17 marca 2015

Dunia nie czuje się dobrze

Dunia

Duniaszka

Dunieczka

Duniulka nasza biedna, w tej pozycji ostatnio trwa

Duniaszka, nasza najstarsza kociczka, w tym roku kończy 14 lat. Jednak źle się czuje. Chyba nie z powodu lat. Bo co to jest za wiek dla kota; przecież w dobrych, domowych warunkach powinien do dwudziestki lekko dociągnąć.

No właśnie, ale co to są te dobre warunki: sztuczna karma, antybiotyki i co 6 tygodni trucizny na odrobaczanie i odpchlanie, które to środki są dla kota bezpieczne. Rzekomo.

Co do karmy, to chyba nie mamy złudzeń, że naprawdę i zgodnie z oznaczeniem na opakowaniu, składa się ona z najlepszych, wysokowartościowych, zbilansowanych składników. Właściwie wszystkie te przymiotniki powinny być w cudzysłowie. Zresztą co jakiś czas prasę obiegają informacje, że zwierzęta ciężko się pochorowały, a nawet poumierały, właśnie z powodu karmy.
A same zwierzęta nierzadko zdecydowanie odmawiają zjedzenia, a nawet spróbowania dania z puszki czy torebki. O czym to świadczy? Że do produkcji dodano spleśniałe, zgniłe, a co najmniej dobrze nieświeże produkty. Ale wytwórca, wiadomo, stracić nie może, traci za to zwierzę.

Zgadzam się, że to moja wina: powinnam kotom sama przygotowywać jedzenie, zamiast różnych frontline-ów stosować rozmaryn i cytryny, szerokim łukiem omijać gabinety weterynaryjne, a przynajmniej większość z nich.
Jest to możliwe, oczywiście. I tak było, kiedy mieliśmy tylko Murkę. Po jej śmierci do domu przybywały nowe zwierzęta, bezdomne albo najzwyczajniej wyrzucone przez 'dobrych' ludzi. Plus Małpiatka: ona nie była wyrzucona, po prostu się do nas wprowadziła, i już;)

Przy tym stadku kotów,  już byłam przez nie zatrudniona na pełnym etacie: wyczesz, wymyj łapy, wyczyść uszka i nosek, wypuść, wpuść, pilnuj, wołaj, szukaj zagubionych, podaj śniadanko, obiadek i kolacyjkę (oczywiście, że nie wszystkim naraz, bo przecież różnie do domu się schodzą), czyść kuwety, szykuj posłanka, a więc szyj kołderki (plus powłoczki), wycinaj i obrębiaj kocyki, piernaciki, przesypuj poduszeczki, itepe, itede.
To wszystko? Pewnie, że nie: a kto poprzytula, pobawi się, piłeczki będzie podawał, na kolankach potrzyma, obrażalskich przekona, że nie ma się co gniewać, zazdrośników utuli, a skrzywdzonych pocieszy?  Kto po raz siedemnasty będzie usiłował do jednego pyszczka tę samą, wymamlaną, tabletkę podać? I wreszcie kto będzie monitorował wszystkie kupy, no kto?

W tej sytuacji gotowanie kotom wymagałoby zatrudnienia kucharza. Być może, że tu organizacja pracy woła, ale ja nie dałam rady zajmować się jeszcze tym; więc skończyło się na karmie gotowej.
Pewnie, że człowiek stara się urozmaicić ją 'czystym, żywym mięsem' (nie dosłownie żywym) albo rybą, ale tu znów bariera...finansowa. Kilo, półtora kilo kurzyny, (15-16 PLN/kg), idzie na śniadanie. A i tak te oczy zawiedzione znad misek się w człowieka wpatrują: 'tak mało, dlaczego'...

Jasne, że Duni daje się (po kryjomu) kotleciki z indyka. Ale na ile to pomoże i odroczy rozstanie, nie wiadomo:(



19 komentarzy:

  1. Przesyłam gorące całusy dla Dunieczki. I całe wiadra zdrowia też przesyłam. Ciężko się czyta o kocich chorobach... A jeszcze ciężej jest się w centrum całej sytuacji. Z żarciem dla kotów jak się ma duże stado to faktycznie nie jest łatwo. U nas też każdy lubi co innego. A do tego Minia często trzeba karmić widelcem. A całe zamieszanie wokół kotów to znam z autopsji i łącze się z Tobą w "bólu obsługi" jaśnie wielmożnych państwa;)

    OdpowiedzUsuń
  2. oj, masz z nimi, wierzę.
    Nasza Punia też się tak zawiesza, jak jest zakłaczona.
    Ostatnio koty bardzo często na nerki chorują, kiedyś tego nie było- oczywiście kwestia żywienia. A z tym nie jest łatwo, gotowane też nie znaczy zdrowe, jak jest to mięso przemysłowe. Niestety koty są na mieso skazane, nic tu nie zamienisz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Głaski dla Dunieczki przesyłam i dla wszystkich pozostałych kotełków też, co by nie trzeba było łagodzić złości z zazdrości. Mam nadzieję, że to tylko spadek formy i wszystko wróci do normy. Jednak wiem jak to jestz tym martwieniem się, ostatnio Bunia (lat 12 skończone 1 września) ma zdecydowanie gorsze dni i za każdym razem myśl, że jeśli nasze wspólne życie biegnie ku końcowi, wywołuje krzyk: ja nie jestem na to gotowa - nigdy nie będę. Trzymajcie się!

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję. :(
    A może to nie starość, tylko zakłaczenie? albo inny problem zdrowotny, z którego da się Ją wyprowadzić?

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję. :(
    A może to nie starość, tylko zakłaczenie? albo inny problem zdrowotny, z którego da się Ją wyprowadzić?

    OdpowiedzUsuń
  6. Aż serducho ściska widok biedactwa :(
    Małgoniu, wiem, że to nie żadna pociecha, ale mój Ramziu, 11-latek był całkiem nie tak dawno na wykończeniu a teraz szaleje jak małolat ;)
    Trzymam mocno kciuki i wierzę, że będzie dobrze.
    Uściski :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ashko, dzięki za dobre słowa. Faktycznie, największe problemy są z jedzonkiem dla zwierząt, bo od jego jakości w główniej mierze zdrowie zależy.

    Dobrze to tałatajstwo nazwałaś: jaśnie wielmożni państwo!

    OdpowiedzUsuń
  8. Megi, nie uwierzysz: kiedy jeszcze mieszkałam pod poprzednim adresem (ha,ha) i miałam swoją fryzjerkę (he,he), to ona, ta fryzjerka, miała kota, już dorosłego, który był wegetarianinem! To jest autentyczne:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie Basiku: z jednej strony człowiek chce, żeby jego zwierzęta umarły przed nim, aby nie musiały się tułać po tym nieprzyjaznym dla nich świecie, gdy opiekuna zabranie.
    A z drugiej strony tak jak piszesz; nigdy nie jest się gotowym na utratę któregoś z członków rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bethany, to nie zakłaczenie, bo apetyt to Dunia ma koński. Ale z każdym dniem mizerniejsza i nieobecna jakby.

    Mój dylemat jest taki: czy stresować zwierzę przeokropnie tymi wszelkimi procedurami weterynaryjnymi, czy pozwolić mu odejść we względnym spokoju?

    OdpowiedzUsuń
  11. Alicjo, dziękuję za podtrzymywanie na duchu:)

    Cieszę się, że Ramzes wydobrzał, a nawet odmłodniał;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oh, mas seus gatinhos são lindos!!

    Amo muito!

    beijinhos,

    Lígia e =ˆ,ˆ= Brasil.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ligia, meu gato Dunia não estava se sentindo bem:(
    Com os melhores cumprimentos

    OdpowiedzUsuń
  14. Biedny kociak,ślemy jej nasze pozdrowienia! Jest bardzo podobna do naszego najpierwszego kota Puszka, który dożył 19 lat. Pozdrawiamy,pozdrawiamy! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Biedna Dunieczka, ostatnia fota strasznie łapie za serce... :( Czy robiliście jej jakieś badania? nic z nich nie wynika?
    kot moich rodziców z dnia na dzień zaczął niknąć w oczach... dopiero po zrobieniu testu FELV okazało się, że ma białaczkę... kociak przygarnięty, nie wiadomo czy urodził się z tą chorobą, czy zaraził od innego kota - bo to bardzo zaraźliwie jest... Najtrudniej patrzeć, gdy człowiek nie wie jak pomóc... :(
    nie przekreślałabym tak całkowicie wszystkich gotowych karm. Wiadomo - są lepsze, są też gorsze. Ja kupuję u weta. Na jedzeniu gotowanym wyniki mojego psa, który ma niewydolne nerki - drastycznie się pogorszyły. Na suchej jest ok. Trzeba walczyć, do końca... Życzę zdrówka dla Dunieczki i całej pozostałej gromadki. Trzymam kciuki, żeby się poprawiło.

    OdpowiedzUsuń
  16. Małgoniu, co z Dunieczką?
    Tobie i Twoim bliskim życzę Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ma.Ol.Su kochana, wracam do blogowego świata, a tu takie nieciekawe wieści u Ciebie :( Napisz kochana, proszę, co z Dunią..... Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  18. A DUNIECZKA TRWA!
    Z uporem godnym naśladownictwa.
    Z apetytem niezgorszym.
    ALE BEZ HUMORU, BEZ:(

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja ten dylemat rozumiem...
    Ale ja bym ją zabrała do lekarza, żeby chociaż przebadać i wiedzieć, co jej dolega, żeby wiedzieć czy warto leczyć, czy lepiej zostawić w spokoju, podjąć świadomą decyzję...
    Bo jeśli ona potrzebuje pomocy i da się jej pomóc, to byłoby przykro...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)