4 grudnia 2007

Mucha w kuchni


Nie lubię much. Właściwie to ich nie cierpię. A jednak od dłuższego już czasu łapię się na tym, że bardzo uważam, aby żadnej nie zabić.
Dawniej wieszałam lepy na muchy.Był to sposób obrzydliwy (dla mnie) i potworny (dla much). Później biegałem ze sprayem przeciw tym owadom i z satysfakcją oblewałam im skrzydełka.
Z satysfakcją? Może raczej z sadyzmem, i bezmyślnie. Teraz otwieram okno i po prostu ścierką wyganiam muchę z kuchni. Mucha nie chce wylecieć, ja nie chcę dać za wygraną, szmatka trzepoce, kolejna szklanka znów na posadzce.
Nie szkodzi. Przecież po to szklanki sprzedają po sześć. Albo po dwanaście.

Mucha to mucha. Nie myśli się o niej. Albo może przemyka przez myśl - to TYLKO mucha. Od dziecka uczą nas: - Komar, zabij! - Mucha, zabij! - Osa, zabij! Potem my uczymy. Dopiero, kiedy lata miną zdajemy sobie w pełni sprawę, że oprócz nas, wszyscy inni mieszkańcy tej ziemi, także chcą żyć, równie silnie, jak my.

Dlaczego tak jest, że nie wcześniej niż wówczas, gdy z uroczej nastolatki czas zrobi przygłuchą i przyślepą starszą panią, to dopiero ona wyniesie wieczorem pod blok miseczkę z jedzeniem dla bezdomnego kota?

Za wielu z nas przenosi te wyuczone, wrogie uczucia z osy i komara na psa, kota czy niedźwiadka. Nie śledziłam do końca sprawy młodych ludzi, którzy w Tatrach zamęczyli na śmierć to piękne, dzikie zwierzę. Problem kary dla nich to sprawa sądu. Ale pozostaje problem potępienia takiego czynu, a przede wszystkim metod wychowywania.
Jedno jest dla mnie pewne: Żaden z tych młodych sprawców nie miał w dzieciństwie ani małego, ani dużego, nie miał po prostu żadnego pluszowego misia, do którego mógł się przytulić, wyszeptać mu swoje żale, opowiedzieć o swoich marzeniach.Na dobranoc TV wyświetliła mu film o tym, jak zając znęca się nad wilkiem. A na urodziny dostał pistolet. To nic, że na razie był na wodę.

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Usunęłam komentarz, bo mi się wysłał nieskończony.
    Podobnie reaguję na muchy i przeróżne owady, za którymi nie przepadam. Z wyjątkiem tych, które stanowią niejakie zagrożenie, np. komary czy kleszcze (na boreliozę chorowałam już dwa razy). Chociaż ktoś usilnie i systematycznie mi tłumaczy, że większość owadów nie ma unerwienia i nie odczuwa bólu ani żadnego dyskomfortu z powodu agonii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bethany, ale ten pierwszy akurat zdążyłam przeczytać:(

    Sądzę, że wszystko co żywe czuje; niech tam sobie przyrodnicy twierdzą co chcą, ale zwykła obserwacja owada wskazuje przecież, że to nie kamień jest, a więc boi się czy płacze, po swojemu rzecz jasna. To szanujmy przyrodę, całą:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)