20 czerwca 2008

Dobry poranek




Filip na moreli



W środę Filipek i ja wybraliśmy się do weterynarza. To znaczy Filip nie bardzo wiedział dokąd jedziemy, a gdyby miał wybór, to nigdy by się na ten wyjazd nie zgodził. Dlaczego?No, bo odtąd miał już na zawsze utracić wszelkie zainteresowanie tymi pięknotkami z wielkimi oczami, czyli wszelkiej maści kociczkami.

Kot do jazdy autem nieprzyzwyczajony, zachowywał się beznadziejnie, głośno bardzo protestował i koniecznie chciał wyważyć drzwiczki od podróżnego kosza, aby się z niego wydostać. Poza tym musiał chyba coś przeczuwać, bo nerwowy był okropnie. Ja także.

Zabieg jest podobno banalny, ale Filip, mimo, że odzyskał już siły po swoim kwietniowym, dwutygodniowym zniknięciu z domu, malutki przecież jest i chudziutki, więc martwiłam się, jak będzie się wybudzał z narkozy.
Nasz doktor, do którego mam zresztą pełne zaufanie, nie przewidywał żadnych komplikacji,uznając Filipa za całkowicie zdrowego, mimo tej jego nikłej postury. Ja jednak byłam cały czas w pogotowiu, by znów wieźć kota do lecznicy, gdyby okazało się, że śpi zbyt długo.

Nieprzytomne zwierzątko, z półotwartym pyszczkiem i niedomkniętym jednym oczkiem,leżące całkowicie nieruchomo, przez godzinę, i kolejną godzinę, w ogóle nie zmieniające pozycji, to jest widok naprawdę szarpiący nerwy. Bez przerwy go obserwowałam i co rusz przykładałam ucho i rękę do serca i brzuszka, sprawdzając, czy oddycha, czy żyje.
Kiedy się nareszcie obudził, dość długo przewracał się, obijał o przedmioty, łapy mu się na boki rozjeżdżały, nie mógł złapać równowagi.
Potem znów zapadł w drzemkę, ale ta związana już była nie tyle z narkozą, co z pogodą.

Wszystkie koty wynalazły sobie jakieś dziwaczne miejsca i kimały. Bazyl nawet przez dwie godziny, a potem przez godzinę ziewał tak, że niemal widać było co zjadł na obiadek.
Filip nie chciał jeść, ani pić. Za to koniecznie chciał wyjść na dwór. Myślał chyba nieboraczek, że wychodząc z domu ucieknie od tego stanu, którego nie zna, i który mu dokucza. Oczywiście mowy być o tym nie mogło. Postanowiłam zatrzymać go w domu przez dwa dni co najmniej.
Musi dojść do siebie po takim przeżyciu. Mam też nadzieję, że kastracja przyniesie mu zamierzoną korzyść, wzmocni się, i jak pozostałe kocury, będzie się teraz trzymać domu.

W nocy, o dziwo, Filip spał bardzo spokojnie i obudził się dopiero o siódmej rano. Było to o tyle zaskakujące, że zwykle Filipek przez sen wzdycha, jęczy, popłakuje nawet, no i budzi się około czwartej, wpół do piątej.
Był rześki, pogodny i bardzo głodny. Po śniadaniu zdecydowałam się wypuścić go do ogródka.
Tak więc okazało się, że zniósł tę sytuację najlepiej ze wszystkich operowanych zwierząt, i błyskawicznie się z nią oswoił. Apetyt ma do tego szalony, je najwięcej i najczęściej wpada do kuchni, aby zbadać, co jeszcze dałoby się skonsumować.

Dziś przed południem wśród kotów wielkie było poruszenie; znów do ogrodu wpadł ten jasnopopielaty kocur, w futrze wyglądającym jakby go mole mocno nadwyrężyły, podobny trochę do kaczora i tak przez nas przezwany. Więc ten Kaczor bezczelnie goni nasze koty z ich własnego terytorium, a szczególnie uwziął się na Filipka, dopada go i tłucze, a Filip z krzykiem salwuje się ucieczką na sąsiednią działkę, albo na morelę.

Mój mąż najpierw twierdził, że nie będzie się wtrącał w kocie sprawy, ale ponieważ Kaczor dosłownie prześladuje tego naszego malucha, mąż jednak postanowił interweniować, to znaczy straszy go i przepędza. Oczywiście Kaczor niewiele sobie z tego robi. Zdąży wpaść, wydrzeć trochę futra z brzucha Szkaradzieja, zdzielić Filipa, zagonić go na drzewo, i zwiać.

Dzisiaj jednak krzykom Filipka wtórowały jeszcze inne wrzaski, które nas lekko przeraziły i wygoniły na ganek. I co się okazało? To na Filipka tak okropnie wrzeszczały i skrzeczały kosy. I teraz to one starały się na odmianę zgonić go z drzewa, na które schronił się przed Kaczorem. Robiły przy tym taki harmider, że nawet pumę by z tej moreli przegoniły.
Filip przezornie skrył się pod ławką, a kosy jeszcze długo głośno się oburzały, chodziły po trawie pod drzewem, wcale nie bojąc się pozostałych kotów, bacznie obserwujących całe to zajście.
Kosy mają młode, więc odważne są, do bohaterstwa.

Śmialiśmy się serdecznie. To był dobry poranek. Dla wszystkich, nawet dla przestraszonego nie na żarty Filipka. Teraz słusznie mu się należało drugie śniadanko, na które przystał z entuzjazmem.

4 komentarze:

  1. Filipek jest uroczy!
    Wcale nie widać, że z niego chudzinka, ale zdecydowanie ma jeszcze młodzieńcze rysy. ;)
    Jednak łaciaki mają coś w sobie.

    Moje kocury tez dzielnie zniosły zabieg, natomiast po powrocie z kliniki siostra Julka ich po prostu zlała. Nie wiem dlaczego, może zapach inny, może wcale się nie cieszyła, że wyjadacze wrócili do domu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo, bardzo podoba mi się określenie pyszczka Filipka mianem "młodzieńczych rysów"!

    Filipuś tylko fotogeniczny jest, jak to każdy kot, ale lichutki bardzo.Mam nadzieję, że teraz się poprawi.

    A kiedy wakacyjny wyjazd na ranczo? Po zdrówko?

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno się poprawi, nie ma wyjścia. ;)

    Na ranczo może w przyszłym tygodniu. Jakoś nie mogę się ogarnąć, zorganizować... W końcu to wyprawa. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. :)
    Jak mieszkałam na wsi w tym wynajmowanym mikro domku i mieliśmy tam bardzo dużą działkę, to z jednej strony opiekowałam się tam całym stadkiem kotów z sąsiedztwa i które u mnie wiecznie koczowały pod domem, a z drugiej strony wałęsały się regularnie zupełnie obce koty, czasem agresywne niczym Kaczor. Moja Ptysia była w tamtym miejscu kotką bardzo terytorialną i próbowała przeganiać wszelkie obce. Niestety, była też wielkim strachulcem i najczęściej z tych zaczepek wychodziła kiepsko. Raz miała nawet nogi na wylot przegryzione przez goniącego ją kocura, który się na niej strasznie uwziął i nie stawała na te nogi przez miesiąc.
    Problem się rozwiązał w chwili, kiedy zamieszkała w naszym ogrodzie suczka, którą ktoś ponoć "wywiózł". Dałam jej schronienie, pełną miskę, a od tej pory żaden terrorysta nie ośmielił się przekroczyć ogrodzenia naszego ogrodu.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)