27 maja 2014

Muszle i muszelki


Muszle w łazience, no bo gdzie;)

Muszelki i muszle, z mórz i oceanów. Zawsze mnie nostalgicznie nastrajają. Moźe dlatego, że na myśl przywodzą podróże dalekie, te w których byłam, i te o których marzyłam tylko.
Zbierałam je od dziecka, od pierwszych swoich nad Bałtykiem wakacji.  Ale kolekcji nigdy jakoś zebrać nie potrafiłam. Zwykle już w parę tygodni po wakacjach  przestawały być specjalną  atrakcją i lądowały gdzieś w zakamarkach szuflad.  

Był czas, że wśród nas dzieci stanowiły swoistą walutę, za którą można było inne, ciekawe przedmioty wytargować, na przykład szklaną kulkę albo coś w tym rodzaju. 
Była także moda wśród znajomych, że z urlopu przywoziło się co ciekawsze egzemplarze i rozdawało jako małe upominki. 
Pamiętam również, że  w siermiężnym PRL-u bałtyckie maleńkie muszelki były materiałem do wyrabiania przeróżnych ozdób i tak zwanych pamiątek. Z reguły koszmarnych.

Dziś też mam muszle; kilka dekoruje moją łazienkę. A z dwóch, przypadkiem w jakimś pudle z koralikami odkrytych, postanowiłam zrobić naszyjniki. Nie malowane, ani nie lakierowane nawet. Całkiem proste, na sutaszowych sznurkach.
Będą uzupełniały moją ofertę na regionalnych targach, w których zamierzam niebawem uczestniczyć. 



Naszyjnik z muszli

Wisiorek z naturalnej muszli morskiej




19 maja 2014

Sublokatorka uciążliwa bardzo




Kiedy się wprowadziła trzy lata temu nic nie wskazywało na problemy. Mieliśmy osobne wejścia, więc sobie wzajemnie nie przeszkadzaliśmy. No i oczywiście lokum oddzielne. Ona zamieszkała nad nami. Nasze współistnienie układało się normalnie.

Ale po pewnym czasie zaczęły się perturbacje. Wracała do domu bardzo późno w nocy, właściwie nad ranem. I zachowywała się niezwykle głośno, budząc wszystkich. Hałasy ustawały dopiero po jakiś 2-3 kwadransach, jednak wybici ze snu, rano wstawaliśmy zmęczeni,  z kwaśnymi minami.

Potem było tylko gorzej. Nocne hulanki się nasilały. Dobrze, że niemuzykalna jest, więc przynajmniej tego nam oszczędziła. Kiedy jednak zaczęła nam demolować dom  byliśmy bardzo oburzeni i już, już zamierzaliśmy wymówić jej mieszkanie.

Spokój mieliśmy jedynie wówczas, gdy znikała i wcale nie pojawiała się na noc, dwie albo i trzy. Ostatnio to  nawet całe tygodnie potrafiła przebywać poza domem.  Ale wczoraj niespodziewanie wróciła. I znowu zachowywała się skandalicznie. Przez pół nocy nad naszymi głowami wyczyniała straszne brewerie.
Rano powiedziałam do męża:  - Musisz pójść na strych i ocenić wszystkie szkody. I w ogóle to coś trzeba zrobić.
Ale co? - opowiedział.  - Zastanów się, przecież nie wyrzucisz kamionki z jej własnego domu, bo za taki go na pewno uważa.
Słusznie, nie wyrzucę. Bo nawet gdybym się zdecydowała to jak to zrobić? Wypowiedzieć jej umowę najmu na piśmie? Czy jak? P.S. Bez foto (ochrona wizerunku;)





9 maja 2014

Obszywanie kulek - prawie instrukcja


W ramach wykorzystania końcówek koralików, to znaczy zagospodarowania kilkunastu czy kilkudziesięciu sztuk resztek z danego koloru, postanowiłam spróbować jak poradzę sobie z obszywaniem kulek.

Ponieważ moja przygoda z beadingiem rozpoczęła się względnie niedawno, to oczywiście do wielu, podstawowych nawet technik, dotąd się nie przymierzyłam.

Rozpoczęłam, jak zwykłe od ‘literatury’, czyli przeszukałam Sieć pod kątem informacji o kulkach i ściegach. Jest tego mnóstwo. Zapoznałam się z tutorialem Weraph, ale szycie połówek i potem zszywanie ich wydało mi się zanadto skomplikowane. Co prawda wiele instrukcji, np. czeska czy francuska, ten sposób preferuje, więc dla zainteresowanych są linki.

Ostatecznie skorzystałam z porad handmade4u.art przy oplataniu pereł wielkości 12 mm oraz z rewelacyjnego tutorialu węgierskiego przy oplataniu perełek 8 mm koralikami 15/0. Ten tutorial natchnął mnie też aby opleść drewnianą kulę 20 mm koralikami 11/0, którą to próbę uważam za całkiem udaną. Tym bardziej, że to pierwsza.

Do tutoriali wtrąciłam obowiązkowo swoje trzy grosze: zamiast drutów, baranków, itp. oplataną kulkę zwyczajnie nadziewam na wykałaczkę; świetnie się trzyma, łatwo manewrować kulką, no i bez zachodu.
Natomiast aby rzędy się nie myliły zrobiłam prosty zabieg: przed oplataniem przygotowałam sobie ‘kupki’ koralików, przykładowo: 4 teal, 4 teal, 8 teal, 8 white, 8 white, 12 w, 12 w, 12 w, 12 teal, 12 w, 12 w, 12 w, 8 w, 8 w, 8 t, 4 t, 4 t. Czyli robię rząd 4 teal i rozpoczynam następną kupkę. Po siedemnastej kupce wiadomo: kulka obszyta;)

Oplecione perełki 12 mm powiesiłam na biglach, czyli wyszły kolczyki.  Przez kulę 20 mm przeciągnęłam czarny sznurek sutasz i w ten sposób zrobił się naszyjnik - wisior. A co zrobię z perełek 8 mm jeszcze nie wiem. Może po prostu dorobię jeszcze kilka kulek i powstanie bransoletka;)

W każdym razie oplatanie to miła, łatwa i dość szybka metoda ‘koralikowania’, którą mogę polecić jako formę zdumiewającego relaksu.