9 marca 2017

Przeboleć ból

Bazyl


Opuścił nas Bazylek, ta boska istota. To dziś się stało, o 8:45 rano.

Chciałam, żebyśmy go zaraz pogrzebali; żeby w te oczy półprzymknięte nie patrzeć, żeby nie wariować na widok tego języczka z buzi wypadającego, żeby już nie dotykać tych łapeczek stygnących.

Ale opiekun Bazyla się uparł; a co będzie, jeśli kot się ocknie, obudzi, nie pozwoli się Charonowi przez rzekę przewieźć?!

Tak, tak - brakuje  w dzisiejszych czasach tych bogów, do których ongiś można było  się zwracać z błagalnymi prośbami i czasem udawało się skruszyć ich wolę.

Zawsze mówiłam, że nasze zwierzęta muszą umrzeć przed nami bo nie możemy ich przecież samych zostawić na tym marnym świecie, żeby na poniewierkę poszły, żeby na los niepewny je narażać,  bo przecież one po to istnieją, aby kochać i być kochanymi.

Ale jak, no jak takie odejście przeżyć? Jak odciąć się od bólu po takiej stracie?

Tylko świadomość, że przecież są jeszcze inne koty w tym domu żałoby, pozwala na założenie opatrunku na to serce krwawiące.

8 marca 2017

Bazylek odchodzi...

Nasz cudny kot Bazyl umiera. Ma raka nerek. Jestem zdruzgotana.

Chyba nie doczeka swoich  urodzin. W czerwcu, 29,  skończyłby 10 lat. Latek, w czasie których dawał nam niesamowicie dużo radości, miłości i wszelkiej możliwej pogody, z tego wynikającej, że to zwierzę, to cud natury jest!

Oddałabym mu najchętniej jedną swoją nerkę; żeby tylko mógł nadal sobą nas obdarzać i życiem się cieszyć.

Okrutny jest los, okrutny.

Bazyl