Ślachetne zdrowie, /Nikt się nie dowie, /Jako smakujesz, /Aż się zepsujesz. /Tam człowiek prawie /Widzi na jawie /I sam to powie, /Że nic nad zdrowie...
Tej wspaniałej fraszki wszyscy uczyliśmy się na pamięć w klasie drugiej czy trzeciej szkoły podstawowej, nie ma więc sensu dalej jej cytować. Wtedy oczywiście o własne zdrowie wcale nie dbaliśmy, od tego mieliśmy mamę, tatę, babcię, i panią higienistkę.
Wraz z upływem lat musieliśmy tę troskę sami na siebie przyjąć. Chociaż różnie z tym bywa. Wyłączając skrajności, to znaczy hipochondryków po jednej stronie, a po przeciwnej osoby kompletnie się zaniedbujące, cała reszta z nas zaczyna o zdrowie dbać, zgodnie z tezą Jana z Czarnolasu, gdy ono nieco już szwankuje.
Dziś leczymy się najczęściej przez TV albo przez Internet. Agresywne reklamy tzw. paraleków czy innych suplementów diety, na wszelkie schorzenia, dolegliwości i urazy, od tabletek "Goździkowej" po bardziej wyrafinowane specyfiki, sprzyjają zdaniem specjalistów, naszemu mało frasobliwemu podejściu do tej sprawy. No, bo wiadomo, kiedy mamy zgagę bierzemy Ranigast, a kiedy 'nawalają' nam plecy smarujemy się Fastum.
W Sieci możemy codziennie przeczytać setkę nowych porad na temat zdrowia, odporności, diety, wagi, stresu, wypoczynku, itp.
Ale pytanie jest takie: Co robiliśmy w czasach "przed telewizją" i przed Internetem? Jak się leczyliśmy, kiedy nie było ani antybiotyków, ani nawet aspiryny?
Przypomina o tym jedna z ulubionych moich lektur: Powrót do ziół leczniczych. Autor - o. Andrzej Czesław Klimuszko. (Wyd. Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 1996, wg publikacji z 1987).
Czesław Klimuszko, nieżyjący już (zm. 1980) franciszkanin, jasnowidz, zielarz, wizjoner, posiadł niezwykłą wiedzę o leczniczych właściwościach roślin. Dla setek i tysięcy ludzi był wybawicielem od chorób i dolegliwości, na które oficjalna medycyna nie umiała znaleźć lekarstwa.
Receptami na czasie, w związku z tą paskudną aurą, są jego metody walki z przeziębieniem i grypą.
Otóż, sposobem niemal stuprocentowego zabezpieczenia się przed tą przykrą chorobą jest nalewka bursztynowa.
Sporządza się ją następująco: 50 g kawałeczków rodzimego naszego bursztynu, wypłukać dokładnie w letniej wodzie. Wrzucić do butelki o pojemności 3/4 l i zalać spirytusem (broń Boże nie denaturatem, choć niektórzy to lubią) i odstawić na 10 dni. Po tym okresie nalewka jest gotowa, nie trzeba jej przecedzać czy przelewać. Kiedy płyn się wyczerpie, bursztyny można zalać ponownie, ale tylko jeden raz, po uprzednim rozbiciu ich na mniejsze jeszcze cząsteczki. Bursztyn w spirytusie się nie rozpuszcza, ale uwalnia mikroelementy barwiące go na złoty kolor. Codziennie rano wypić trzeba szklankę herbaty z trzema kroplami tej nalewki.
Jeżeli jednak tej profilaktyki nie stosowaliśmy i złapaliśmy choróbsko (grypę, zapalenie oskrzeli, dychawicę oskrzelową, a nawet zapalenie płuc) nalewką bursztynową nacieramy sobie plecy i piersi, i kładziemy się do łóżka, stosując kurację przez trzy dni. Nalewka skutecznie i szybko obniża wysoką gorączkę. Stwierdzono również doraźne zmniejszanie się dolegliwości sercowych (osłabienie mięśnia sercowego, arytmia) oraz ustępowanie bólu głowy przy nacieraniu miejsc bolących tą nalewką, a w razie jej braku, pocieraniu ich po prostu kawałkiem bursztynu.
Polski jantar ma również właściwości przeciwrakowe: ciągły kontakt ciała z bursztynem (muszą to być kształty wieloboczne, nie kuliste) w postaci np. naszyjników czy bransolet, zabezpiecza w dużej mierze przed nowotworami.
Spośród roślin doskonale polepszających odporność naszego organizmu o. Andrzej poleca szczególnej uwadze czosnek i cebulę.
Miesięczna kuracja czosnkowa jest następująca: Trzy ząbki czosnku cienko poszatkować, ułożyć na kromce posmarowanej masłem i zjeść podczas kolacji. Po tej kuracji zrobić tygodniową przerwę i znów przez miesiąc czosnek 'zażywać".
Zabezpiecza się w ten sposób organizm nie tylko przed osłabieniem, ale również przed sklerozą i jej groźnymi następstwami.
Cebulę powinno się jeść (co najmniej) co trzeci dzień, zwłaszcza w zimie, w postaci sałatki: dużą cebulę pokroić na plasterki, posolić, polać oliwą lub olejem, odstawić na godzinę pod przykryciem, zjeść przed obiadem lub kolacją.
O. Klimuszko był przekonany o wybitnych właściwościach bakteriobójczych, antychorobowych, grzybów leśnych, ustanawiając taką ich kolejność: borowik, rydz, maślak, pieczarka, smardz, kania, opieńka, surojadka.
Uważał, że działają jak antybiotyki, ale bez ich skutków ubocznych. Przez wiele lat zalecał delikatną kurację grzybami chorym, których organizmy były bardzo wycieńczone, osiągając zadawalające wyniki. Nawet osobom z chorobami przewodu pokarmowego dyktował codzinne jedzenie grzybów gotowanych, świeżych bądź suszonych, chociażby w postaci zup.
Cudownym ziółkiem nazywał pietruszkę, która nie leczy bezpośrednio jakiejś choroby, lecz chroni człowieka przed wirusami, zwłaszcza grypy oraz "uodparnia organizm ludzki przed zapadalnością na wszelkie schorzenia oraz daje niebywałą tężyznę życia i długowieczność".
Musi być spożywana na surowo, nie żałujmy więc tej przyprawy, posiekanej grubo, zarówno do zup jak i innych potraw.
Równie dobroczynne działanie ma surowy chrzan, będący także silnym antybiotykiem.
Zwykła pokrzywa, tępiona przez ogrodników jako zielsko, ma ogromne właściwości lecznicze. Zawiera ona wiele substancji aktywizujących i regenerujących ludzki organizm. Mimo, że nie stosuje się jej solo, a w połączeniu z innymi ziołami, znakomicie eliminuje wiele schorzeń, w tym anemię i wycieńczenie.
Nawiasem mówiąc, spotkałam w sieci trochę przepisów na zupę z pokrzywy, albo jarzynkę z niej.
O. Andrzeja zachwycały też zdrowotne właściwości migdałow. Zjadanie 2 razy dziennie po 3 migdałowe ziarenka zabezpiecza w dużym stopniu organizm przed owrzodzeniem żołądka i dwunastnicy oraz przed zapadaniem na choroby nowotworowe, zwłaszcza przewodu pokarmowego.
Natomiast dziką różę uznał za najwartościowszy, z rosnących w Polsce owoców, zapobiegający wszelkim chorobom. Zalecał możliwie najczęstsze jedzenie powideł z niej usmażonych oraz picie herbaty z jej płatków.
Trochę podobnym działaniem wykazuje się czarna porzeczka.
Ten znakomity uzdrowiciel oddzielnie potraktował temat kaktusów, głównie ich odmianę p. n. aloes arborescens. Sądził, że odpowiednio spreparowanym aloesem można przywrócić siły witalne naszemu organizmowi. I nie tylko. Ale o tym następnym razem.
Na razie nie daję się temu podstępnemu atakowi zimy, wierząc, że jeszcze złota jesień swoją obecnością nas zaszczyci. W czym utwierdza mnie modrzew za oknem, ciągle zielony przecież, i wichurom odpór dający. Dopóki igieł nie straci, dopóty śniegi i lody nas nie skują.
Tak, tak - powiedziała Lolisia, i wskoczyła na klawiaturę.
Tej wspaniałej fraszki wszyscy uczyliśmy się na pamięć w klasie drugiej czy trzeciej szkoły podstawowej, nie ma więc sensu dalej jej cytować. Wtedy oczywiście o własne zdrowie wcale nie dbaliśmy, od tego mieliśmy mamę, tatę, babcię, i panią higienistkę.
Wraz z upływem lat musieliśmy tę troskę sami na siebie przyjąć. Chociaż różnie z tym bywa. Wyłączając skrajności, to znaczy hipochondryków po jednej stronie, a po przeciwnej osoby kompletnie się zaniedbujące, cała reszta z nas zaczyna o zdrowie dbać, zgodnie z tezą Jana z Czarnolasu, gdy ono nieco już szwankuje.
Dziś leczymy się najczęściej przez TV albo przez Internet. Agresywne reklamy tzw. paraleków czy innych suplementów diety, na wszelkie schorzenia, dolegliwości i urazy, od tabletek "Goździkowej" po bardziej wyrafinowane specyfiki, sprzyjają zdaniem specjalistów, naszemu mało frasobliwemu podejściu do tej sprawy. No, bo wiadomo, kiedy mamy zgagę bierzemy Ranigast, a kiedy 'nawalają' nam plecy smarujemy się Fastum.
W Sieci możemy codziennie przeczytać setkę nowych porad na temat zdrowia, odporności, diety, wagi, stresu, wypoczynku, itp.
Ale pytanie jest takie: Co robiliśmy w czasach "przed telewizją" i przed Internetem? Jak się leczyliśmy, kiedy nie było ani antybiotyków, ani nawet aspiryny?
Przypomina o tym jedna z ulubionych moich lektur: Powrót do ziół leczniczych. Autor - o. Andrzej Czesław Klimuszko. (Wyd. Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 1996, wg publikacji z 1987).
Czesław Klimuszko, nieżyjący już (zm. 1980) franciszkanin, jasnowidz, zielarz, wizjoner, posiadł niezwykłą wiedzę o leczniczych właściwościach roślin. Dla setek i tysięcy ludzi był wybawicielem od chorób i dolegliwości, na które oficjalna medycyna nie umiała znaleźć lekarstwa.
Receptami na czasie, w związku z tą paskudną aurą, są jego metody walki z przeziębieniem i grypą.
Otóż, sposobem niemal stuprocentowego zabezpieczenia się przed tą przykrą chorobą jest nalewka bursztynowa.
Sporządza się ją następująco: 50 g kawałeczków rodzimego naszego bursztynu, wypłukać dokładnie w letniej wodzie. Wrzucić do butelki o pojemności 3/4 l i zalać spirytusem (broń Boże nie denaturatem, choć niektórzy to lubią) i odstawić na 10 dni. Po tym okresie nalewka jest gotowa, nie trzeba jej przecedzać czy przelewać. Kiedy płyn się wyczerpie, bursztyny można zalać ponownie, ale tylko jeden raz, po uprzednim rozbiciu ich na mniejsze jeszcze cząsteczki. Bursztyn w spirytusie się nie rozpuszcza, ale uwalnia mikroelementy barwiące go na złoty kolor. Codziennie rano wypić trzeba szklankę herbaty z trzema kroplami tej nalewki.
Jeżeli jednak tej profilaktyki nie stosowaliśmy i złapaliśmy choróbsko (grypę, zapalenie oskrzeli, dychawicę oskrzelową, a nawet zapalenie płuc) nalewką bursztynową nacieramy sobie plecy i piersi, i kładziemy się do łóżka, stosując kurację przez trzy dni. Nalewka skutecznie i szybko obniża wysoką gorączkę. Stwierdzono również doraźne zmniejszanie się dolegliwości sercowych (osłabienie mięśnia sercowego, arytmia) oraz ustępowanie bólu głowy przy nacieraniu miejsc bolących tą nalewką, a w razie jej braku, pocieraniu ich po prostu kawałkiem bursztynu.
Polski jantar ma również właściwości przeciwrakowe: ciągły kontakt ciała z bursztynem (muszą to być kształty wieloboczne, nie kuliste) w postaci np. naszyjników czy bransolet, zabezpiecza w dużej mierze przed nowotworami.
Spośród roślin doskonale polepszających odporność naszego organizmu o. Andrzej poleca szczególnej uwadze czosnek i cebulę.
Miesięczna kuracja czosnkowa jest następująca: Trzy ząbki czosnku cienko poszatkować, ułożyć na kromce posmarowanej masłem i zjeść podczas kolacji. Po tej kuracji zrobić tygodniową przerwę i znów przez miesiąc czosnek 'zażywać".
Zabezpiecza się w ten sposób organizm nie tylko przed osłabieniem, ale również przed sklerozą i jej groźnymi następstwami.
Cebulę powinno się jeść (co najmniej) co trzeci dzień, zwłaszcza w zimie, w postaci sałatki: dużą cebulę pokroić na plasterki, posolić, polać oliwą lub olejem, odstawić na godzinę pod przykryciem, zjeść przed obiadem lub kolacją.
O. Klimuszko był przekonany o wybitnych właściwościach bakteriobójczych, antychorobowych, grzybów leśnych, ustanawiając taką ich kolejność: borowik, rydz, maślak, pieczarka, smardz, kania, opieńka, surojadka.
Uważał, że działają jak antybiotyki, ale bez ich skutków ubocznych. Przez wiele lat zalecał delikatną kurację grzybami chorym, których organizmy były bardzo wycieńczone, osiągając zadawalające wyniki. Nawet osobom z chorobami przewodu pokarmowego dyktował codzinne jedzenie grzybów gotowanych, świeżych bądź suszonych, chociażby w postaci zup.
Cudownym ziółkiem nazywał pietruszkę, która nie leczy bezpośrednio jakiejś choroby, lecz chroni człowieka przed wirusami, zwłaszcza grypy oraz "uodparnia organizm ludzki przed zapadalnością na wszelkie schorzenia oraz daje niebywałą tężyznę życia i długowieczność".
Musi być spożywana na surowo, nie żałujmy więc tej przyprawy, posiekanej grubo, zarówno do zup jak i innych potraw.
Równie dobroczynne działanie ma surowy chrzan, będący także silnym antybiotykiem.
Zwykła pokrzywa, tępiona przez ogrodników jako zielsko, ma ogromne właściwości lecznicze. Zawiera ona wiele substancji aktywizujących i regenerujących ludzki organizm. Mimo, że nie stosuje się jej solo, a w połączeniu z innymi ziołami, znakomicie eliminuje wiele schorzeń, w tym anemię i wycieńczenie.
Nawiasem mówiąc, spotkałam w sieci trochę przepisów na zupę z pokrzywy, albo jarzynkę z niej.
O. Andrzeja zachwycały też zdrowotne właściwości migdałow. Zjadanie 2 razy dziennie po 3 migdałowe ziarenka zabezpiecza w dużym stopniu organizm przed owrzodzeniem żołądka i dwunastnicy oraz przed zapadaniem na choroby nowotworowe, zwłaszcza przewodu pokarmowego.
Natomiast dziką różę uznał za najwartościowszy, z rosnących w Polsce owoców, zapobiegający wszelkim chorobom. Zalecał możliwie najczęstsze jedzenie powideł z niej usmażonych oraz picie herbaty z jej płatków.
Trochę podobnym działaniem wykazuje się czarna porzeczka.
Ten znakomity uzdrowiciel oddzielnie potraktował temat kaktusów, głównie ich odmianę p. n. aloes arborescens. Sądził, że odpowiednio spreparowanym aloesem można przywrócić siły witalne naszemu organizmowi. I nie tylko. Ale o tym następnym razem.
Na razie nie daję się temu podstępnemu atakowi zimy, wierząc, że jeszcze złota jesień swoją obecnością nas zaszczyci. W czym utwierdza mnie modrzew za oknem, ciągle zielony przecież, i wichurom odpór dający. Dopóki igieł nie straci, dopóty śniegi i lody nas nie skują.
Tak, tak - powiedziała Lolisia, i wskoczyła na klawiaturę.