5 sierpnia 2011

Etsy.com



Uczyłam się w życiu różnych języków: rosyjskiego i łaciny, esperanto i niemieckiego, liznęłam nawet francuskiego. I co? Ano nic.
Teraz o żadnym z nich, polskiego nie wyłączając, nie mogę powiedzieć, że trochę choćby znam. Z ojczystym to oczywiście lekko przesadzam, ale w sumie to przecież żadna łaska, że potrafię po polsku porozmawiać, a nawet się podpisać. Ale, żebym znała? Niestety, nie. Zwłaszcza od kiedy mam Internet i czytam co inni Polacy piszą, to już niczego, a ortografii przede wszystkim, pewna nie jestem.

Ale angielski, język globalizacji i mody, wszechświatowy wyznacznik naszej fizycznej obecności? Jeśli go nie znasz, to znaczy, że cię nie ma. Jeżeli nie chcesz się go nauczyć, czy po prostu uczyć, uważany jesteś za umysłowo otępiałego.

Dzisiejszy świat, ta globalna wioska, w której każdy z każdym i o wszystkim może pogadać, okazuje się być jednak tylko dla anglojęzycznych.

To co ja, nie znająca ani jednego angielskiego słówka, nie potrafiąca sklecić najprostszego zdania, no może poza na blachę wyuczonym: I do not speak English, mam zrobić?
Jeszcze kilka lat temu, kiedy moja ukochana Sieć prawie we wszystkich przypadkach, od poczty elektronicznej po najbłahsze aplikacje posługiwała się angielskim, była minimalna szansa na nauczenie się paru zwrotów i kilku słówek. Ale teraz, kiedy wszystkie programy mamy w narodowych językach to się człowiekowi dorosłemu, a zwłaszcza wiekowemu, nie chce, po prostu nie chce. No i pamięcią profesora Bartoszewskiego przecież nie każdy pochwalić się może.

Te przydługie dywagacje były mi potrzebne do tego, aby pozachwycać się pewnym serwisem nowojorskim, o światowym już zasięgu i wiekiej renomie, który teraz dopiero odkryłam (znów nieznajomość angielskiego wylazła), a mianowicie: Etsy.com

Osobom, które Etsy znają nie trzeba zachwalać, a tym, które jeszcze go nie odwiedzały  z pełnym przekonaniem polecam. Jeśli chce się kupić coś oryginalnego, ładnego, w dobrym guście, za rozsądną cenę, to nie ma lepszego miejsca. Jeśli ma się coś ciekawego do zaproponowania innym, to zwyczajnie chowają się serwisy i polskie, i zagraniczne, nie wyłączając tego największego, amerykańskiego.
Nawet ja, z brakiem znajomości  mowy Albionu, zdołałam się tam pokręcić trochę.
I co ciekawe; dużo Polaków (czyt. Polek) spotkać tu można:)

10 komentarzy:

  1. Oj, Dziewczyno, ja właśnie tych samych języków co Ty troszkę liznęłam i z tych samych powodów teraz najbardziej by mi się przydała znajomość angielskiego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, nie znałam tego adresu, ale po paru przejrzanych stronach stwierdzam że faktycznie mają świetne rzeczy, a ceny niektórych nawet w złotych nie zbijają z nóg:) Wielkie dzięki za zaznajomienie, sadzę, że na bank znajdę coś dla siebie:)
    Co do inglisza - od czego jest tłumacz google:))?

    OdpowiedzUsuń
  3. OJ TO I MNIE NIE MA...BOM NIE NAUCZONA ANGIELSZCZYZNY..A NA URLOPIE MAM PRZY SOBIE ZAWSZE PRZYJACIÓŁKĘ-ZDOLNĄ BESTIĘ:)-POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  4. Terko, no to teraz jesteśmy już dwie:)
    Musimy się zastanowić co z tym zrobimy?:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Shabby Cats, tłumacz Google to częściej rozśmiesza niż tłumaczy:) Choć przyznać trzeba, że pracują nad tym, i jakby lepiej jest.

    OdpowiedzUsuń
  6. Qro Domowa, Ty to masz dobrze; moje przyjaciółki także nie są anglojęzyczne, za to wiele innych przymiotów mają:)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak,tak...ja również wpisuję się w pokolenie, które język angielski zna bardzo słabo.Za to znamy inne języki. Że nie są nam potrzebne? To już zupełnie inna bajka...
    Pozdrawiam bardzo cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Tylko po polsku zapraszam Cie na swój bardzo lokalny blog.
    Pozdrawiam bardzo cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe przykłady i przemyslenia językowe. A u mnie kot sie zadomowił na stronie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajna stronka...nie znałam jej

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)