Jasne, że na żadnym straganie, ani nawet w sklepie ze zdrową żywnością nie sprzedadzą nam mniszka w pęczki powiązanego, żołędzi w kilogramowych torebkach czy łopianu na sztuki.
Ale przecież od stuleci, a raczej od tysiącleci ludzie zbierali i zajadali się roślinami, które my, współcześni, na ogół uważamy za niejadalne. Że jednak niezupełnie tak jest przekonać się możemy czytając przepisy na potrawy z „chwastów”. Ostatnio do użycia mlecza naszego poczciwego, czyli poprawnie mniszka lekarskiego, namawiała Alexa, dzieląc się swoim sposobem na przygotowanie wielce smacznego i leczniczego miodu z tych ślicznych roślinek.
A tu kilka innych zastosowań, nie na słodko. Znana jest szeroko sałatka, jaką chętnie Francuzi na swoich stołach witają, dlatego nazwę ‘francuskiej’ ma w tytule:
Trzeba wziąć:
-3 garście młodych listków mniszka (to znaczy zanim on jeszcze stanie się dmuchawcem)
-kilka plastrów wędzonego boczku
-3 łyżki oliwy
-½ łyżeczki octu balsamicznego lub 1 łyżkę czerwonego octu winnego
-3 ząbki czosnku
-sól, pieprz
-i szczypiorek
Boczek pokroić w kostkę, podsmażyć na patelni.
Do salaterki włożyć listki, większe porwane na kawałki. Dodać podsmażony boczek, zalać sosem z oliwy, octu i posiekanego albo utartego czosnku. Dodać sól, pieprz , szczypiorek.
Sałatkę można wzbogacać dodając jajko na twardo, świeżego ogórka, czy pomidora pokrojonego w półplastry. Lub rzodkiewki. Albo grzanki zrumienione w piekarniku, natarte ząbkiem czosnku i pokrojone w kostki.
Robi się też sałatkę z mniszka z dodatkami takimi jak koreczki anchois, cebula, musztarda, ser feta, albo zwykły twarogowy, dobrze przyprawiony.
Podaje się też listki krótko obsmażone na oliwie, wymieszane następnie ze świeżym ogórkiem, siekanym drobno czosnkiem, polane śmietaną (albo śmietanką) ze szczypiorkiem.
Można także mieszać listki mlecza z innymi chwastami, np. listkami pokrzywy, ziołami świeżymi, np. bazylią, oraz z innymi rodzajami sałat i podawać tak, jak zwykle podaje się sałatę, to znaczy w sosie winegret albo śmietanowym.
Do spróbowania jest także przepis na listki mlecza z ananasem:
-3-4 garście listków mniszka
-½ puszki (albo więcej :) ananasów w krążkach, z zalewą
-3 łyżki oliwy
-3 ząbki czosnku
-1 łyżeczka octu balsamicznego albo 1 łyżka octu, albo sok z cytryny
-sól, pieprz
Zalewę z ananasów łączymy z octem, oliwą, zmiażdżonym czosnkiem, solą, pieprzem (jeśli za słodka dolewamy łyżkę wody) i tym sosem zalewamy liście mlecza. Dodajemy pokrojone na cząstki krążki ananasa.
Zamiast ananasa możemy dodać cząstki mandarynek, albo pomarańczy.
Właściwie jedynym warunkiem udanej sałatki, czy raczej surówki, są listki – muszą być młode, zbierane najlepiej przed kwitnieniem mniszka. Stare liście są gorzkie. Goryczki ewentualnie można się pozbyć mocząc listki w słonej wodzie (roztwór 1 łyżka soli na 1 litr wody ) przez pół godziny.
Jeżeli zbieramy mlecze we własnym lub zaprzyjaźnionym ogrodzie możemy liście odbarwić (i pozbawić goryczki), przykrywając rosnącą roślinę np. odwróconą doniczką czy innym naczyniem.
Mniszek, obok pokrzywy i babki lancetowatej, uważany jest za najwartościowszy z dziko rosnących, jest źródłem witaminy B i C, prowitaminy A, także pierwiastków cennych dla zdrowia, jak potas, miedź, żelazo, wapń.
Według dr Łukasza Łuczaja, botanika i survivalowca, jadalnych chwastów mamy w Polsce około 200! Polecam jego stronę, bardzo zajmująca i pouczająca.
Kto może podzielić się swoimi przepisami na inne chwasty jadalne? Jeszcze mamy w Polsce trochę miejsc czystych, dziewiczych, nie skażonych tak zwaną cywilizacją. Warto zabrać z nich parę badylków do naszej kuchni. Wszak jesteśmy tym, co jemy.
Ale przecież od stuleci, a raczej od tysiącleci ludzie zbierali i zajadali się roślinami, które my, współcześni, na ogół uważamy za niejadalne. Że jednak niezupełnie tak jest przekonać się możemy czytając przepisy na potrawy z „chwastów”. Ostatnio do użycia mlecza naszego poczciwego, czyli poprawnie mniszka lekarskiego, namawiała Alexa, dzieląc się swoim sposobem na przygotowanie wielce smacznego i leczniczego miodu z tych ślicznych roślinek.
A tu kilka innych zastosowań, nie na słodko. Znana jest szeroko sałatka, jaką chętnie Francuzi na swoich stołach witają, dlatego nazwę ‘francuskiej’ ma w tytule:
Trzeba wziąć:
-3 garście młodych listków mniszka (to znaczy zanim on jeszcze stanie się dmuchawcem)
-kilka plastrów wędzonego boczku
-3 łyżki oliwy
-½ łyżeczki octu balsamicznego lub 1 łyżkę czerwonego octu winnego
-3 ząbki czosnku
-sól, pieprz
-i szczypiorek
Boczek pokroić w kostkę, podsmażyć na patelni.
Do salaterki włożyć listki, większe porwane na kawałki. Dodać podsmażony boczek, zalać sosem z oliwy, octu i posiekanego albo utartego czosnku. Dodać sól, pieprz , szczypiorek.
Sałatkę można wzbogacać dodając jajko na twardo, świeżego ogórka, czy pomidora pokrojonego w półplastry. Lub rzodkiewki. Albo grzanki zrumienione w piekarniku, natarte ząbkiem czosnku i pokrojone w kostki.
Robi się też sałatkę z mniszka z dodatkami takimi jak koreczki anchois, cebula, musztarda, ser feta, albo zwykły twarogowy, dobrze przyprawiony.
Podaje się też listki krótko obsmażone na oliwie, wymieszane następnie ze świeżym ogórkiem, siekanym drobno czosnkiem, polane śmietaną (albo śmietanką) ze szczypiorkiem.
Można także mieszać listki mlecza z innymi chwastami, np. listkami pokrzywy, ziołami świeżymi, np. bazylią, oraz z innymi rodzajami sałat i podawać tak, jak zwykle podaje się sałatę, to znaczy w sosie winegret albo śmietanowym.
Do spróbowania jest także przepis na listki mlecza z ananasem:
-3-4 garście listków mniszka
-½ puszki (albo więcej :) ananasów w krążkach, z zalewą
-3 łyżki oliwy
-3 ząbki czosnku
-1 łyżeczka octu balsamicznego albo 1 łyżka octu, albo sok z cytryny
-sól, pieprz
Zalewę z ananasów łączymy z octem, oliwą, zmiażdżonym czosnkiem, solą, pieprzem (jeśli za słodka dolewamy łyżkę wody) i tym sosem zalewamy liście mlecza. Dodajemy pokrojone na cząstki krążki ananasa.
Zamiast ananasa możemy dodać cząstki mandarynek, albo pomarańczy.
Właściwie jedynym warunkiem udanej sałatki, czy raczej surówki, są listki – muszą być młode, zbierane najlepiej przed kwitnieniem mniszka. Stare liście są gorzkie. Goryczki ewentualnie można się pozbyć mocząc listki w słonej wodzie (roztwór 1 łyżka soli na 1 litr wody ) przez pół godziny.
Jeżeli zbieramy mlecze we własnym lub zaprzyjaźnionym ogrodzie możemy liście odbarwić (i pozbawić goryczki), przykrywając rosnącą roślinę np. odwróconą doniczką czy innym naczyniem.
Mniszek, obok pokrzywy i babki lancetowatej, uważany jest za najwartościowszy z dziko rosnących, jest źródłem witaminy B i C, prowitaminy A, także pierwiastków cennych dla zdrowia, jak potas, miedź, żelazo, wapń.
Według dr Łukasza Łuczaja, botanika i survivalowca, jadalnych chwastów mamy w Polsce około 200! Polecam jego stronę, bardzo zajmująca i pouczająca.
Kto może podzielić się swoimi przepisami na inne chwasty jadalne? Jeszcze mamy w Polsce trochę miejsc czystych, dziewiczych, nie skażonych tak zwaną cywilizacją. Warto zabrać z nich parę badylków do naszej kuchni. Wszak jesteśmy tym, co jemy.
Dziękuję Kochana! :*
OdpowiedzUsuńPrzepis na sałatkę z boczkiem, jak i pozostałe, koniecznie muszę wypróbować. Po pierwsze jestem "sałatko i surówko-maniaczką", a po drugie lubię zielsko i warzywa, czyli wszystko co zdrowe. Jak dla mnie połączenie bomba! :)
Już zapisuję.
Serdeczny buziołek na weekend :*
No coś takiego, jakie to wynalazki na tym świecie... żeby boczek z mleczami mieszać:):):) Przepis brzmi interesująco - Może będę próbować....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
W każdym roku przygotowuję sobie porcję syropu z mniszka lekarskiego. Pozwala mi to przetrwać do następnego sezonu kwitnienia mlecza w pełnym zdrowiu.
OdpowiedzUsuńPodczas majówki miałam zbierać mniszka na "miód", ale jednak na wykonanie zabrakło czasu. Szkoda.
OdpowiedzUsuńZa to zrobiłam syrop z młodych pędów sosnowych.
Kilka dni temu oglądałam program z udziałem pana dr Grzegorza Russaka, i przygotowywane grzanki siekanymi pokrzywami przyrządzonymi podobnie jak szpinak (masło, śmietana, czosnek, jajko). Przyznam, że kubki smakowe zostały pobudzone. :)
A z chwastów, to zawsze szczaw i zupa szczawiowa. :)
Alexo, Wam również miłego wypoczynku! Oby tylko pogoda dopisała.
OdpowiedzUsuńKarska, też oglądałam ten program i przyznam, że zadziałał mi na wyobraźnię, zadziałał! Muszę jednak albo wybrać się na spacer po pokrzywy, albo poczekać, aż u mnie w ogrodzie odrosną, bo wszystko zużyłam zakładając nową gnojówkę z pokrzyw... Straszne szkodniki u nas w tym roku na roślinach i bez pokrzyw się nie obędzie! A przepisy na "zielskowe" przetwory zbieram od jakiegoś czasu. Mam już na ziołowniku całkiem solidną ilość...podbiału, babki lancetowatej, tasznika, kilka dziewann i sporo czarnego bzu. Będziemy szaleć!
OdpowiedzUsuńdeZeal, Ty mnie tak zaskoczyłaś tym cudownym Puszkinem malutkim! Nie sądziłam, że tak prędko się w Waszym domu pojawi.
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie pozdrawiam
adminie - z przepisów kulinarnych, oświeć mnie proszę, bo trochę się pogubiłam: która ze stron jest Twoja?
OdpowiedzUsuńBlog, aczkolwiek tak pięknie się zapowiadał, widzę, że osierocony jakiś? Na przykład takie pierogi ruskie - poezja.
Niestety, jak dla mnie zbyt pracochłonne. Więc robię tylko wtedy, gdy męża mojego chcę przekupić; -zrobię ci pierogi, jak mi przybijesz, przykręcisz, naprawisz, etc.
Pozdrawiam
Błękitna, no to zamieść u siebie ten przepis na "pączki sosnowe".
OdpowiedzUsuńChociaż przyznam, że serce by mi pękało, gdybym miała moją sosnę ogródkową z pączków ograbić.
Pozdrowień dużo
P.S. Błękitna, szczawiu nie cierpię. Nie wiem, tak mam po prostu.
OdpowiedzUsuńAsiu i Wojtku! To wielu przepisów się w takim razie spodziewamy. Oczywiście, o ile menażeria Wasza z czasu Was całkiem nie ograbi. Wspaniałe zwierzaki macie, wspaniałe.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę.
Zaczęłam się właśnie rozglądać za jakąś chatynką na wsi.Ale nie wiem, czy coś z tego wyniknie.
Tymczasem pozdrawiam Was
jestem po bardzo długich a dlugich chorobach
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że ustąpiły na długo
........
moje znajome jedzą mniszka tylko ze śmietaną i twierdzą, że jest pyszny
ja jednak nie jadłam takiej sałatki
całuję mocno
Donata, gorąco Cię pozdrawiam, mając nadzieję, że na tym koniec Twoich fizycznych kłopotów, i teraz tylko lepiej będzie!
OdpowiedzUsuńListki mniszka ze śmietaną - tak! Po prostu jak sałata, na przykład lodowa; dobre.
Słyszałam tylko o syropie z mniszka, ale że można robić sałatki i to takie wspaniałe.
OdpowiedzUsuńBeo, tak,tak, a nawet zupy i inne pyszności. Tym bardziej, że pewnie w czasie weekendów można nazbierać u Ciebie na wsi takie ekologiczne całkiem roślinki?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię
No, no, całkiem niezłą książkę kucharską o zdrowotnym żywieniu można założyć. Ja raz, dawno temu swojemu małemu jeszcze dziecku zrobiłam syropek z mniszku.Był naprawdę bardzo dobry i bardzo skuteczny. Tyle, że mieszkałam w swoim domu i ten mniszek nie miał elementów cywilizacyjnych, he, he...
OdpowiedzUsuńTeraz to nie wiem czego koło mojego bloku jest więcej: mniszku czy samochodów?
Pozdrawiam bardzo cieplutko:))
I zgadzam się z Twoimi odczuciami całkowicie.Mnie też żbik kojarzył się z takim wizerunkiem, jaki opisałaś.A tu proszę...fotki specjalnie z GW (podpisane, żeby była pewność) i z Wikipedii.
OdpowiedzUsuńPrzejrzałam jeszcze parę źródeł, żeby głupoty nie napisać i wszędzie to samo.Może faktycznie te żbiki, które my pamiętamy były bardziej dzikie a te, które ja przedstawiłam to już są wymieszane z naszymi kiciami?
Stąd taki tytuł mojego wpisu.
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie:))
Jolu, na pewno ważne miałaś powody, aby dom na mieszkanie w bloku zamienić?! ale żal, żal to jest!
OdpowiedzUsuńWiele pozdrowień
Kochana, taki falstart mi tutaj zrobiłaś, że się uśmiałam.Ja sobie właśnie umyśliłam, że kolejny wpis zrobię o rysiach. Nie wiem dlaczego ale mam słabość do kotów i dużych i małych, dzikich i udomowionych. Lubię po prostu wszystkie kotowate zwierzaki.I te małe, łagodne i te dzikie.Dawniej trudniejszy dostęp był do wiedzy. Dzisiaj wystarczy myszka i już wszystkie koty na pulpicie...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście pędzelki mają rysie.
Wkrótce je pokażę.
Pozdrawiam cieplutko:))
Oczywiście rozbawiona zostałam Twoim wpisem rysiowym i zapomniałam odpowiedzieć Ci na Twoją wątpliwość, jaką wyraziłaś w sprawie pozbycia się domu z ogrodem zresztą.
OdpowiedzUsuńOtóż, może będziesz zdziwiona ale nie jest mi żal.Fajnie w tym domu było mi tylko wtedy kiedy syn był mały.Kiedy syn wyjechał a rodzice niestety zmarli, duży dom był dla mnie ogromnym ciężarem.Praca, dom, ogród to wszystko było ponad moje siły, co zaskutkowało poważną chorobą.Teraz mam trzy pokoje z kuchnią i dużą loggią - kwiatki mam gdzie hodować.To naprawdę mi wystarcza.Żeby tylko zdrowia wystarczyło kochana.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:))
Jolu, ja także koty i wszelkie kotowate lubię szczególnie. I zachwyca mnie ich uroda.
OdpowiedzUsuńA duży dom (i na wsi żeby był) to jest moje marzenie. Chociaż mój mąż twierdzi, że to szaleństwo;właśnie o te siły chodzi, a raczej ich brak.
Pozdrawiam Cię serdecznie
No i chodzi po to, żeby wszyscy byli zadowoleni. Wtedy jest OK.
OdpowiedzUsuńPodobnie jest z każdymi upodobaniami. Na przykład ja uwielbiam koty - wszystkie. Fascynują mnie te zwierzęta.Inni lubią pieski, jeszcze inni ptaki. I tak chyba ma być dla równowagi.
Tym razem zatopiłam się w rysiach. Zawsze do rysia miałam wyjątkowe upodobanie - chyba przez te pędzelki właśnie, no i ten śmieszny ogonek.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:))
uwielbiam lodową;-)
OdpowiedzUsuńbuzial
Miałam zamieścić "przepis" na syrop, ale zdjęcia robiłam w pośpiechu i wyszły mało apetyczne. ;)
OdpowiedzUsuńW ogrodzie sosenek nie ogołacaj. Najlepiej do lasu iść i zbierać po kilka sztuk z jednego drzewa żeby wielkiej szkody nie wyrządzać.
Najlepsze są czubki jeszcze takie w brązowej "skorupce", można zbierać też pędy męskie (żółte, z pyłkiem). W tym roku pokroiłam wszystko na mniej więcej 1cm kawałki, warstwy przesypywałam cukrem. Szczelnie zamknęłam i odstawiłam w ciepłe miejsce.
Kiedyś był taki syrop, Pini się chyba nazywał. :)
Oglądam wiadomości. Dużo wody na południu. A u Was? Jak sobie radzicie?
Błękitna, tak pamiętam apteczny syrop sosnowy - pyszny; słodki i pachnący.
OdpowiedzUsuńChętnie zrobiłabym własny, ale jak tu do lasu wejść przy tej pogodzie?!
Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że w pobliżu żadnego, najmarniejszego strumyka nie mamy, ani kałuży nawet, to i fali powodziowej nie musimy się obawiać. Ale wody gruntowe, niestety, pewnie znów paskudnie dadzą się we znaki.
Oczywiście to nie tragedia taka, jak ta na południu kraju; szczerze tym ludziom współczuję.
ktoś podpalił altankę i już jej nie ma;-(
OdpowiedzUsuńpozdrowionka