18 czerwca 2011

Gdzie są motyle?


Wychodzę do ogrodu, a tu koty się bawią, albo wylegują, albo biją. Kos z kosicą cały dzień podkradają jedzenie z kocich misek, to znaczy z misek Łaciaka, naszego stołownika, kocura bezdomnego. Państwo Kosowie dzieci mają, więc do nocy za jedzeniem biegają, i to dosłownie, bo po ścieżkach na piechotę się uganiają, podfruwając właściwie tylko wtedy, gdy Lolita się na któreś z nich zaczaja i znienacka, jak się jej wydaje, skacze z dachu auta. Jak dotąd, na szczęście, bezskutecznie. Mówię więc do męża; - Słuchaj, trzeba jakoś oduczyć Lolisię tego straszenia kosów. - Ja tam do kocich spraw wtrącać się nie będę - odpowiada - niech zwierzaki same rozwiązują swoje sprawy.

Wieczorkami a raczej popołudniami, bo jasno jeszcze całkiem, szybkim truchtem z ulicy zbliża się jeż. Najpierw jeden, potem drugi. Nasze gdzieś wyemigrowały, a może zresztą tej ostatniej, ciężkiej zimy nie przetrwały. Jeże piją wodę, a potem rozprawiają się z chrupkami w łaciakowej misce. Łaciak chrupkami pogardza. Panisko już się z niego takie zrobiło, że wybrzydza i byle czego nie je wcale. Jeże przecież dzikie są, ale się nie boją. Uciekają w krzaki tylko wtedy, gdy pies, nasz sąsiad z naprzeciwka zaczyna ujadać straszliwie, kiedy pod jego furtką przechodzi inny pies, na smyczy zresztą, i ze swoim opiekunem.
Jeżyki napychają się do syta, wcale uwagi nie zwracając na nas, na ławeczce na ganku przycupniętych, bo dla nas zazwyczaj miejsca mało zostaje.

Tu najchętniej Rudelek nasz biedny się rozkłada, ze swoja astmą bardzo zaawansowaną, chorym uchem, wychudzeniem, szwankującymi nerkami.
Rudolf po prostu odchodzi. Ale powoli, bo bardzo do życia jest
przywiązany, tak jak przecież przeważająca większość z nas.
Rudolf już o rok z okładem przeżył swego przyjaciela najdroższego, naszego Szkaradziejka kochanego, który oczy zamknął 1 kwietnia 2010. Teraz Rudy powoli w tym samym kierunku zmierza, to znaczy pod cisa, bo tam koci cmentarz mamy. I z tego powodu Rudemu wszystko wolno, wszystko,  i wszystko co najlepsze jest dla niego. Żeby osłodzić mu ostatnie tygodnie, a może to dni są już tylko?
Ale Rudolf skubnie kawałeczek mięska, liźnie pół łyżeczki śmietanki, i już nie chce, nie może przełknąć, biedaczek. Lecz wie, że go kochamy.

A przedwczoraj chyba, sensacja wielka w ogródku; pojawił się trzmiel. Cały śliczny, grubiutki, puchaty, kolorowy. No ale jeden? Gdzie reszta, gdzie reszta!
Któregoś dnia widzieliśmy także dziką pszczołę. Niestety, ona jedna nie była w stanie zapylić kwiatów, zwłaszcza winorośli, która co prawda zdołała się po majowych mrozach odrodzić, ale co z tego, kiedy zawiązków owoców nie utworzyła.

Za to z wierzby korkowej, którą za domem mamy, wyfrunął jakiś owad wielki, jak sądzić można po kokonie przeszło centymetrowej średnicy, który po sobie pozostawił. I wielką dziurę w środku pnia, z której tylko trociny się wysypały. Potem kos do niej zaglądał. Zresztą może to on zjadł tego potwora.

W tym sezonie także ślimaków nie ma, tych paskudnych, tłustych, takich gołych. Tym akurat się
nie zmartwiliśmy, bo ich nie lubimy, a ja brzydzę się nimi prawie tak samo jak pająkami, tymi piwnicznymi, wielkimi niczym skorpiony. Zostało tylko trochę małych ślimaczków, takich z domkami na grzbietach, co to zwykle kojarzą się z dziecinnymi wierszykami, typu: ślimak, ślimak, wystaw rogi, dam ci sera na pierogi, i ilustracjami Marcina Szancera. A zresztą, może to był inny rysownik.

Ale gdzie są motyle? Nawet najzwyklejszego bielinka kapustnika nie widziałam. Więc gdzie są motyle?

12 komentarzy:

  1. Oj, przyjemne życie mają zwierzątka na Twoim podwórku.
    A motylków to i ja nie widuję. Tylko na początku wiosny wpadł jeden na mój balkon(aż się zdziwiłam, że tak wcześnie).
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale pięknie to opisałaś.
    Poczułam się jak w czarodziejskim ogrodzie.
    No tak, przyroda rządzi się swoimi prawami. My możemy być tylko ich obserwatorami.Znam ból odchodzącego powoli kociaka. Mąż zarzekał się, że Cyganek był to ostatni zwierzak w jego życiu. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.Teo ma się coraz lepiej. Dorośleje i chociaż dopiero 1 lipca skończy pierwszy rok życia, już jest dużym i silnym kotkiem. O tym, że despotą największym w domu nie będę się rozpisywała, bo to jest oczywiste.O tym, że pańcia małpiego rozumu na jego punkcie dostaje też nie bo nie uchodzi....
    Ja teraz mieszkam w bloku i widuję motylki !
    Pozdrawiam bardzo cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja powiem tak: co do manier mojego kota to miałabym pewne wątpliwości czy są słuszne, ale...zważywszy na młody wiek urwisa to można mu podarować jego psoty.
    Natomiast uwielbiać to on naprawdę się pozwala! mruczy przy tym tak słodko!
    Jest kotkiem wspaniałym i myślę, że za jakieś pół roku kocia głupawka mu trochę przejdzie i da się z nim normalnie żyć.
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Terro, widać czasy ciężkie nawet dla motyli nadeszły:(

    Cieszymy się tym światem przyrody, który jeszcze możemy obserwować:)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Jolanto (i Jolu:), ten maciupki kawałeczek ogródka to w zasadzie cały nasz świat realny. No, bo jeszcze trochę ziem naszych i obcych w Internecie oglądamy.

    Wasz kot, na pewno i bez dyskusji, jest najfajniejszym kotem świata; tak jak nasze koty są tymi 'naj' dla nas.

    Chyba każdy kociarz tak ma?!

    A z tymi motylami u Ciebie to chyba jest tak, że jeszcze Kielecczyzna czysta na tyle się ostała, że takie dziwy przyrody mogą się na niej pojawiać.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomimo wszystko, jakoś tak niby od niechcenia zaczęłam wypatrywać motyli.I co? - i im lepiej się przyglądam, tym mniej widzę ( motyli oczywiście)Czyli coś w tym jest o czym napisałaś. Pogoda jest taka, że nie pamiętam takich różnic temperatury w czerwcu jak w tym roku. Parę dni tropiku, kolejnych parę zimnych i tak na zmianę.Dzisiaj jest tak zimno, że kurtkę trzeba założyć jesienną. Za parę dni przepowiadają upały...
    Oj, niedobrze, nie będzie motylków.
    Teo wczoraj skończył roczek!
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezeli chodzi o slimaki to sie nie martw, przypelzly do nas, jak co roku, w ilosciach niesamowitych i pozeraja wszystko po drodze. Prowadze z nimi otwarta wojne i dzieki temu nasze rosliny jeszcze zyja. Pamietam, jak dwa lata temy maz przywiozl wieczorem ok. 50 mlodych prymulek do wsadzenia. Piekne, juz kwitly. Do rana nie przezyla ani jedna,slimaki zjadly kazdy kwiatek, kazdy listek.
    Jezeli chodzi o motyle, to faktycznie, zastanawiajace... Wczoraj widzialam dwa i to by chyba bylo na tyle w tym roku...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Teo ma urodziny - PIERWSZE!
    Z tej okazji na specjalną sesję zdjęciową zapraszam.
    Pozdrawiam cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń
  9. oj widzę,że u was tez życie toczy sie wokól zwierzaków....i to nie zawsze tych swoich...kosy to moi ulubieńcy...zaraz po kotach rzecz jasna...i tez zawsze drżę o te ptaszynki.....niestety jeż w zeszłym roku popełnił samobójstwo.....utopił sie w oczku wodnych...strasznie było mi go zal...a motyli w tym roku i pszczół wszelakich tez mam niedosyt-nawet kwiaty-motyle naganiacze nic nie są w stanie zdziałać..głaski dla Rudolfa...u nas w zeszłym roku odeszła moja 18letnia,kotka-pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Przecież krawacik to Teo ma naturalny! Konkretnie to jest trójkącik - ale jest!
    W poniedziałek idę do szpitala na zabieg cieśni nadgarstka - na początek ręka lewa.Nie wiem jak to będzie z pisaniem jedną ręką? Mam nadzieję, ze sobie poradzę.
    Pozdro...:))

    OdpowiedzUsuń
  11. patrzę na listę twoich obserwowanych i już jesteś moja... będę wpadać regularnie, a gdzie są motyle- przeczytaj u mnie:-// post z maja "Łąka pierwsza..." albo etykieta "ochrona przyrody". Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. No to ja donoszę gdzie są motyle.
    W Bałtowie!
    Byliśmy w Bałtowie k/Ostrowca Świętokrzyskiego - obejrzeć park dinozaurów. Rodzince jakieś atrakcje pokazać należy.Dla dzieci to nawet atrakcyjne, dla dorosłych w zależności od upodobania. Mnie specjalnie te dinozaury nie pociągają to się rozglądałam i ...zauważyłam właśnie, że pełno motylków tam było!
    To było pocieszające.
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)