało! Już nawet trochę o tym zapomniałam, przy tym dzisiejszym kompletnym konsumpcyjnym rozpasaniu.
OdpowiedzUsuńAle zapach piwa, ta słodycz, ta goryczka, ten aksamitny smak, ta pianka,dla mnie najlepsza! Może jeszcze kiedyś przekonasz się do tego napoju?
Tereso, osobiście imbir wolę nie w piwie, ale wiem, że imbirowego są miliony fanek:)
OdpowiedzUsuńOglądam widoki z Twojego okna, kwiaty i szale, ale nie udało mi się komentarzami tego potwierdzić. I dlaczego?
Pozdrawiam Cię
No to Kochana, strzel sobie ulubiony browarek i zapraszam Cię na zupełnie nowiutki blog.Blog będzie poświęcony mojemu regionowi, czyli Świętokrzyskiemu. Jest gdzie bywać i co pokazywać, czemu tego nie zrobić?
OdpowiedzUsuńZapraszam bardzo serdecznie i pozdrawiam cieplutko:))
Imbir też lubię nie tylko w piwie.
OdpowiedzUsuńA jak go dodajesz do potraw? Ja odcinam mały kawałek korzenia, obieram i wyciskam przez praskę do czosnku.
Dzięki, że mnie odwiedziłaś, ale nie wiem dlaczego czasami są kłopoty z umieszczeniem komentarza.
Tereso, udało mi się, po bardzo wielu próbach (i zastosowaniu logina WP!) nareszcie coś u Ciebie skomentować. Ale to jawna dyskryminacja przez WP blogów innych, niż własne :(
OdpowiedzUsuńCo do imbiru, świeżego, to mam takie okresy, kiedy 'ładuję' go do wszystkiego dosłownie, od herbaty poczynając, na sałacie kończąc.
muszę kupić piwo;-)
OdpowiedzUsuńbuzial nockowy
pozdrowionka
OdpowiedzUsuń