3 października 2007

Znów korupcja

Bazyl i Filip


Nie pamiętam już ani autora, ani nawet tytułu opowiadania o pewnym kocie, bo czytałam to jakieś kilkadziesiąt lat temu. W każdym razie w mojej pamieci zachowało się w takiej oto postaci:

Biedny, wymizerowany kot został odchuchany przez dobrych ludzi, z którymi następnie podróżował autem. To byli ludzie niezbyt zamożni i samochód był tani. Na jakimś parkingu wszyscy wysiedli, aby zjeść w barze. Kot też by coś dostał. W pewnej chwili na parking podjechał wspaniały Rolls-Royce, a towarzystwo nim jadące zaczęło wabić zwierzaka. Ludzie ze skromnego auta zobaczyli "swojego" kota już tylko za tylną szybą odjeżdżającego rollsa.
Wówczas myślałam, że jest to literacka fikcja. Dziś, po kilkunastu latach zajmowania się kotami wiem doskonale, że to mogła być najprawdziwsza prawda. Odczułam to również na własnej skórze. A to było tak:

Po śmierci naszej cudnej, najmądrzejszej i ukochanej kotki Murki, co stało się w środku zimy, zaczęła regularnie nawiedzać nasz ogród bardzo młoda koteczka. Przesiadywała na śniegu, podchodziła na ganek, i o której bądź porze wyjrzałam, ona była. Przez pamięć o Murce, a także sądząc, że to biedne zwierzę jest zziębnięte i głodne, raz i drugi wyniosłam jej na próg miseczkę. Potem wpuszczałam, żeby się trochę ogrzała. I niestety, od tego się zaczęło. Piszę niestety, bo już znacznie, znacznie później okazało się, że ta kotka jednak miała swój dom, i to niedaleko. Więc nie była ani głodna, ani zaniedbana. Ona po prostu uznała, że miska u nas jest smaczniejsza, a kominek cieplejszy. I już późnym latem tego roku uważała się na naszą kotkę, a nasz dom uznała za swój.
Wiadomo, że wywołało to sąsiedzkie kwasy i choć całkiem niezamierzenie, jednak zawiniłam wobec poprzednich jej opiekunów. To za sprawą tej kotki nasz dom zaroił się, a precyzyjniej rzecz ujmując - zakocił ponad miarę i przybyło trosk, również ponad miarę. Kotka Małpiatka, nazwana tak z racji swego niezwykłego podobieństwa do tego zwierzątka, od lat już nie jest z nami. Ale jej potomstwo miewa się bardzo dobrze.

Rozważając dziś los Feli i jej z nami znajomość, nie mogę wykluczyć, że historia tego kota w jakimś sensie się powtarza. Fela przecież także kiedyś musiła mieć jakiś dom i jakiś opiekunów. Ale wybrała lepszych. Dla niej. I chociaż naprawdę długo nas do tego przekonywała, jednak udało jej się postawić na swoim.

Tak więc zanim wpuścisz do swego domu kota, upewnij się, że jest on bezdomny. Ale jak? Niestety, nie ma na to dobrego sposobu.
Lepiej jednak zaopiekować się cudzym kotem, niż pozwolić wyrzuconemu albo zagubionemu zginąć z głodu i zimna. To pewne.

Dwaj synkowie Feli, Filip i Bazylek szukają dla siebie domów. Jedno z tych zwierzątek prześlicznych może należeć do Twojej rodziny. Obejrzyj je w galerii:
http://picasaweb.google.pl/manetka07

1 komentarz:

  1. Podziwiam Cię i jednocześnie cieszę się, że jednak są tacy ludzie jak Ty...tak bardzo kochający futrzaki...
    pozdrówka

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)