26 października 2011

Duni urodziny dziesiąte

Dunia kocicą lekko szaloną jest. A czasem zupełnie zwariowaną.
Dunia zazdrosna jest. I zła. Dunia urodę ma. Rozum ma. Spryt ma. Charakter ma.

Dunia czuła potrafi być jak nikt. Dunia może pazury znienacka wbić. Może się obrazić. Może ci nawymyślać. Może na kolana  wskoczyć. Pieszczot się domagać. Miłości żądać.

Dunia stokrotki kocha. Dunia ptaki kocha. Dziś jeden dla niej zaśpiewa; to będzie urodzinowa pieśń.


12 października 2011

Utracone zęby zębatki

Złośliwość rzeczy martwych jak wiadomo duża jest. A nawet bardzo duża.
Otóż;
moja maszyna do szycia Singer-Łucznik ma już ze 25 lat, co zupełnie jej nie szkodziło, sprawowała się przez lata zadawalająco, w przeciwieństwie do wyrobów, którymi ostatnio  przemysł rodzimy i nie tylko, nas uracza.
Oczywiście nie szyję zawodowo, a więc jej eksploatacja nie była nadmiera. Faktem jednak jest, że wszelkie zasłony, firanki, narzuty, drobne przeróbki, podłożenia, zwężania, poszerzania, zwłaszcza ostatnio:(  przy jej wydatnej pomocy były robione.

Ponieważ wszystko na tym świecie się zużywa, któregoś dnia, jeszcze w ub. roku, plastikowa zębatka pękła. Po kilku wizytach w warsztacie mój singerek był jak nowy.
Znów mogłam szyć jakieś torebeczki, woreczki, kotom poszewki na jesienne kołderki, i … następna zębatka poszła. No to  kupiłam potrzebne części, a nawet więcej, na wszelki wypadek. Samodzielnie wymieniliśmy co trzeba, niestety, z ustawieniem maszyny od nowa już nie poszło tak gładko.

Urządzenie wylądowało w warsztacie, tym razem innym niż poprzednio, w którym było za drogo, i za długo.
Nowy fachowiec zobowiązał się do usługi szybkiej i taniej. To było dwa bite miesiące temu. Potem dni i tygodnie mijały, mój mąż maszynę przywoził i odwoził do poprawki, bo kolejne ustawienia coraz gorsze były. Dziś maszyna  po raz kolejny przywieziona została z warsztatu. Szyje, ale fatalnie. ‘Fachowiec’ twierdzi, że to moja wina; bo ja nie potrafię nici nawlekać! Co tam instrukcja. Nieważna.
On wie, jak ma być nawleczona!

Wiadomo, maszynę muszę mieć. Sprawną. Tyle, że pomysłu nie mam żadnego, jak od takiego mechanika wyegzekwować mogę jako klient dochowanie z jego strony warunków umowy.
Przyznam, że nerwy już mnie zawiodły. Walkowerem oddałam. Dostałam nowy adres, do nowego fachowca. Polecanego:)

Oczywiście w międzyczasie okazało się,że mam wiele krawieckich zadań pilnych, wręcz
niecierpiących zwłoki, a lista stale się wydłuża. Ręczne szycie w większości przypadków  odpada, bo przecież, aby szwaczką dobrą być, kobieta w czasach ‘przedsingerowych’ lata praktyki odbyć musiała. Ściegi równiutkie, mocne, szybko wykonywane, okupione były zwykle godzinami ślęczenia nad robotą, pękającym kręgosłupem, pokłutymi do krwi palcami, słabnącym wzrokiem i podobnymi mankamentami, jakie dzisiaj głównie z literatury znamy.

Próba serca. Pierwsza. Ręczna.
No cóż; taka sobie:(

I pomyśleć, że wcale bym nie miała tego zmartwienia, gdyby tej  głupiej maszynie do jej zakutej (metalowej) głowy nie przyszło zezwolić, aby jej zębatki zęby potraciły. Więc jak tu nie przypisywać przedmiotom niektórych, paskudnych cech ludzkiego charakteru?

7 października 2011

10 miau miau! i inne przyjemności


Marasiowej Ostoi w trybie pilnym nadeszła dziś do mnie przesyłka-niespodzianka. Joasia obdarowała mnie śliczną lnianą serwetką z wydzierganą własnoręcznie koronką:





Dostałam również precyzyjnie wyszywaną zakładkę:


I na drobiazgi wszelakie uroczy woreczek z oliwkowym haftem ptaszków, które na poidełku lub może na fontannie nawet przysiadły, a całość w ornamencie bogatym zamknięta została:


A w woreczku? Kolejna niespodzianka: Dukat złoty, najprawdziwszy! To nic, że lokalnie tylko środek płatniczy stanowi. Nie szkodzi, że zabezpieczeniem na ciężkie czasy być nie może bo wydawać go można do końca przyszłego roku tylko:)
Wykonany bardzo starannie z miedzi, z wizerunkiem Kota Dachowca, o nominale 10 miau miau!  tym cenniejszą pamiątkę stanowi, że bije go Joanna właśnie! Spodziewam się, że oprócz prowadzenia strony Mennicy Kresowej, będzie Joasia na swoim blogu o tej, niezwykle ciekawej działalności, sporo pisała.



Wielkie dzięki Joasiu!