18 grudnia 2009

Ostatnia zima w życiu Szkaradzieja




Dziś o wpół do ósmej mieliśmy -16 stopni. I masę śniegu.
A w Kopenhadze radzą nad konwencją klimatyczną. Bezskutecznie, wiadomo.
Nasze kociska wybiegły z domu na ten śnieg zmrożony i po chwili pędem zaczęły wracać pod kominek. Ale kominek ledwo, ledwo się żarzył od wczoraj. Kiedy zorientowałam się, że taki ziąb na dworze, już nie dokładałam drewna tylko piec c.o. włączyłam.

Zawsze boję się o rury, żeby nie popękały. Boję się o komin, aby się nie zatkał, i żeby się sadza nie zapaliła.Po wczesnowiosennym doświadczeniu z awarią przewodu kominowego, czyści się go co i rusz, potrzeba czy nie potrzeba. Śnieg z naszego kawałka chodnika musimy uprzątać, drewno rąbać, ale najpierw je kupić za niemałe pieniądze, rachunki za gaz niebotyczne już przecież, regulować. Tak więc zima  przysparza mi samych kłopotów, zmartwień i obaw.
Dzieci i dorośli, amatorzy zimowych sportów tę porę roku kochają. Ja ze sportów najbardziej lubię skoki; w TV, zwłaszcza kiedy Adam Małysz wygrywa. Krajobrazy zaśnieżone także ładne są, ale  tylko przez szybę lubię na nie patrzeć. I w ogóle najchętniej z domu bym wyszła dopiero pierwszego wiosennego dnia. I to pod warunkiem, że jest naprawdę ciepły.

 Większość kotów tego samego jest zdania, za wyjątkiem Lolity i Filipka. Lolita zachowuje się co rano jak dziki kot,poluje; czai się, podchodzi, skrada. Wdrapuje się na drzewa, biega po gałęziach wznosząc tumany białego, opadającego śnieżnego puchu. Jest niesamowicie zwinna i szybka. Jej reakcje są błyskawiczne. Więc od czasu do czasu uda się jej ptaszka upolować. Nic dziwnego, skostniałe, sztywne prawie od tego mrozu, z brzuszkami pustymi, bo jak tu coś jadalnego pod grubą warstwą śniegu wyszukać, słabiej reagują, na pewno i sił,aby poderwać się do lotu, mniej mają.
Filipek natomiast rewiry swoje wszystkie obejść musi, i to wielokrotnie, obadać co  się dzieje, jak i gdzie.
I mimo, że 2,5-letni Filip troszkę jakby zmężniał, już nie jest taki całkiem byle jaki, i tak zawsze o niego najbardziej się martwię.

Ale w tej chwili prawdziwe moje obawy wzbudza stan zdrowia najstarszego naszego kota, i pierwszego rezydenta - Szkaradzieja. Minęło właśnie w listopadzie 11 lat odkąd Szkaradziu znalazł się pod naszą opieką, najpierw "na garnuszku" tylko, w zimę straszną, śnieżną i mroźną, jak obecna.  Przemieszkiwał w rozwalającej się szopie na przyległej działce, dokąd mój mąż zanosił mu suchą karmę. Ale kiedy zorientował się, że sąsiad okrada tego biedaka z jedzenia, staraliśmy się do domu go zwabić.
Niestety, Szkaradziej panicznie wprost bał się wszystkich i wszystkiego. Przezimował i "przewiosnował" pod chmurką, trochę na stryszku komórki na narzędzia ogrodnicze, ale nieogrzewanej przecież, trochę na naszym progu, kamiennym zresztą. Nad tym progiem daszku nawet wówczas jeszcze nie było. Wynosiłam na próg jakieś dywaniki i baranie skórki. A na stryszek kartony wymoszczone kocykami.
I każdej nocy zrozpaczonej, bo było to po tragicznej śmierci naszej Murki ukochanej, dodatkowo martwiłam się, czy to zwierzę nie zamarznie, czy już nie zamarzło.

Miesiące później Szkaradziejek jednak zamieszkał z nami, dając nam wiele radości z możliwości obserwowania, jak długo i mozolnie, latami całymi, przystosowuje się do życia w kocim dobrobycie. Jakie postępy czyni, jak reaguje to zwierzątko tak biedne, zahukane, na zwykłe sytuacje, o których domowy kot, wychowany w normalnych warunkach,sądzi, że słusznie mu się należą.
Każdorazowo święto u nas było, kiedy okazywało się, że kot po raz pierwszy wskoczył na krzesło, kiedy pozwolił się pogłaskać, gdy dał się wziąć na kolana, wreszcie gdy znalazł pierwszą w swoim życiu zabawkę, albo kiedy po raz pierwszy odważył się przestąpić próg (umowny zresztą) między jadalnią a kominkiem. A było to w dziewiątym(!) chyba roku pobytu Szkaradzieja w naszym, w jego,  domu. Potem już 'poleciało': Szkaradziu na kanapie, Szkaradziu na kominku, Szkaradziu w łóżku (opiekuna). Ale ostatnio, jakieś półtora miesiąca temu i do moich betów wreszcie zdecydował się przymierzyć. Mruczał nawet.

Już w ubiegłym roku Szkarad, zwany też Bamberkiem, bardzo zmizerniał, wychudł wręcz, kiełek stracił, zmalał, chyba znacznie ogłuchł, sądząc po tym, że naszego potwora-odkurzacza się nie boi, choć wszystkie inne zwierzęta rejterują na jego dźwięk. Nie widzi dobrze.  Dziś już nie tylko, że apetytu wcale nie ma, i nic, nawet kawałeczka filetu z kurczaka, który jeszcze niedawno uwielbiał, nie chce zjeść, to jeszcze ustawicznie wymiotuje biedaczek.
Na kanapie tylko przesiaduje, do człowieka się łasi, opieki poszukuje. Ma prawdopodobnie od 14 - 16 lat.

Postanowiliśmy, że tylko w razie absolutnej konieczności, gdyby cierpienia wielkie musiał znosić, eutanazji go poddamy.
Chcielibyśmy, aby odszedł sam, w spokoju, we własnym domu. Aby ostatnim spojrzeniem mógł objąć twarze go kochające i przyjazne oblicza swoich pobratymców.
Smutno. Bardzo.
Uważamy, że zwierzęta powinny mieć także szansę dobrego życia i godnej śmierci, jak ludzie. Przecież różnimy się od nich zaledwie jakimiś marnymi promilami w genach.


25 komentarzy:

  1. Szkaradziej to wypisz wymaluj nasz Fredek!
    nie chcę gdybać co może mu być
    ale gdy zęby mu nie wylatują to jeszcze taki stary nie jest
    wszak kot ma prawo żyć do 20 lat
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Donata, zgadzam się, że kot ma prawo długo żyć. Ale pod warunkiem że od niemowlaka dosłownie go wychowujesz. Niestety Szkaradziej przystał do nas już jako kot 3-5 letni, był w b.złym stanie, głównie psychicznym; stąd latami powracał do normalności.

    Też buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. No i popłakałam się przy końcu :(
    Serce mi krwawi, gdy czytam o starości i nadchodzącej śmierci naszych ukochanych, młodszych braci.
    Jeśli mogę coś dodać od siebie...proszę, nie usypiajcie biedaka. Jak będzie cierpiał, podajcie mu leki przeciwbólowe, ale pozwólcie mu na naturalną kolej rzeczy.
    Zrobiłam TO kiedyś... Uśpiłam moją najukochańszą Korę i niestety ból w sercu noszę do dzisiejszego dnia. Nocami budzę się i rozpaczam nad tym co uczyniłam 12 lat temu. Nie daje mi to spokoju. Nie potrafię się z tym pogodzić. Czuję się złym człowiekiem, bo nie mam prawa nikomu odbierać życia, nawet zwierzęciu...
    Weterynarz powiedział mi, że koty dożywają spokojnie 20 lat, a nawet 22! Może Wasz pupil jest po prostu chory? Może wystarczy wizyta u weterynarza i będzie nadal mógł cieszyć się życiem przez pare ładnych lat. Częste wymioty przypisałabym jakiejś dolegliwości.
    Tego kochana życzę Ci z całego serca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój Vinga miał 14 lat, codzienne , długie spacerki, nocki w łózeczku pod kołderką...nic nie zwiastowało końca:( Widocznie niekiedy tak musi być, zwierzęta też zapadają na różne choróbska..Koszmar jakiś się dzieje ostatnio- trzymam kciuki za
    Szkaradzieja , no i za Was...Strasznie cięzko mi się to czytało, jakiś koszmarny ten rok.

    OdpowiedzUsuń
  5. Alexo, tak, Szkaradziej jest chory, śmiertelnie.
    Oczywiście, że chcemy aby odszedł w sposób naturalny. Jeśli jednak miałby cierpieć bardzo, i niepotrzebnie, bo na wyleczenie szans nie ma, to poprosimy weterynarza o pomoc.

    Sądzę, że Twoja Kora jest Ci wdzięczna za oszczędzenie jej niewysłowionego bólu, za to, że umiałaś przedłożyć jej dobro nad swoją do niej miłość.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Elisse, musimy jakoś się trzymać; i Ty, i ja mamy jeszcze pod opieką wiele stworzeń.
    Masz rację, że to koszmarny rok jakiś. Vinga, Adamek maleńki, serce krwawi, a najciężej jest, kiedy pomyśli się, że przecież świat się nie wali, i że reszty globu nic a nic to nie obchodzi. Taki los!

    Dużo serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  7. nie jestem za skracaniem komuś życia
    ale gdyby miał mocno cierpieć to lepiej mu ulżyć
    kiedyś podobnie musiałam postąpić z psem
    teraz ja cierpię bo czy faktycznie cierpiał? bolało go? do tej pory nie jestem pewna
    nie skarżył się tylko powłóczył tylnymi łapkami;-(
    wynosiliśmy go na dwór
    leczyliśmy cały rok i nic z tego nie wyszło
    to weterynarz i sąsiedzi nie chcieli patrzeć na jego chorobę
    wtedy nie wiedziałam, że są wózki inwalidzkie dla psów
    teraz wiem
    buziaki nockowe

    OdpowiedzUsuń
  8. mogłabym mieszać na równiku
    tak nie cierpię zimy!
    tylko fotki świetnie wychodzą;-)
    .........
    moje psiaki szaleją na śniegu
    a ja się wciąż martwię aby nie zmarzły
    .......
    - 15 w tej chwili u nas

    OdpowiedzUsuń
  9. I ja się popłakałam.
    Nawet nie wiem co napisać. :(
    Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
    Ściskam Was i Szkaradziejka.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mi smutno, bo nie dawno - 25 sierpnia (jak głupia mam tę nieszczęsną kartkę z kalendarza nad kompem)odszedł nasz kochany Cyganek. Miał 13 lat. Został uśpiony, bo bardzo, bardzo cierpiał.Miał cały pęcherz kamieni.W ostatnim dniu chodził jak pijany i płakał, a ja razem z nim.Lekarz nam tłumaczył,że należy mu pomóc w cierpieniu.Nie było wyjścia.To było bardzo przykre.
    Trzymajcie się!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Donata, Twoje wątpliwości związane z koniecznością skrócenia cierpień psu świadczą tylko o tym, że kochałaś to zwierzątko bardzo. Więc roztrząsanie prawidłowości takiej decyzji to tylko niepotrzebne nerwy i stres.
    Przecież robimy wszystko co możliwe, aby one życie miały szczęśliwe.

    A co do zimy, to muszę Ci zdradzić, że nienawidzę każdego miesiąca, tygodnia i dnia, którego jest zimno, niezależnie od pory roku. Dlatego bardzo żałuję, że tu nie Toskania, na przykład.
    Na równiku to nie; za ciepło, a głównie za wilgotno, i codziennie leje!

    OdpowiedzUsuń
  12. Błękitna, jako kociara zawołana wiesz, że koty, jak ludzie, jedne głupsze są, inne mądrzejsze. A nasz Szkaradziejek wprost genialny jest. On rozumie nie tylko sens zdań do niego, czy o nim mówionych. On rozumie nawet pojedyncze słowa.
    I dziś właśnie, na kolanach trzymany, długo i czule bardzo przekonywany, zmusił się, aby wypić łyżkę rosołku i zjeść łyżeczkę filetu posiekanego. Więc może jeszcze trochę dłużej z nami pobędzie. I oby.

    Wiele pozdrowień i dużo siły!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jolu, pamiętam, jak Cyganek odszedł.
    Ale to chyba głupie nie jest, tak o nim pamiętać. Wręcz przeciwnie.

    Jak już wszystkie łzy wypłaczesz to na pewno jakiegoś biedaka z przytuliska, azylu czy innego schroniska do domu (pustego teraz) przyjmiesz, i znów pokochasz.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. ma.ol.su-bardzo mi przykro z powodu kota,bardzo...chyba każdy,komu towarzyszą przez całe życie zwierzęta staje w którymś momencie przed problemem ich chorób , cierpienia,ewentualnego skrócenia tych cierpień.To są bardzo ciężkie i dramatyczne decyzje,czasem niewypłakany płacz z tego powodu nosi się latami i sumienie boli...bezradość cierpiącego zwierzęcia,jego ufność w stosunku do nas czasami rozdzierają serce...trzymaj się,kochana, na pewno robisz dla niego wszystko i to niech będzie dla ciebie pokrzepieniem.przytulam CIEBIE I KOTA....

    OdpowiedzUsuń
  15. Martyno, dzięki wielkie za Twoje mądre i serdeczne słowa.

    Pozdrowień dużo

    OdpowiedzUsuń
  16. Prószy śnieg czysty jak Twe serce,
    gdziekolwiek spojrzę tam śnieżne kobierce,
    cichutko rozbrzmiewa wesoła kolęda
    - niech piękne będą dla Ciebie Te Święta.

    OdpowiedzUsuń
  17. przeczytałam komencik Twój do Joli
    muszę jej podpowiedzieć
    u Bajdureczki w Łodzi jest czarna koteczka na działce
    mieszka ze starszymi kotkami w jej altance

    OdpowiedzUsuń
  18. Donata, o wszystkich myślisz; jak miło!

    OdpowiedzUsuń
  19. No, moje drogie przy Was to ja jak nic kociarnię założyłabym już dzisiaj.Dobrze, że trochę do Bajdureczki daleko - ja w Kielcach, Ona w Łodzi, bo chyba czarna kicia byłaby już u mnie, he,he...
    Nie wykluczam jakiegoś kociaka, bo naprawdę mi jakoś pusto teraz.
    Póki co, to ptaszki dokarmiam w zimowy czas.
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    Co do mojej poezji, to bez obaw, aż tak bardzo się nie zatracam w tych wierszy pisaniu. Czasem to nawet człowiek nie czuje jak mu się rymuje i tyle.Prozę także bardzo lubię.
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    Z okazji nadchodzących świąt najpiękniejszych życzeń moc przesyłam :
    - JASNEJ GWIAZDKI NA NIEBIE
    - JASNYCH LUDZI WOKÓŁ SIEBIE
    - JASNYCH DRÓG - NAWET PO ZMROKU
    - I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    Pozdrawiam bardzo serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  20. Piekny, dostojny kot! Życzę dla niego i Ciebie z Rodziną zdrowych i radosnych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  21. Życzę pełnych miłości, ciepła i spokoju ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Z drżącym sercem tu zajrzałam. Ale to mądry kotek, może to tylko jakaś niestrawność, zwykłe "boleści". Niech się słucha, niech je i kości wygrzewa przy Waszym kominku.

    OdpowiedzUsuń
  23. Pozwolę sobie za posrednictwem komentarzy właśnie - czy robiliście Szkaradziejowi badanie krwi? Bo objawy wskazują na podwyższony poziom mocznika, a co za tym idzie niewydolność nerek. Przeżyliśmy ostatnio horror związany właśnie z tą chorobą. Nasz pies walkę przegrał, ale kot - 11 kilowy rudzielec Filip - walkę wygrał i ma się doskonale. Trzymam kciuki w imieniu własnym i moich 10 mruczących słoneczek.

    OdpowiedzUsuń
  24. Asiu i Wojtku, serdeczne dzięki za troskę i poradę.
    Szkaradziej cierpi na chorobę nowotworową.Jeszcze się trzyma dzielnie życia, maleńki. I chcemy, żeby to jak najdłużej było.

    Z noworocznymi pozdrowieniami dla Was i zwierzątek

    OdpowiedzUsuń
  25. Trzymamy kciuki nieustająco za Szkaradzieja i za Was. Obyście razem byli jak najdłużej.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)