2 lipca 2013

Ile nas jest? Pół miliona? Więcej?




Słuchajcie Miłe Panie, Rękodzielniczki, i nie tylko:  Znęcona olbrzymimi plusami, jakie daje nam zajmowanie się szeroko pojętą wytwórczością ręczną, czyli możliwością wykreowania własnego świata, odległego o lata świetlne od polityki, o mile od problemów życiowych, o metry, co najmniej, od uciążliwości dnia powszedniego, także zajęłam się nią jakiś czas temu.

I żałuję, że tak późno: bo co bardziej uspakaja, wycisza, pozwala na kontakt z urodą rzeczy, inspiruje do samokształcenia, rozszerza  personalne kontakty, wreszcie  zaspakaja naszą ważną potrzebę samorealizacji?

Ale - no właśnie; że też zawsze musi być jakieś ale, zniechęcona, wręcz zniesmaczona jestem  tysięcznymi problemami, jakie na drodze rękodzielniczek stoją (czytaj: to Państwo, przyjazne rzekomo swojemu obywatelowi, niczym tor przeszkód na naszej drodze je buduje).  Wymienię  tu chociażby absurdalne przepisy nakazujące osobie, która wytworzyła w ramach swego hobby pewną ilość przedmiotów, z których jeden czy dwa sprzedała, zarejestrować działalność gospodarczą (!). Wiążą się z tym dalsze uciążliwości, typu  horrendalnie wysokiej składki na ubezpieczenie społeczne. I dalej, rozliczenia, księgowość, Pity, City, kasy fiskalne, i podobne.

Rozumiem, że z podatków wspólnota się utrzymuje, ich płacenie nie jest miłe, ale konieczne. Jednak powinny one zostawać w sensownej proporcji do wielkości tej naszej ‘produkcji’ oraz symbolicznych raczej przychodów, uzyskanych z ewentualnej sprzedaży. Tym bardziej, że przychody w lwiej części przeznaczamy na zakup surowców czy półfabrykatów potrzebnych do dalszego tworzenia.

A gdyby tak rzecz całą uprościć, gdyby zastanowić się nad zmianą tych przepisów nieżyciowych i pozwolić dziewczynom, kobietom (facetom także) wychowującym w domu małe dzieci, albo tym, co na emeryturze, smętnie listonosza ze świadczeniem zusowskim wyglądają, aby legalnie mogły sprzedać tę chustę wydzierganą z miłości do nitek kolorowych, do wzoru, do pasji tworzenia?

Kto ma się tym zająć, kto ma to zmienić? Politycy? Wolne żarty. Wychodzi więc na to, że sami zainteresowani zmianami. W jaki sposób, w pojedynkę, w dziesięć, czy dwadzieścia osób? Nierealne. Ale w setki ( i tysiące) osób to jest absolutnie możliwe!

Jak oceniacie, ile osób w Polsce zajmuje się rękodziełem? Szacuję, że lekko, między pół a milionem ludzi.

I tu namówiłyśmy się z Joasią z MarAsiowej Ostoi, i mamy plan. Jeśli my, osoby zajmujące się rękodziełem, zdołamy się zorganizować, to czy nie będziemy siłą społeczną, jak nie przymierzając górnicy albo p.Dudy związkowcy?
Dobrym miejscem do utworzenia takiego zalążka stowarzyszenia są nasze blogi; przez nie łatwo się porozumieć, wymienić poglądy, wiadomo, internauci już nie takie rzeczy potrafili załatwić.
Co Wy to tym sądzicie, Bloggerki? Piszcie tu, albo u Joanny, każdy rodzaj komunikacji będzie dobry. W grupie siła, w dużej grupie duża siła;)

11 komentarzy:

  1. Myślę, ze pomysł bardzo dobry. Ja wprawdzie na razie nie sprzedaję swoich wytworków, ale przede wszystkim dlatego, ze boję się tej biurokracji. Kiedy czytałam Twój post pomyślałam, ze wszyscy, którzy mają dochody z rękodzieła powinni być traktowani jako twórcy w spawie podatków. Twórcy płacą całkiem inaczej, ze względu własnie na ponoszone koszty przy tworzeniu dzieła. Choć im tez chcą zabrać ten przywilej:( Ale faktycznie trzeba działać. Pozdrawiam cieplutko. Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś taka forma nazywała się spółdzielnia.I nawet logo miała Cepelią zwane. I na całym świecie spółdzielczość włąsnie dla takich form pracy dobrze się ma tylko u nas... Ale prawnie istnieje.Życzę powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. powiem szczerze e wolę się nie wypowiadać...bo u nas jak się coś ruszy....to dopiero biurokraci zwęszą interes:)))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ten problem od samego początku mojej zabawy z rękodzieł-ale ciągle uważam,ze kwestia płacenia podatków przez drobnych rękodzielników leży odłogiem.I takie inicjatywy jak TWOJA świadczą tylko o tym,ze chcąc iść w naszym dziwnym kraju prostą fiskalna drogą napotyka się góry.ALE JEŚLI RAZEM....JESTEM ZA!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak najbardziej jestem ZA, chciałabym swoje nadwyżki sprzedawać, bo ileż można robić do szuflady, zgodnie z przepisami odprowadzać podatki, ale u nas się nie da!
    Popieram w 100 procentach!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja na razie nie sprzedaje,ale jak by można to czemu nie .Teraz to choć bym chciała to trochę strach.Zresztą w grupie siła.Jestem oczywiście za.

    OdpowiedzUsuń
  7. W każdym cywilizowanym kraju jeszcze by nas po rękach całowali, że nam się chce coś robić. Ale nie żyjemy w cywilizowanym kraju i jest jak jest. Inicjatywa szczytna bardzo:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. oczywiście przyłączam się do tych, co " za"; jestem wręcz zbulwersowana tym faktem, bo nie dość, że rękodzieło jest już " z urzędu" nie docenione, to jeszcze państwo za pośr. tegoż urzędu chce pobierać od tej " nie-do-ceny" podatek, totalny paradoks!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam :)
    Popieram pomysł w 100%. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ja też oczywiście jestem ZA

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)