1 listopada 2007

Dziady, Zaduszki, Halloween

Wielu najbliższych już odeszło


Moje Zaduszki to zawsze dzień 1. a nie 2. listopada. Powód jest ten, że to 1 listopada jest "świąteczny", bo wolny od pracy. Wtedy chodzę na cmentarz, przynoszę na groby kwiaty i świece, i myślę o swoich zmarłych więcej i intensywniej.

Wiele, za wiele serdecznych grobów, które zostawiłam za sobą, skłania do refleksji, do sięgania myślą w przeszłość i przyszłość.

Dzień modłów za dusze zmarłych, czyli Za/duszki zapoczątkował w 998 roku św. Odilon - opat z Cluny, jako odpowiedź na pogańskie obrzędy ku czci przodków i wyznaczył go na pierwszy dzień po Wszystkich Świętych.
W Polsce ta tradycja tworzyła się między XII i XV wiekiem. A w całym kościele katolickim już od XIII wieku upowszechniła się tradycja urządzania procesji na cmentarze, w czasie których odprawia się modlitwy za zmarłych i śpiewa pieści żałobne.

Nie znam żadnych szczególnych zwyczajów związanych z katolickim Dniem Zadusznym.
Natomiast podobają mi się bardzo obrzędy starosłowiańskich Dziadów. Nasi przodkowie każdego roku na wiosnę i jesienią, mieli zwyczaj obcowania z duszmi zmarłych, wierzyli bowiem, że komunikacja z nimi jest możliwa.
Robili to dla wspomożenia dusz zmarłych w ich wędrówce przez zaświaty; aby były tam szczęśliwe. Drugim celem było pozyskanie ich przychylności, zapewnienie sobie ich ochrony, możność zwrócenia się do nich o radę lub błogosławieństwo.

Nie dziwię się, sama robię zawsze podobnie: gorąco proszę swoich zmarłych o pomoc podczas wszystkich nieszczęść, jakie mnie na tej ziemi spotykają i równie mocno wierzę, że przekroczyli oni już ten najważniejszy dla człowieka próg, a więc są do udzielania mi pomocy niejako uprawnieni.

Pogańskie obrzędy pradziadów najlepiej są nam znane z literackiego opisu Dziadów, danego przez wieszcza w II cz. dramatu.
Tak Guślarz, prowadzący obrzęd, nawoływał "czyściowe duszeczki":
"Każda spieszcie do gromady!
Gromada niech się tu zbierze!
Oto obchodzimy Dziady!
Zstępujcie w święty przybytek;
Jest jałmużna, są pacierze,
I jedzenie, i napitek."

 Wzywano dusze zmarłych, aby powiedziały czego potrzebują dla otwarcia drogi z czyścca do nieba i uzyskania spokoju na tamtym świecie. Do miejsc kultu, a więc pod święte drzewa, na święte góry, do świątyń, znoszono obiaty w postaci kaszy, jaj, miodu i mleka, aby zmarli mogli posilać się pospołu z żywymi.
Zbłąkanym duszom rozpalano ogniska na rozstajach, aby nie pomylili drogi, palono tej nocy również światła w obejściach, by zmarli łatwo trafiali do swych dawnych domów. A przy stole zostawiano tyle wolnych miejsc, ilu zmarłych miała rodzina.
Rozpalano też ogień bezpośrednio na mogiłach, ale miał on inne znaczenie, mianowicie miał nie dopuścić, aby z grobów tych wyszły upiory, czyli dusze ludzi, którzy zginęli śmiercią samobójczą lub zostali zamordowani, a więc, jak się uważało, zmarłych złą śmiercią.

Znicze i świece zapalane dzisiaj na grobach naszych bliskich są reminiscencją tamtych ogni.

Wraz z przyjęciem chrztu pogańskie obyczaje Dziadów zaczęły stopniowo wygasać, ale wprowadzane obrzędy chrześcijańskie mieszały się z dawnym zwyczajem. Szeroko rozpowszechniony i bardzo długo żywy był na przykład zwyczaj rozdawania jałmużny, najczęściej w postaci chleba, a obdarowani ubodzy i żebracy w zamian musieli modlić się za zmarłych swoich darczyńców i dobrze ich wspominać.
Niektóre symbole, jak na przykład przynoszenie żywności na groby, utrzymały się we wschodniej Polsce, Białorusi czy na Ukrainie po dziś dzień.
Również współczesne słowiańskie ruchy rodzimowiercze kultywują święto Dziadów, zwykle 2 listopada i w kwietniu.
Pradawny zwyczaj wiosennego święta przodków - tzw. Święto Rękawki jest nadal obchodzone w Krakowie.

A jak tych, co odeszli wspominają inne nacje? Nocą, z 31 października/1 listopada w Stanach Zjednoczonych i w wielu innych miejscach na świecie obchodzi się Halloween. Obchody tego święta przywędrowały do USA w XIX wieku wraz z emigrantami z Irlandii. To celtycki obyczaj, sprzed 2000 lat.
Wierzono wówczas, że dusze zmarłych powracają po roku, własnie tej nocy, na ziemię i usiłują wejść w ciała żywych ludzi. Dlatego żywi muszą się przebierać, zakładać różne straszne maski, krzyczeć, hałasować, palić ognie, aby duchy te odstraszyć.
Pierwotnie, u Celtów była to rzepa, dziś wydrążona w różne kształty dynia, z umieszczonym w środku światełkiem jest symbolem duszy zmarłych. Dynie stawia się na eksponowanym miejscu w domu lub w ogrodzie. Głównym zaś akcentem tego święta jest wizyta grupki przebranych dzieci, które zawołaniem "trick or treat" skłaniają domowników, aby obdarowali ich słodyczami. Oczywiście w razie odmowy straszą zrobieniem jakiegoś psikusa.
Amerykanie nazywają Halloween "świętem dyni" albo "świętem cukierka".
Młodzież organizuje huczne imprezy w domach, odwiedza tzw. Scary Farm, gdzie tworzone są specjalne scenerie, jak z filmów grozy.
Oni po prostu uwielbiają się bać.
Święto Halloween chyba dlatego zrobiło taką karierę w USA, bo Amerykanie, z ich upodobaniem do horrorów, przebrań, masek i parad - uważają to za świetną zabawę.
Równie hucznie co w USA, Halloween obchodzi się w Pekinie. Zdaje się, że powód jest ten sam.

Od końca lat 90. i u nas Halloween staje się popularne. Lubimy przecież się amerykanizować i przejmować tamte zwyczaje, nie tylko na Walentynki.
Jest dużo imprez klubowych,teatralnych i filmowych, sprzedaje się tematyczne gadżety. Co bardziej przedsiębiorcze dzieci odwiedzają sąsiadów, licząc na słodycze.
Również urządza się imprezy w domach, z przebierankami i dynią w roli głównej.
Jednak zarówno Kościół katolicki, jak rodzimowiercze związki wyznaniowe odżegnują się od tej formy wspominania zmarłych.

I oczywiście kolejna forma pamięci o tych, którzy odeszli, mianowicie: Wirtualne cmentarze. Tu można nie tylko umieścić wspomnienie o zmarłym, można również postawić mu nagrobek i zapalić świeczkę. Ba, jeszcze za życia można sobie samemu przygotować własne epitafium. I jak twierdzą twórcy tych cmentarzy, tak zapisana pamięć przetrwa każdy pomnik, postawiony na rzeczywistym grobie.
Czy to także znak naszych czasów? Na pewno tak.

Lubię przyjść o zmierzchu na cmentarz, kiedy migocą setki, tysiące światełek, a w powietrzu unosi się woń wosku i zapach chryzantem, i zadumać się nad naszym losem, naszym przeznaczeniem i nad tą odwieczną tajemnicą, jaką jest nasze życie i śmierć.

2 komentarze:

  1. Dziekuje bardzo za swietny opis. Mieszkam od 26 lat w Kanadzie i nadal chce zachowac tradycje Wszystkich Swietych i Dnia Zadusznych. mam dosc dyn i strachow.

    Pozdrowienia, Bogumila

    OdpowiedzUsuń
  2. Bogumiło,
    Halloween nie ze wszystkim jeszcze Polskę oczarował. Jeszcze przywiązani jesteśmy do tradycyjnego świętowania. Ale co będzie w następnym, albo za dwa pokolenia?
    Miło, ze trafiłaś na mój blog.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)