1 września 2013

Bez pocieszenia




Ogłoszenia nie dały rezultatu. Lolisia nie wróciła. Z każdym dniem i tygodniem od jej zniknięcia nasza tęsknota za nią zwiększa się i zwiększa.

Podobno nadzieja umiera ostatnia; i ja zawsze będę jej wyglądała i oczekiwała jej powrotu. Ale życiowego doświadczenia się trzymając trzeba brutalną prawdę sobie uzmysłowić, że szansa na taki cud jest znikoma.

Teraz przeżywamy etap ‘wypominania’ Lolicie ile to dla niej zrobiliśmy; jak pieściliśmy, hołubili, na wszystko pozwalali, byliśmy jej podnóżkami i służbą na każde skinienie. A ona, ta niewdzięcznica? Nie potrafiła docenić; z domu uciekała, fochy pokazywała, mamę swoją własną terroryzowała, specjalnego menu wymagała, bo inaczej karała nas ‘brakiem apetytu’ i w ogóle była małą, rozwydrzoną kociną, kochaną przez wszystkich po wariacku.

Dziesięć lat dostawała od nas sporą dawkę uczuć, może większą nawet niż pozostałe zwierzęta, a może po prostu inaczej kochaną była. I co?! Tyle,  że świetne życie przez te lata wiodła. A może to tylko w naszej ocenie, jej opiekunów, szczęśliwą była? Nawet tego się nie dowiemy. Żal. Smutek. Łzy.

20 komentarzy:

  1. Jestem tu pierwszy raz i wiem co oznacza jak kot sie zgubi.Ja mam 5 ancymonow i jeden ,norweski uwielbia znikac.I tak jak u Pani przychodzi potem zmietoszony smierdzacy -ale wraca.Moze jest jeszcze tycia nadzieja,ze pewnego dnia zmechacona wroci.Zycze tego z calego serca

    OdpowiedzUsuń
  2. Miła Anonimo! Oby! Oby tak się stało!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle, że AŻ świetne życie wiodła.
    O nic więcej nie chodzi w życiu kota, niż szczęśliwe, pełne życie i kochający ludzie. Celowo nie odeszła, musiało się coś stać. Kiedy kot odchodzi z tego świata, wątpię by cierpiał. Cierpią ci, co zostają, z tęsknotą, z bólem. Ale najgorsza jest właśnie ta niepewność, brak wiedzy, co do sytuacji, czy nie jest w potrzebie. Wiem, że to oczywistości.
    Przestałam podczytywać Twojego bloga w oczekiwaniu na powrót Loli.
    Współczuję Ci strasznie, kolejny raz musisz przez to przechodzić. :(
    Nie będę Cię pocieszać, bo na mnie nic nie działa, ale jeśli Ona odeszła, to spędziła tu 10 lat wspaniałego życia i to się liczy.
    Byłoby cudownie, gdyby wróciła, ale wiadomo jak jest.
    Mam nadzieję, że nie dokładam Ci bólu tym, co piszę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję z całego serca. Przeżywałam to samo kilka lat temu. Mieszkałam w innym miejscu i koty sobie chodziły gdzie chciały. I zawsze wracały. Ale jeden pewnego razu nie wrócił. Chyba ze trzy miesiące zostawiałam dla niego osobną porcję. Trudno było się pogodzić z tym, że nie wróci. I to fakt, nadzieja umiera ostatnia. Choć po cichu, mam nadzieję, że jednak Lolita wróci.

    OdpowiedzUsuń
  5. Małgosiu-codziennie zagladałam w nadziei na dobre wieści...tak by się chciało coś mądrego powiedzieć ale co?Bardzo mocno Cię przytulam .Jak się ma zwierzaki to w tę nasza miłość do nich nieuchronnie są wpisane rozstania i nasz ból z tym związany.Kochana-nie będę pisać Ci nic na pocieszenie rozumiem co czujesz ale nie potrafie pomóc,sama dobrze wiesz...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, ze zguba jednak się znajdzie:) Może znów ktoś ją przygarnął i trzyma? Ponieważ też mam kota i też choć nie zawsze wdzięczny jest kochany i rozpieszczany wiem co czujesz, dlatego trzymam kciuki za szczęśliwy powrót:) Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam cieplutko. Ania

    OdpowiedzUsuń
  7. Bethany, tak bym chciała, żeby ona celowo odeszła; tam, gdzie jej lepiej, gdzie bardziej kochający dom znalazła! Ale czy to realne? Chcę wierzyć, że tak! Że żyje i jest jej dobrze.
    Dzięki Ci za wsparcie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ashko, i na pewno do dziś starasz się myśleć, że Twój zwierzaczek gdzieś jest, gdzieś żyje, i że ktoś o niego dba. Bo tak trudno godzić się na kocie nieszczęście, zwłaszcza naszego własnego kota:(

    OdpowiedzUsuń
  9. Izo, dzięki; słowa współczujące jednak pomagają trochę, bo dobrze jest wiedzieć, że jest na tym świecie okropnym choć kilka dusz bratnich, które zwierzaki kochają jak my, a może i więcej?!

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Aniu, dziękuję Ci za słowa otuchy; zawsze człowiekowi ich potrzeba, zwłaszcza w chwilach tak paskudnych, gdy nic nie można zrobić aby pomóc swojemu zwierzakowi.
    Pozdrawiam Cię

    OdpowiedzUsuń
  11. Cały czas mam nadzieję, że jednak wróci. Pamiętasz jak moja Tośka się prawie miesiąc gdzieś włóczyła? A ja już oczyma wyobraźni widziałam jej szczątki pod gniazdem bielika... Trzymam nadal kciuki. To nie zaszkodzi, a a nuż pomoże...i szepnę słówko do św Franciszka.
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  12. Asiu, tak, koniecznie szepnij słówko za naszą Lolisią św. Franciszkowi. Może jeszcze wróci do nas, najmilsza maleńka kocinka!
    Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  13. a ja.. myślałam, że Lolitka już w domciu...
    współczuję bardzo...
    u mnie w tym miesiącu minie rok od zaginięcia Kidy i.. nadal cierpię...
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  14. Joasiu, Boże, to już rok jak nie ma Kidy?! Ile to nieszczęść nas i nasze zwierzęta spotyka na tym świecie:(
    najlepszym? ze światów:(
    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. Ojej, tak mi przykro... Ale ciągle mam nadzieję, że Lolisia wróci.
    Trzymaj się.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeśli odeszła z tego świata, nie jest nieszczęśliwa. Wg moich wierzeń (chyba), jest szczęśliwa. Jeśli nie odeszła... miejmy nadzieję, że jest jej dobrze, a przynajmniej, że nie cierpi i że wróci...

    OdpowiedzUsuń
  17. ojej bardo ci współczuje...ja kiedyś miała taka kotkę uciekinierkę...ile to łez po niej wylałam...dwukrotnie się znalazła...ale a trzecim razem juz nie....a był to także rozpieszczony kochany wredotek:)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Małgoniu...
    Nadzieja umiera ostatnia...
    Może jeszcze wróci...
    Trzymajcie się dzielnie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja mam nadzieję, że wróci.....

    OdpowiedzUsuń
  20. Puk, puk. Ciekawe czy w Wigilię nasze zwierza się odezwą...Jak tam Twoje stadko? Moje strasznie rozrabia.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)