26 września 2011

Babie lato

Józef Chełmoński Babie lato, 1875, olej na płótnie, 119,7x156,5, Muz.Narodowe, Warszawa 


Józef Chełmoński W ogródku, 1869, olej na płótnie, 53,5x44,5. Muzeum Sztuki Łódź




Lubię, lubię tę aurę nad wyraz. Piękny czas wczesnej jesieni - koniec września i października początek. Dni cieplutkie, bez obezwładniającego upału. Na termometrach nawet 25 stopni.
Świat właściwie jeszcze zielony, ale już, już z przebarwiającymi się liśćmi, ze zbiorem plonów w naszych ogrodach, sadach, na działkach.
Co prawda u nas, po majowych mrozach, tylko w maliniaku chwilę posiedzieć można i kubek owoców zebrać, ale i to dobre; akurat do babeczek na deser.

Skrzydlate, to raczej biedę klepią:Trochę tylko wiśni zjadły, jarzębinę doszczętnie ogołociły, i bez czarny, a teraz do nielicznych gron winorośli się dobierają.
Kosy, z którymi ogród dzielimy, stół swój wspomagają kocim jedzeniem. Oprócz nich do kocich misek spory tabun jeży młodych i starszych co wieczór maszeruje. No to my, żeby karmy nastarczyć dla całej tej hałastry, i żeby nikt głodny spod ludzkiego domu nie odchodził, już najtańsze chrupki w ALDI kupujemy. I oczywiście cieszymy się, że to nie głodne sarny i inne jelonki pod drzwi podchodzą. Bo, na przykład Elżbieta, u podnóża Karkonoszy mieszkająca, przez calutką zimę ‘swoim’ zwierzakom dostarczać musi worami marchew i buraki.

Przychodzi też mama jeżyca z jednym swoim maluchem.On jest 
wielkości, tak mniej więcej, sporej myszy. Przy nim sama wygląda niczym szafa gdańska. O tego malca martwimy się najbardziej, bo przecież przed zimą nie zdąży już sadełka nabrać, czyli nie osiągnie wagi niezbędnej aby wiosny doczekać. Może, futrowany parę razy na dobę, w lepszej by się znalazł kondycji przed zapadnięciem w sen zimowy. Ale musielibyśmy mamie go zabrać, a to przecież
dzikie zwierzątko jest. Na taki kidnaping się nie piszemy. Trudno, będzie jak matka-natura zdecyduje.

A tymczasem pajączki tkają babiego lata niteczki tak delikatne, że aż stały się synonimem materii najbardziej cieniutkich i zwiewnych. I fruwają na nich niczym ptaki; podobno potrafią się przemieszczać na niewiarygodną odległość, nawet kilkuset kilometrów.

Siedzę sobie na ganku, obserwuję przyrodę. Słonka promienie łagodnie grzeją. Zupełnie nie ruszają mnie okna brudne jak w parowozie, ani nawet góra prasowania. Po prostu: Babim latem się rozkoszuję.

10 komentarzy:

  1. U mnie też cieplutko i prawdę mówiąc od bardzooo dawna nie padał deszcz; tak jak już wiesz skrzydlatym zostawiłam jabłuszka rajskie, winogron też cały nie zerwałam i widzę, że chyba ptasiory nie są jeszcze głodne bo nie widzę dziubających owoce;
    nie lubię pajęczaków mimo, że podobają mi się pajęczynki ale pająki...nigdy ! nawet te najmniejsze...mam fobię i tyle...hihi
    noce u mnie są naprawdę zimne bo temperatura spada prawie do zera no i z tego powodu grzejemy już chatkę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Też z rozmysłem pozostawiam na działce owoce,których i tak nie przerobię-częśc winogron,cały krzak aronii.I tylko zatrzęsienie pigwy wprowadza mnie w popłoch bo sama tego na pewno nie przerobię a ptaki nie zjedzą.
    Moja droga-nie myśl o brudnych oknach i prasowaniu.Jak masz w co się ubrac i widzisz z okien sąsiadów jako tako to znaczy,ze nie jest żle.Na wszystko przychodzi czas,na pracę takze.A ja zauważam z każdym rokiem bardziej ,ze najważniejsze jest życie ot takie samo w sobie ,a jego niezbędny element to obserwacja swiata.Nie wzdycham za odchodzącym latem bo mi się generalnie każda pora roku podoba .
    Myślę,że mały jeżyk da radę, do snu zimowego jeszcze trochę.Dobrze,ze dokarmiacie,bnardzo mi się to podoba i za to Cię szczerze uściskiwam.I za całokształt.iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Pogoda jest rzeczywiście przepiękna, choć sucha. U nas też od miesiąca nie padało.Za to w promieniach słońca jesień zaczyna wybarwiać się cudownymi kolorami.
    Z tymi jelonkami kochana, to jeszcze nie mów ostatniego słowa, bo wszystko jest możliwe.Do miast podchodzą zimową porą.
    Dziękuję serdecznie za odwiedziny w moich albumach Picasa i za miłe komentarze.
    Rzeczywiście ostatnią wycieczkę do Niekłania sobie zrobiliśmy. Tam można być tylko w taką pogodę, bo las jest wysoki i przy pochmurnym niebie ciemno byłoby całkiem.
    Już w sobotę na operację ręki idę wiec wiele nowości nie będzie. Mam jeszcze w zbiorach parę fajnych miejsc.Żebym tylko dała rade pisać.
    Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń
  4. ALE U CIEBIE RUCH.....U MNIE OGAŁACAJA SŁONECZNIKI-DLATEGO ZOSTAWIAM JE NA ZIMĘ...A ZIMĄ WORKAMI KUPUJĘ SIEMIĘ ,SŁONECZNIK,DYNIĘ I SŁONINE...NO TO MOŻE NIE WORKAMI...DLA PTACTWA..I JUZ SIE CIEKAWIĘ JAK KOKSIK(KOT CZARNY) BĘDZIE SIE ZACHOWYWAŁ W STOSUNKU DO NICH...BO BURY ZANIM SKOCZY Z TĄ KULAWĄ NOGĄ...WŁAŚCIWIE SIE PODCIĄGA...TO I ZDOBYCZ POLECI.....POZDRAWIAM ..MOJE OKNA JAK NIGDY BRUDNEEEEEEEEE:)....A PAJĄKÓW CAŁA CHMARA

    OdpowiedzUsuń
  5. Gosiu dziękuję ślicznie za cudną bransoletkę...leży na mojej łapie jak ulał !

    OdpowiedzUsuń
  6. Żebyś Ty Małgosiu wiedziała czym ja się przed tym zabiegiem zajmuję to byś mnie chyba zjechała.Od początku było tak:Mieszkanie kupiliśmy 5 lat już temu z dużą, kwadratową loggią.Mąż zauważył, że płytki na niej położone się ruszają, więc zadecydował,żeby remontująca mieszkanie ekipa je wyrzuciła.A jak od razu czegoś nie zrobisz, to latka lecą i nie ma...Tak też było i u mnie.Wsiadłam w samochód i pojechałam do sklepu z dywanami, kupiłam wymierzony kawałek linoleum i tak było do teraz.We wrześniu tego roku spółdzielnia mieszkaniowa malowała te loggie w środku.Była więc okazja do tego, żeby nareszcie te nieszczęsne płytki-oczywiście nowe,położyć.Przy tym jeszcze ściany poprawić, bo jak spółdzielnia robi to można się domyśleć.Fachowcy wyszli dwa dni temu a ja, jak ta głupia za robotę się wzięłam, żeby przed operacją ręki wszystko zrobić.I tak: okna pomyte, firany poprane, pościel wymieniona i uprana a ja...bez sił, bez ducha:(((
    Ale jak już będę miała pociętą rękę to nic robić nie będę tylko odpoczywać.
    Jutro będę miała cięty kciuk, to jeszcze nie będzie tak źle,bez kciuka można pisać, to napiszę jak poszło.
    Pa,pa...:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Luz babiego lata jest cudowny. Mnie nawet skłania do robót upiększających w ogrodzie.
    Choć już ciemno, dopiero wróciłam z ogrodu...
    .
    Oddaję książkę Feng Shui w domu i ogrodzie. Moje imię w podpisie jest podlinkowane do wpisu "rozdawniczego". Losowanie w niedzielę.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  8. Małgoś - czekam na Twój adres...przyślij mi na priv ( email )

    OdpowiedzUsuń
  9. No i kciuk już naprawiony!!!
    Doktorek jet the Best!!!
    Możesz zobaczyć moją rączkę na blogu.
    Pokazałam w bandażach.Jeszcze trochę boli ale działa:))))))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakoś mi się nostalgicznie zrobiło jak przeczytałam tego posta. U mnie za to dużo kretów i myszy szykujących się do zimy:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)