12 października 2011

Utracone zęby zębatki

Złośliwość rzeczy martwych jak wiadomo duża jest. A nawet bardzo duża.
Otóż;
moja maszyna do szycia Singer-Łucznik ma już ze 25 lat, co zupełnie jej nie szkodziło, sprawowała się przez lata zadawalająco, w przeciwieństwie do wyrobów, którymi ostatnio  przemysł rodzimy i nie tylko, nas uracza.
Oczywiście nie szyję zawodowo, a więc jej eksploatacja nie była nadmiera. Faktem jednak jest, że wszelkie zasłony, firanki, narzuty, drobne przeróbki, podłożenia, zwężania, poszerzania, zwłaszcza ostatnio:(  przy jej wydatnej pomocy były robione.

Ponieważ wszystko na tym świecie się zużywa, któregoś dnia, jeszcze w ub. roku, plastikowa zębatka pękła. Po kilku wizytach w warsztacie mój singerek był jak nowy.
Znów mogłam szyć jakieś torebeczki, woreczki, kotom poszewki na jesienne kołderki, i … następna zębatka poszła. No to  kupiłam potrzebne części, a nawet więcej, na wszelki wypadek. Samodzielnie wymieniliśmy co trzeba, niestety, z ustawieniem maszyny od nowa już nie poszło tak gładko.

Urządzenie wylądowało w warsztacie, tym razem innym niż poprzednio, w którym było za drogo, i za długo.
Nowy fachowiec zobowiązał się do usługi szybkiej i taniej. To było dwa bite miesiące temu. Potem dni i tygodnie mijały, mój mąż maszynę przywoził i odwoził do poprawki, bo kolejne ustawienia coraz gorsze były. Dziś maszyna  po raz kolejny przywieziona została z warsztatu. Szyje, ale fatalnie. ‘Fachowiec’ twierdzi, że to moja wina; bo ja nie potrafię nici nawlekać! Co tam instrukcja. Nieważna.
On wie, jak ma być nawleczona!

Wiadomo, maszynę muszę mieć. Sprawną. Tyle, że pomysłu nie mam żadnego, jak od takiego mechanika wyegzekwować mogę jako klient dochowanie z jego strony warunków umowy.
Przyznam, że nerwy już mnie zawiodły. Walkowerem oddałam. Dostałam nowy adres, do nowego fachowca. Polecanego:)

Oczywiście w międzyczasie okazało się,że mam wiele krawieckich zadań pilnych, wręcz
niecierpiących zwłoki, a lista stale się wydłuża. Ręczne szycie w większości przypadków  odpada, bo przecież, aby szwaczką dobrą być, kobieta w czasach ‘przedsingerowych’ lata praktyki odbyć musiała. Ściegi równiutkie, mocne, szybko wykonywane, okupione były zwykle godzinami ślęczenia nad robotą, pękającym kręgosłupem, pokłutymi do krwi palcami, słabnącym wzrokiem i podobnymi mankamentami, jakie dzisiaj głównie z literatury znamy.

Próba serca. Pierwsza. Ręczna.
No cóż; taka sobie:(

I pomyśleć, że wcale bym nie miała tego zmartwienia, gdyby tej  głupiej maszynie do jej zakutej (metalowej) głowy nie przyszło zezwolić, aby jej zębatki zęby potraciły. Więc jak tu nie przypisywać przedmiotom niektórych, paskudnych cech ludzkiego charakteru?

24 komentarze:

  1. No i teraz się zastanawiam ...czy to serducho Twoimi łapkami szyte czy jeszcze tą ' zakutą głową ' ...a z dwojga złego wolę, żeby zębatka zęby straciła a nie ja sama...hihi
    ...a już tak naprawdę poważnie to współczuję zepsucia się maszyny...ja mam swoją od paru latek, często też nie szyję ale jak przymus jakiś to jest !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam "bóle" maszynowe.Jedyny serwis Janome we Wrocławiu a pan mi mówi,ze nie nareguluje mi maszyny bo jeszcze janome nie rozkręcał a w ogóle to mam model do kitu.Ręce opadają bo do kogo z tym iśc?Może Ci to wreszcie naprawią bo przecież to do diabła maszyna do szycia jeno a nie mikroskop elektronowy.Nie poddawaj się ,miziaj koty to obniża ponoc ciśnienie.pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Izo, a ja myślałam, że Janome to już szczyty maszynowe; nic się nie psuje, itd.:)

    Ponieważ mam za sobą lekturę wielu serwisów maszynowych wiem, że we W-wiu poleca się zakład przy Pomorskiej 16. Chyba to nie ten sam, który ma serwis (jedyny) Janome?:)

    Pozdrawiam Cię

    OdpowiedzUsuń
  4. Serducho super!
    Ręczna praca ma swój urok.
    Też mam Singera-Łucznika(chyba już z 30 lat) i też zaczyna mi szwankować.
    I myślałam o kupnie Singera w Lidlu, ale ja mam apetyt na jakąś wyszukaną maszynę. Tylko na apetycie się skończy, bo co smakuje, to dużo kosztuje.
    Że przedmioty martwe są złośliwe, to wszyscy chyba wiedzą. Tylko ja sądzę, że nie są one takie martwe. Jakoś się umieją ze sobą dogadać, bo jak jeden przedmiot się zepsuje, to kolejne zaraz idą w jego ślady. Tak jest u mnie, ale i u Ciebie niedawno czytałam o kłopotach z pralką. A teraz maszyna. Coś chyba w tym jest...
    Pozdrawiam i życzę, by następny fachowiec od maszyn działał szybko i skutecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Terro, okazuje się (patrz wpis Izy), że nawet najlepsze 'japończyki' potrafią się zbuntować:)

    Masz rację, u mnie wszystkie, po kolei, sprzęty gospodarstwa domowego wysiadają. Zaczęło się dwa lata temu od pieca c.o.

    Ale nic dziwnego; stare są, jak ja, to i posłuszeństwa odmawiają:)

    Pozdrawiam Cię Teresko

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Małgosiu serduszko przepiękne,prawie jak maszynowe. Pozdrawiam cieplutko wraz z całą czeredką. ITKA PS a mój KIĆ ma cukrzycę ale na szczęście trafiliśmy na wspaniałego weta w Świdnicy.

    OdpowiedzUsuń
  7. A mnie się serduszko ręcznie szyte baaardzo podoba :) pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Itko, a czeredka to kto?

    Jak paskudnie, że zwierzaki też cierpią na ludzkie choroby! Ale dobrze, że choć macie znającego się na fachu weterynarza, bo to prawdziwa rzadkość dzisiaj, niestety:(

    Wszystkiego dobrego

    OdpowiedzUsuń
  9. Renfri, dzięki za pochlebne słowo:)

    Ale dopiero na zdjęciu stwierdziłam, że kształt serca jest całkiem nie taki. No i to przeładowanie (bo po przeciwnej stronie też są dekoracje) ozdóbkami; nie do przyjęcia:(

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie o Pomorskiej i serwisie tam pisałam.A Janome ogłosiła bunt za moja sprawą -złamałam głęboko igłę.zaklinowała się między ząbkami,rozebrałam transporter wraz z wahaczem,poskładałam do kupy,maszyna szyła na ściegach prostych ale na elastycznych zaczynała chodzic za głośno.Ergo-sprzęt jest delikatny i wymaga fachowej regulacji,widac moje zabiegi mu ciut zaszkodziły.poza tym jestem z tej maszyny bardzo zadowolona bo spisuje się dobrze jak na moje potrzeby

    OdpowiedzUsuń
  11. Izo, tak to jest z opiniami w Sieci:(

    W sumie utwierdziłaś mnie w decyzji, aby jednak nie jechać z singerem na Pomorską, 65 km (w jedną stronę).

    Ale fajnie, że lubisz swoją maszynę. Może sama jakoś się 'dotrze'? No, i traktuj ją dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja powiem tyle, najlepiej mieć jakąś zaprzyjaźnioną krawcową, która maszynę ustawi...A jak się nie ma zaprzyjaźnionej, to może warto podejść do jakiegoś zakładu krawieckiego i zapytać, czy pani krawcowa nie byłaby tak uprzejma, miła, dobra etc i maszyny odpłatnie nie ustawiła...;))Jak już masz wydać kolejne pieniądze to przynajmniej u fachowca, a Singera raczej każda krawcowa kiedyś w swojej karierze 'przerobiła'...(chyba?)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. NO KOCHANA....RĘCZNIE I PIKNIĘ:))))O STRAJKACH MASZYNOWYCH TO TY MI NAWET NIE MÓW.....MÓJ TATO SIE ZMIŁOWAŁ OSTATNIO I WYMIENIŁ MI MOJA STARUCHĘ NA TAKĄ SAMA STARUCHĘ SWOJA...ALE BARDZIEJ SPOLEGLIWĄ...I NIE NARZEKAJĄC....SZYJE I NIE PLĄCZE...I FALBANEK POD SPODEM NIE ROBI:)))))POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  14. Lejdik, obawiam się, że to nie sprawa ustawień, które dostępne są od ręki/strony krawcowej:)
    Przynajmniej takie są diagnozy mechaników radzących krawcowym właśnie w serwisach maszynowych,m.in. na Elektrodzie.

    Metodą prób i błędów coś tam już udało mi się poprawić, chyba jednak nie obejdzie się bez kolejnego fachowca.

    Wkurza mnie jednak to, że konsument stoi na z góry przegranej pozycji wobec usługodawcy:(

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. Qro, moja przyjaciółka nadreńska, na wieść, że maszyna mi padła, przez umyślnego przysłała mi swojego Singera, nowszego znacznie niż mój.

    Niestety, nowy-stary Singer po jakimś czasie też ducha wyzionął; to znaczy szyje, ale z błędem. Do tego modelu nie dostanę u nas części.
    Ale to nieważne; najsłodsza była chwila, gdy dowiedziałam się o jej (przyjaciółki znaczy) geście!

    Wiele pozdrowień Qro

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie ma rady Kochana, musisz sprawić sobie nowy sprzęt do szycia.Koniecznie !!!
    Pozdrawiam bardzo cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń
  17. Jolu, chyba jednak nie. Musi mi jeszcze służyć ten,który mam, tym bardziej, że na pewno dobry jest. Tylko fachowych rzemieślników niestety, brak.
    Oczywiście kłania się nasz system szkolnictwa zawodowego:(

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja też Cię pozdrawiam bardzo cieplutko i serdecznie zapraszam:))))

    OdpowiedzUsuń
  19. bardzo bym chciała móc spakować chociaż na siłę Koksa do weta...ale tak się nie da...w sobotę zdemolował nam półdomu,podrapał strasznie męża...bez tablete nie zapakuję go do trnsportera,która czeka na niego...dziękuję,że się martwisz....Koks jest bardzo bojący się dotyku....może te pół ogona stracił przez człówieka?...nie wiem..też się boję połączenia leków i narkozy....pozdrwaiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  20. piszę z kompa przyjaciółki-stąd inny nick....to ja ...łubudubu....Qrka

    OdpowiedzUsuń
  21. piszę z kompa przyjaciółki-stąd inny nick....to ja ...łubudubu....Qrka

    OdpowiedzUsuń
  22. Qro! Aż na Twój blog szybko pobiegłam i już myślałam, że coś znów pokręciłam, ale nie, Koks Qry przecież jest!

    Rację masz; musiał od ludzi(?) niesamowitej traumy doświadczyć Koksik biedny, skoro nie tylko dotknąć się nie pozwala, ale walczy z opiekunem jak o życie.
    Też miałam takie przypadki. Wtedy robocze rękawice i do kosza/transportera. A vet już sobie poradzi.

    Pozdrowienia dla Justki:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Naprawdę o tym nie wiedziałam - podbudowałaś mnie bardzo. Tęcza była widoczna tylko pod jednym kątem i dlatego nie mogłam zmienić miejsca obserwacji i jej uwieczniania.Dlatego na moich zdjęciach jest jedno tło.Zapewniam jednak, że w naszym parku jest pięknie i wkrótce to pokażę.
    Małgosiu, zmuszona byłam zmienić adres na Bloggerze do albumów Picasa. Znowu to samo ... ja nie wiem co czy kto się na mnie zawziął.Zlikwidowałam wszystko i od nowa założyłam albumy.Wpisałam się do Ciebie (do ostatnich zimowych zdjęć) i dodałam Cię do ulubionych. Myślę, że trafisz na mój nowy adres. Póki co jest OK, ale na jak długo? Nie wiem co się dzieje....
    Buziaki przesyłam:))))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)