25 listopada 2007

Drewno do kominka

Przed zimą



Właśnie drwale przywieźli drewno do kominka, już pocięte w klocki. Usypali wielką stertę za gankiem, a nasze koty z miejsca rozpoczęły buszowanie w niej.
Część drewna jest wysuszona, ale połowa pochodzi prosto z lasu, i po prostu ocieka sokiem. Ile na nim zapachów, nowych, nieznanych, zwłaszcza kociakom.
- Ciekawe, kto u był, kto zostawił swój ślad? Koty potrafią długo obwąchiwać każdy pieniek, z lubością ostrzyć na nim pazury, ganiać się wzajemnie i chować wśród tej pryzmy.Dopóki całość nie zostanie porąbana, a polana nie ułożone za domem, co potrwa jakiś tydzień, koty będą na tej stercie szalały. Taki koci plac zabaw bardzo nam odpowiada. Wiemy gdzie są i co robią. Głównie
chodzi o to, że nie włóczą się po sąsiednich ogródkach, co rzadko kiedy jest przez ich właścicieli przyjmowane ze zrozumieniem.
Często, najczęściej, kocie wyprawy są przyczyną mniejszych lub większych sąsiedzkich kwasów i waśni. A to są z reguły sytacje bardzo przykre i stresujące.
Nie dziwię się więc wcale, że niektórzy opiekunowie (i wielbiciele) kotów są w stanie podejmować różne,ryzykowne nawet decyzje życiowe, aby swoim pupilom zapewnić jak najlepsze warunki bytowe.
Czytałam bloga pewnej młodej, wrocławskiej pary, właścicieli dwóch kotek, która to para, mająca dosyć sąsiedzkich awantur i pretensji o wycieczki zwierząt, podjęła decyzję sprzedaży domu w mieście i przeprowadziła się na wieś.
Niektórzy ludzie potrafię pogorszyć swoje warunki, nawet znacznie, byle ich zwierzętom działo się dobrze.

Prawdę mówiąc, nasza własna decyzja o opuszczeniu rodzinnego miasta, pracy i znajomych, i przeprowadzeniu się do obcego miejsca, ale z ogrodem, podjęta była głównie w trosce o dobro Murki, którą kochaliśmy po prostu szaleńczo. Murka była tu naprawdę szczęśliwa, chociaż tylko przez półtora roku. Jej strata to była jedna z najgorszych chwil w naszym życiu i jest bolesna do dziś, choć mija już dziewięć lat od tej tragedii.

Mimo ustania podstawowego powodu naszego tu pobytu, pozostaliśmy, bo mosty w zasadzie były już spalone. Miejsca Murki w naszych sercach nikt nie zajął, ale na jej miejsce w naszym domu przyszły kolejne zwierząta. O tym była mowa już wcześniej.

Z perspektywy lat, które tu przeżyliśmy, widać wyraźnie, że Murka i wszystkie pozostałe zwierzaki były i są ważnym elementem naszego życia. Nawet jeśli nie w pełni zdajemy sobie z tego sprawę, to nasz świat kręci się wokół nich. Zresztą co jakiś czas przypominają nam o tym znajomi, uważając nas za, nieszkodliwych, ale jednak dziwaków.
To prawda, że wydaję więcej pieniędzy na koty, niż na nas. To fakt, że kupuję dla nas najtańszą, chińską tandetę, ale za to starcza na markowe chrupki, światowych firm dla nich.Przyjaciółki przestrzegają: - Przecież nie uratujesz wszystkich kotów świata; - Żyjecie w jakieś urojonej,
kociej rzeczywistości; - Zobaczysz, skończysz jak Violetta Villas. Żal mi p. Villas. Co do ratowania, to wystarczy, że uratujemy jedno kocie istnienie. A co do reszty to podziwiam ludzi, którzy pomagają, prowadzą przytułki dla zwierząt, od koni począwszy, na kotach kończąc. Ludzi, którzy w jakikolwiek sposób wspierają sprawę nieszczęsnych zwierząt, podobno naszych "mniejszych braci".
Zawsze będę kupowała kocie jedzenie w Krakowie (adres:
http://www.krakvet.pl/), bo oni część swoich zysków przeznaczają na schroniska dla zwierząt.
Najwyższym szacunkiem darzę Bożenę Wahl, od lat borykającą się z tysięcznymi trudnościami, a jednak nadal opiekującą się psami w schronisku pod Rawą Mazowiecką, w Boguszycach ( adres:
http://www.schronisko.alpha.pl/), które w haniebny sposób, bezustannie powiększają bezmyślni, wyzuci z uczuć, prymitywni ludzie.
Schroniska dla zwierząt, równie bezsensowne, jak schroniska dla dzieci, tak zwane domy dziecka, powszechnie krytykowane, muszą jednak istnieć dopóki nie uporamy się ze swoimi własnymi, ludzkimi problemami.

Jak pięknie byłoby, gdyby objawił się nam jakiś nowy Jerzy Owsiak, od porzuconych zwierząt tym razem, nie od chorych dzieci. Aby wyzwolił w setkach tysięcy i milionach osób choćby tę jednorazową, raz w roku objawiającą się ofiarność, to zrozumienie dla zwierzęcej biedy i samotności. Jak cudownie byłoby, gdyby te hojne, milionowe przecież sumy datków można było przeznaczyć na "rodzinne domy zwierząt". Niechby rodzina lub osoba, która przygarnie bezdomne zwierzęta dostała odpowiednie wsparcie finansowe, podobne wsparciu, jakie otrzymują dzisiaj rodzinne domy dla dzieci.
Przecież porzucone zwierzę jest w sytuacji jeszcze gorszej niż porzucone dziecko.Nie mielibyśmy wtedy problemu przepełnionych schronisk, w których warunki urągają humanitaryzmowi, nie mielibyśmy problemu bezpańskich zwierząt, błąkających się i umierających w naszych miastach i wsiach... Marzenia.

2 komentarze:

  1. Ja też kiedyś, 3,5 roku temu, podjęłam decyzję o przeprowadzce na wieś dla swoich kotów, a tak naprawdę głównie dla jednego kota, bo ona potrzebował tej wolności najbardziej.
    Przeprowadziłam się z dużego miasta do wioski oddalonej o 40 km. Nie miałam wtedy auta. Zamieszkałam w wynajętym mikro domku, który miał niespełna 20 m.
    Ale jeszcze większym z mojej strony poświeceniem była walka z własnymi lękami w związku z wypuszczaniem kotów na dwór, o ich bezpieczeństwo. Dużo łatwiej jest zamknąć kota w czterech ścianach i tłumaczyć sobie, że to dla jego dobra. Ale chyba nie do końca tędy droga...
    Niestety, kot, dla którego podjęłam tę decyzję, cieszył się wolnością przez niewiele ponad rok. Został zabity przez sąsiada.
    Zapewne nie muszę Ci tłumaczyć, co to wszystko dla mnie znaczy. On był moim pierwszym kotem, był ze mną od urodzenia, największą miłością.

    Co do sytuacji zwierząt, ich losów, również jest mi bliskie to, co piszesz...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bethany, Droga Bratnia Duszo! Wiele pozdrowień:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę;)