28 września 2008

Wystarczy do szczęścia


Raczej trudno jest ustalić prawdziwą datę urodzenia kota po samym jego wyglądzie zewnętrznym.
Na przykład Szkaradziej u nas jest od 10 lat, ale jego wiek oceniamy na 13 do 15 lat. Kiedy tydzień temu Szkaradziejek zgubił dolny kiełek, miał przez kilka dni trudności z jedzeniem: przez ten utracony ząb nie mógł sprawnie chwytać pożywienia, a kęsy wypadały mu z buzi. Teraz już się nauczył i radzi sobie dobrze, śmiesznie przekrzywiając główkę na boki.

Mój mąż śmieje się, choć to nie do śmiechu wcale, że bliski jest czas, gdy Szkaradziu zacznie się oblizywać, nie jak teraz na widok puszki z krabami, ale na widok słoiczka Gerbera, takiego dla niemowlaków.

Szkaradziej futro miał zawsze gładkie, lśniące i gęste. Teraz mu się przerzedziło znacznie, a on sam zrobił się taki drobniutki, główka mu zmalała, a szyjka schudła.Kiedy tak siedzi na progu i trochę smętnie przygląda się światu, wygląda całkiem jak pewien bezzębny staruszek, przycupnięty na przyzbie swojej malowniczej chaty, którego onegdaj pytaliśmy o drogę, i czy domu nie chce sprzedać.
Głupi byliśmy; a gdzieżby on, stary człowiek miał się podziać, z dala od swojej ziemi, swojej chałupy, swoich kurek?

Jeszcze chwila dosłownie, i sami będziemy jak ten rolnik, jak ten nasz Szkaradziej. Właśnie się do tego sposobimy:Kiedy Elżbieta wczoraj napisała, że lecą z mężem na dwa tygodnie do Egiptu, pomyślałam z miejsca o trudach podróży, o nieznośnym upale, sensacjach żołądkowych, zagrożeniach terrorystycznych. A przecież wiadomość powinna mi się skojarzyć z Muzeum w Kairze, z Gizą, pustynią, Nilem, Asuanem. Z Tutenchamonem czy Kleopatrą.

E tam, powiedziałam. Egipskie real-foto to zawsze mogę w Internecie obejrzeć. Sięgnęłam po Egipcjanina Sinuhe, przysunęłam bujak bliżej kominka, otworzyłam książkę na chybił trafił, i czytałam:

„…Jęczmień zaczął się zielenić dla księżniczki Baketamon, bo kapłani zręcznie wyliczyli jej czas na korzyść Horemheba. W bezsilnym gniewie psuła swoje ciała i wyniszczała piękność, żeby zabić dziecko w swym łonie, ale życie kiełkujące w jej ciele było jednak silniejsze od śmierci i gdy nadszedł czas powiła Horemhebowi syna z wielkimi bólami, bo biodra jej były wąskie, a chłopiec duży. Lekarze i niewolnicy musieli ukryć przed nią dziecko, żeby nie zrobiła mu nic złego. O dziecku tym i o jego urodzeniu opowiadali ludzie później rozmaite legendy, utrzymywano, że urodziło się z lwią głową, to znów, że z hełmem na głowie. Ja jednak mogę zaświadczyć, że wszystko u tego chłopca było normalne i że było to dziecko zdrowe i silne, a Horemheb przysłał posłańca z kraju Kusz i kazał wpisać je do złotej księgi życia pod imieniem Ramzes…”

Zdaje się, że niezupełnie tak było, ale przecież przyjemnie się czyta i szybko przenosi w tamte czasy i miejsca. Więc po co uganiać się po pustyni? To już nie dla nas.
Chyba całkiem upodobniliśmy się do naszych kotów – tylko spokój, ciepło i jedzonko. Jeżeli wyprawa – to najlepiej nie dalej niż w promieniu 100 km od domu. Tak, jak one – ekspedycja co najwyżej do trzeciego ogródka, na koniec naszej uliczki.

Tu jest nasze życie i nasze małe, wystarczające przecież przyjemności.
A Elżbieta młodsza jest. O całe pięć lat. Niech jeździ. I dobrze się bawi, dopóki sprawia jej to frajdę.

3 komentarze:

  1. Smutne to, niestety dotyczy znacznej większość stworzeń żyjących na naszym padole... Nie wiem co gorsze, zginąć gdzieś za młodu, odejść w chorobie nie przeżywszy życia czy zmagać się ze starością, z jej niedogodnościami. Wszak człowiek w świecie współczesnym może pozwolić sobie na "zapasowe" zęby, "trzecią" nogę i o ile nie jest samotny z wyboru może mieć całkiem normalne życie. A, jeszcze emerytura pozwalająca funkcjonować...

    Strach przed lataniem, przed zamachami, sensacjami żołądkowymi zaczyna się znacznie wcześniej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Błękitne Oczko, pod Twojej chwilowej, mam nadzieję, tu nieobecności. Czyżby już po letnisku?

    A co do tego wpisu, mogę tylko za Nałkowską powtórzyć (a zresztą może to była Dąbrowska?): "Wszystkiego się spodziewałam. Ale tego, że będę stara - nigdy!"

    Pozdrowień dużo

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze na letnisku, ostatnie chwile... Trochę mnie jakaś infekcja przytrzymała w domu, więc mam więcej czasu na czytanie. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)