6 listopada 2008

Kocie spojrzenia

Posted by Picasa
Wszystkie nasze koty oprócz oficjalnych imion (bo nazwisko, wiadomo, noszą nasze) mają nadane przezwiska, jakieś pseudonimy, ksywki tak zwane. Bliźniaki oczywiście także.Filipek został „szczurkiem”, bo faktycznie urodą tego gryzonia trochę przypomina. Natura nie wyposażyła go zbyt hojnie, białe futerko ma liche, nawet wydaje mi się, że stale przez to marznie. Mordka trochę wydłużona, a filipkowy ogonek szczególnie długi jest i cieniutki, i powodem do dumy być nie może.

Za to Filip jest wyjątkowo bystrym i elokwentnym zwierzątkiem – bardzo dużo i głośno „gada”.
Ostatnio Filipek wrócił z wyprawy nad oczko wodne, cudze zresztą, cały mokrusieńki i wyglądał niczym nutria. Musiał wpaść do wody, całe szczęście, że się nie utopił. Siedział długo w krzakach i zawzięcie wylizywał futro. W końcu wrócił do domu i długo „opowiadał”, co mu się przytrafiło. Aspiryny nawet podać mu nie można było, ani mleczka z miodem jako ochrony przed przeziębieniem. Mleko kotom szkodzi, a aspiryna jest dla nich wręcz zabójcza. Więc tylko miskę dostał lepszą i w swoją kołderkę się zagrzebał, a potem spał do późnego wieczora. Już obawiałam się, że wyspany taki zechce znowu wyrwać się i włóczyć po nocy, ale jakoś obyło się bez wychodzenia. Połaził trochę z kąta w kąt i z powrotem się położył. A rano obudził się późno i całkiem zdrowy, ze świetnym apetytem. Nasz Filipek, jak na prawdziwego szczurka przystało, zawsze głodny jest i zawsze gotów zjeść coś pysznego.

Z kolei Bazyl od małego kociaka prezentował pewne psie cechy, na przykład bardzo chętnie aportował.Pomijając przybieganie do furtki i witanie powracającego domownika, bo to robią i inne nasze koty, zwłaszcza Fela i Szkaradziej, Bazylek odprowadza mojego męża do pobliskiego sklepiku, gdzie kupujemy chleb z prawdziwej wiejskiej piekarni, i gdzie dostać jeszcze można prawdziwy twaróg, taki GS-owski.
Kot czeka na męża pod jakimś kontenerem, trochę się boi biwakujących pod sklepem piwoszy i psów biegających samopas, a potem razem wracają do domu.

Utarło się nazywanie obu bliźniaków pieskami: -Wołaj pieski! albo –Czy pieski nie są głodne? Do nich też się tak zwracamy: -Przestańcie rozrabiać, pieski! One dobrze wiedzą, że to o nich, i do nich.
Bazylek po psiemu całkiem uszka stawia i przysłuchuje się nam z wytężoną uwagą, a jego oczka okrągłe, bardziej psie niż kocie, wpatrują się w nasze twarze, stanowczo i uparcie, i wyrażają wszelkie możliwe nastroje: zdziwienia, rozbawienia, niezadowolenia, złości czy przywiązania.

Twierdzi się, że koty mają doskonały wzrok. Na pewno tak jest, z tym, że widzą inaczej niż człowiek, mają inny zakres i zasięg patrzenia. Na przykład często zostawiają niedojedzone porcje, mimo, że za czymś przepadają, bo nie wszystkie kęsy w misce zauważą. Podobnie dzieje się z rozpoznawaniem innych zwierząt i ludzi: otwieram drzwi, aby wypuścić na dwór Lolitę. Na progu siedzi Rudy. Lolita nie wychodzi, bo się przestraszyła, zobaczyła kota, ale nie rozpoznała Rudego, chociaż normalnie się wcale nie boi, a nawet go lekceważy.
Patrząc z daleka, nasze koty wahają się czy podbiec, nie poznają mnie, dopiero kiedy zawołam odważą się ruszyć w moją stronę.

A wtedy, gdy obserwuję, jak Rudolf śledzi mrówkę poruszającą się w trawie, z jakim zaciekawieniem i uwagą to robi, i nie „gubi” jej nawet przez kilkanaście minut, jestem przekonana, że widzi doskonale, jak ludzkie oko, ale uzbrojone co najmniej w szkło powiększające. Natomiast prawie zaraz traci z pola widzenia muchę, którą stara się upolować na okiennej szybie. Dostrzega ją ponownie dopiero kiedy owad zabrzęczy.

Oczy kocie, jak chyba żadne inne, absolutnie urzekające są i za symbol piękna zawsze uchodziły. Ich wyraz, kształt, kolor i głębia odbijają koci świat wewnętrzny, albo i nie tylko koci, tajemniczy i intrygujący. Patrząc w nie wyobrażamy sobie, że stworzenia te posiadły jakieś ważne, a może i mroczne sekrety, wiedzą więcej i lepiej niż my. Są od nas inteligentniejsze i mądrzejsze: Przecież rozumieją nas, pojmują nawet naszą mowę. A my ich nie rozumiemy, najwyżej domyślamy się ich przeżyć, wrażeń i intencji. To przykre jest. Dla nas.

3 komentarze:

  1. Piękne te Wasze koteczki, aż się serce uśmiecha kiedy widzi się takie szczęśliwe stworzenia.
    Tak, niby "tylko" kot, ale przecież każdy inny i nie tylko fizycznie, ale każdy charakter, jak u człowieka, odmienny.

    I moje koty - każdy inny. Fidel też chodzi przy nodze, na spacery, do lasu, czyścioch z niego niemiłosierny, śmiesznie kręci główką kiedy sępi o kawałek czegoś mięsnego. Do tego prawdziwa kocia przytulanka zajmująca nad ranem więcej niż pół łóżka. Marceli - kocia gaduła, żarłok okropny, wielbiciel żab, złodziejaszek myszy (kradnie rodzeństwu upolowane i szybko je zjada ;)). Strachliwy, wyjątkowo boi się mężczyzn, a przecież to waga ciężka - 10kg. Zazdrośnik, obrażalski, kot rzadko myjący się... Natomiast ich siostra Julka, to istna kocia arystokratka. Puszki fuj, no chyba, że na ranczo przy moich kotach z zawiści zjada. Malutka, chudziutka, za to najgłośniej mrucząca. Koci killer ekstremista. Wredak bijący braci bez umiaru...
    I mogłabym tak pisać i pisać... o tych "tylko" kotach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak. O kotach, i w ogóle o zwierzakach opowiadać można bez końca.
    Rozpoczęłam pisanie tego bloga po to, aby znaleźć szóstce maluchów, które urodziła przybłąkana kocica na naszym progu, jakieś fajne domy.
    Udało mi się to tylko połowicznie. Dwa z nich, i ich mama Fela zostały z nami. Pisanie o nich i reszcie naszego zwierzyńca weszło mi już w nałóg. I tak powoli wpisów przybywa, a ten mój monolog ciągnie się, i ciągnie.

    Oczywiście lubię także pasjami słuchać i czytać o innych kotach, kotkach i koteczkach. W przeciwieństwie do pewnej naszej koleżanki szkolnej, Marysi, która po bardzo długim niewidzeniu się zaprosiła mnie do swojego domu, a tam ...kocinka śliczna.
    Moim zachwytom nie było końca, wreszcie zaczęłam, w ramach rewanżu jakby, opowiadać o naszych zwierzętach. A ona, po dwóch minutach mojej opowieści, tak patrzy na mnie, patrzy, i wreszcie mówi: - Wiesz, ale ja lubię TYLKO swojego kota(!).

    OdpowiedzUsuń
  3. Poniekąd rozumiem koleżankę, bo ja mam podobnie, ale z dziećmi. Lubię tylko swoje. ;)
    Natomiast koty - wszystkie. Uwielbiam na nie patrzeć, czytać o nich, słuchać. Chociaż czasem nie jest wesoło...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)